sobota, 17 stycznia 2015

Rozdział 11 ,,To choroba"

Nie dałam rady...........................

Zemdlałam.

* Louis*
Nie wiem co o tym myśleć. Dziwne. Po prostu zemdlała. Próbowałem ją obudzić jednak nic. Pierwsze co zrobiłem to zadzwoniłem do Liama.
-Halo? Louis gdzie ty jesteś?
- Właśnie jesstt sprawa. Byłem odprowadzić Isabelle. Nagle ona dostała panicznego ataku i straciła przytomność. Co ja mam robić.
- Ale jak? Boże zawieź ją do domu. Będzie najbezpieczniej.
- Nie mam auta.
- Gdzie jesteś?- dopiero wtedy zauważyłem, iż zaledwie dwa domy dalej mieszkała jej ciotka.
- Dobra, kończę opowiem wam w domu.
Rozłączyłem się i odniosłem ją do mieszkania.

*Isabelle*
Obudziłam się w innym miejscu niż przypuszczałam. Czułam ogromny ból głowy. Spojrzałam na zegarek, który wskazywał godzinę 04:30. Co ja tu w ogóle robię? Jedyne co pamiętam to jak szłam z Louisem .do domu, a potem... Nie wiem co. Przyciągnęłam się i wstałam. Pulsujący ból. Pamiętam okres w którym budziłam się w tym stanie codziennie. Załamanie. Kac. Nieznane miejsca. Alkohol i papierosy. Pewnego dnia odrodziłam się na nowo. To samo ciało, inny wygląd i nowa ja. Zabrałam ze sobą ciuchy i kosmetyki. Dzisiaj zaczynam pracę. Lekko zachwiałam się więc podtrzymywało mnie jedynie biurko. Co jest ze mną nie tak? Próba numer dwa. Tym razem dotarłam do łazienki. Uznałam, że bezpieczniejsza będzie wanna. Nalałam gorącej wody i dodałam do niej różany płyn. Mój ulubiony. Ściągnęłam sukienkę i bieliznę. Powoli zamoczyłam swoje ciało w wodzie. W końcu usiadłam. Duża ilość piany poprawiła moje samopoczucie. Wkrótce myłam włosy szamponem. Po kilku minutach wyszłam z wanny i wysuszyszłam włosy i spięłam je w koka. Zbytnio nie przywiązywałam dużej wagi do ułożenia włosów. Recepcjonistka to nie ja. Zazdrościłam Perrie i Sophie urody. Byłam przeciętna. Ubrałam się w:

Znowu spojrzałam na zegarek, który wskazywał tym razem 05:28. Kupa czasu. Umówiłam się z szefową, że mam na godzinę 08:00, a kończę o 16:00. Jak dla mnie idealnie. W tym sobota i niedziela co dwa tygodnie. Kilka groszy wpadnie. Kupię mieszkanie i pójdę na studia. Narazie są wakacje. Kilka lat wstecz nie było dla mnie różnicy. Wagary. Szkoda wspominać. Usiadłam na parapecie i otworzyłam okno. Chłodne powietrze wbiegło do pokoju. Na dworze sam spokój. Sięgnęłam  po książkę, którą czytałam dokładnie cztery razy. Ilość cytatów i myśli zawartych w niej przekraczała normę. Sam tytuł na to wskazuje: ,, Pamiętnik  czarnych myśli". O samotnej dziewczynie, która od dłuższego czasu myśli o śmierci. Gdy już się decyduje i chcę zrobić to w lesie, spotyka chłopaka, który uświadamia jej, że ma gorsze życie... Wspaniała. Gdy doszłam do trzynastego rozdziału zaprzestałam. Z nocy zrobił się poranek. Zamknęłam okno i zbiegłam do kuchni. Ana i Alan pewnie śpią... Nie będę ich budzić. Starannie napisałam kartkę informującą o moim wyjściu. Wzięłam butelkę wody i jabłko. W drodze na przystanek dostałam SMS

Od Louisa
Do Isabelle
Hej myślę, że cię nie obudziłem, a jeżeli tak to przepraszam. Chciałem spytać czy lepiej się czujesz?

Od Isabelle
Do Louisa
Nie, nie obudziłeś. Wstałam po czwartej. Czuję się nie najlepiej. Zbytnio nic nie pamiętam...

Wkrótce zadzwonił do mnie. Więc znowu ataki.

Dzień minął mi dosyć dobrze, a zarazem szybko. Praca świetna. Klienci mili i wyrozumiali. Po pracy Louis chciał się spotkać w parku.

*Louis*
- Mówię wam to był moment. Nie było z nią kontaktu.- ukończyłem historię.
- Nie wiem co powiedzieć... - Odezwał się Niall.
- Biedna.- mówiła Perrie. Reszta siedziała i rozmyślała.
- Jakaś fobia?!- zapytał Liam
- Nie wiem... Przepraszam umówiłem się z nią w parku. Muszę już iść...- powiedziałem. Tym razem wsiadłem w auto i pojechałem do niej. Dziewczyny z pięknymi oczami.
Do miejsca nie miałem daleko, ale po wczorajszym dniu widzę iż samochód często się przydaje. Zdziwiłem się po tym jak ona straciła pamięć. Dziwne, ale typowe.  Wiadome, nikt nie jeździ 30km/h.  Tym bardziej ja. Nieszczęście nie złapała mnie policja jak w Night Changes. Czemu mnie akurat tam dali, a nie Hazze. Pech. Po kilku minutach stanąłem na dużej uliczce w parku. Złożyłem okulary i czapkę. Codzienność. Rozglądałem się za Isabelle. Co to za różnica czy to Isabella, Isa, Is, Isabell. Jak dla mnie świetna dziewczyna, którą kiedyś zranię. Prawda rani, zgodzę się. W końcu ujrzałem ją, siedziała na ławce. W jej ręce zauważyłem list. Była smutna.
- Cześć- przywitałem się.
- Hej- smutno szepnela.
- Co się stało?- zapytałem
- Nic nowego... Czy ty zawsze musisz mnie widzieć w takiej rozsypce. Jestem nikim.- ciągnęła.
- Nie prawda. Zaufaj mi..
- To co wczoraj się stało... To atak... Coś jak choroba psychiczna. W mojej głowie rodzi się obraz wspomnień, a ja im ulegam. Tylko wtedy nie mogę oddychać. Mam tak od gimnazjum. Okropne... Przepraszam i dziękuję.
- Ależ to okropne i nie ma za co. Ale to nie dlatego płaczesz?
- Nie, Nie dlatego... To list od Bradleya. Chce spotkania. Jego ojciec jest wpływowy. Mam do niego wrócić to straszne...
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~`
Hej to ja.. Rozdział krótki, ale to tu chciałam skończyć. Przepraszam, ale myślę że wybaczcie mi za to. Dziękuję za miłe komentarze. Następny bd specjalnie dla was. Dodam specjalnie długi. Jest koniec półrocza więc rozumiecie. Jeszcze konkursy itp. Dodam w tygodniu koło środy. Kocham was directionerki <3

4 komentarze:

  1. Heej XD
    Super rozdział XD Rozbawiło mnie jak Lou wspomniał o Night Changes. I nie martw się. U mnie już jest drugie półrocze, a mam tyle do zrobienia -.- Każdy tydzień zawalony XD
    I podoba mi się miejsce, w którym skończyłaś ;P Trzyma w niepewności ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Nic się nie stało, że taki krótki, najważniejsze, że jest.
    Isabell, co ci się dzieje.
    Louis coraz bardziej ci zależy.
    Bradley? Przecież ona się wyprowadziła.
    Iz jesteś piękna.
    Czekam na cudny next<3!

    xxAlex

    OdpowiedzUsuń
  3. Hejka, właśnie skończyłam czytać twojego bloga i jestem pod wrażeniem. Jest świetny i życzę ci by każdy następny rozdział był równie wspaniały jak ten ;)
    Do następnego <3

    OdpowiedzUsuń