środa, 31 grudnia 2014

LBA :*

W sumie mogłam wczoraj odpisać na trzy,ale jakoś nie było czasu,a dzisiaj jest i odpisze na pozostałe.


Wszystkim mega mega i jeszcze raz mega dziękuje <3 :* <3

Od Najl Czufa z bloga The Monster

1. Czy jesteś usatysfakcjonowana tym, jak prezentuje się twój blog?
Ogólnie mój blog mi się podoba. Można by zmienić szablon, poprawić błędy i trochę wyrobić pismo, ale poza tym jestem z niego zadowolona, a na poprawy przyjdzie pora.

2. Na co zwracasz szczególną uwagę oglądając innego bloga?
Hmm. Najczęściej na szczerość osoby piszącej. Chodzi mi o to, że jeżeli ktoś pisze: ,, Następny rozdział w poniedziałek'' to tak powinno być. Rozumiem, że komuś może coś wypaść np. mi. Ale jak jest to często powtarzane, dla mnie wtedy nie tylko oszukuje się czytelników, ale również siebie.

3.Jaki film zyskał miano twojego ulubionego?
Igrzyska Śmierci , Zmierzch , Last Song, This is Us.

4. Co motywuje cię do blogowania?
Komentarze. Jeżeli ktoś pisze, że mu się podoba to jestem szczęśliwa iż ktoś chce abym dalej pisała. 

5. Jaką książkę przeczytałaś ostatnio?
,, Wybrani''

6. Jaki jest twój ulubiony aktor?
Aktorka to Jennifer Lavrence, a aktor to Josh Hutcherson.

7. Co sprawia ci największą radość?
Sama nie wiem. Gdy napiszę dobry rozdział i się on podoba <3 :*

8. Gdybyś mogła zabrać ze sobą na bezludną wyspę, jedną osobę, kogo byś wzięła ?
Przyjaciółkę. Tak stanowczo przyjaciółkę.

9. Jaką ludzką cechę uważasz za najbardziej irytującą?
Zazdrość

10. Co zajmuje największą ilość twojego czasu?
Pewnie nauka. bo gdy jestem w szkolę siedem godzin, albo osiem no to dość dużo. Wolnego to na pewno pisanie.

11. Jakie masz plany na przyszłość, kim byś chciała zostać?
Na sto procent chcę jeszcze prowadzić kilka blogów bo mam mnóstwo pomysłów. Natomiast jeszcze dokładnie nie wiem kim bym chciała zostać.

Od Natusia Mariolo

1. Imię najlepszej przyjaciółki?
Kaśka i Gabi <3 :*

2. Ulubiona bajka z dzieciństwa?
Taka do oglądania to ,,Księżniczka Sisi'', taka do czytania to ,,Kopciuszek''

3. Ulubiony sport?
Uwielbiam jeździć na rowerze i rolkach. Kocham też pływać.

4. Ulubiony gatunek muzyczny?
POP/ROCK
Kocham 1D

5. Zwracasz uwagę na wygląd czy charakter?
Bardziej na charakter :* <3 

6. Przyjaźń damsko-męska istnieje?
Tak, a czemu niby nie?

7. Selena Gomez vs Miley Cyrus?
W dzieciństwie kochałam dwie naraz <3 <3 Alex i Hannah <3 :* Teraz to również obie <3 Śliczne głosy, tylko Miley się stoczyła, ale nie wnikam...

8. Ulubieniec z 1D?
Louis, Lou. Louisek. Nom i jeszcze kocham Liama.

9. Zagrożenie jest?
Nie xD

10. Larry Shipper czy Eleunor Shipper?
Nie, nie wierze w Larrego. Kocham Eleanor i Louisa. Według mnie są ze sobą szczęśliwi. Jeżeli ktoś ma wątpliwości to niby czemu siostry Lou wychodzą z nią na miasto i zapraszają ją do siebie, czemu matka Lou zaprosiłaby ją na ślub? Nie wydaje mi się, żeby 10 latki kłamały, a Jay chciałaby sobie utrudnić wesele.

11.  Jakie są twoje trzy wady?
Hmmm. Jestem leniwa xD :* Czasem kłamię i troszkę zazdrosna, ale to tylko raz do roku :* Hihihi^^

Jeszcze raz dziękuję wszystkim za LBA i teraz ja nominuję:
To pytania:
1. Motto życiowe?
2. Plany na przyszłość?
3. Co cię wkurza w blogach?
4. Ulubieniec z 1D?
5. Wierzysz w Larrego?
6. Ulubiony film?
7. Znienawidzona cecha?
8. Najlepszy FF?
9. Daniell czy Sophia?
10. Czy gdy coś obiecujesz to robisz to co obiecałaś?
11. Liczba blogów?

Nominowane bloggi: 

http://night-changes-ginger-harry-styles.blogspot.com/

http://onedirection1d-pain-and-payne.blogspot.com/

http://fireproofonedirection.blogspot.com/

http://love-is-beatiful-gift.blogspot.com/p/blog-page_21.html

Troszkę mniej :(
Gratki <3







Rozdział 6 ,, Ale idioci''


Przetarłam zaspane jeszcze oczy.
Sen minął mi nawet dobrze, pomijając moje obudzenie się o godzinie piątej. Jest mi strasznie głupio za ojca. Przecież Louis jest taki miły, a jego też musiało spotkać coś związanego z tym facetem. Wczoraj nie miałam siły myśleć na ich temat.  Nigdy im tego nie wybaczę, nawet pewnie nie będą mnie błagać. Co ja bym bez ciotki zrobiła, aha już wiem wylądowałabym na ulicy  lub nadal siedziała z Bradem w toksycznym związku. Każdym wydaje się, że to idealny chłopak. Uprzedzam, tak nie jest i nie będzie. Na samym początku czyli jakieś dwa lata temu też tak myślałam, jednak gdy go nie wysłuchałam uderzył mnie. Na oczach rodziców i ci nic nie zrobiły z tym. Od tego czasu miałam od niego znaczny dystans. Powinnam iść na śniadanie, ale po prostu nie mam na tyle siły psychicznej. Leże już tak kilka dobrych godzin. W końcu usłyszałam ciche pukanie do drzwi. Z silnym hałasem do pokoju weszła ciotka.
- Już nie śpisz? Myślałam, że nie jesteś rannym ptaszkiem. - powiedziała żywym głosem.

- Wyjątek. Zawsze wstaje później. Przepraszam cie ciociu, ale chyba pójdę się ubrać. - oznajmiłam, wstając z łóżka. Pościeliłam je i ubrałam na nogi kapcie gościnne. Minęłam Ane i udałam się do beżowej łazienki. Związałam włosy w luźnego koka. Przemyłam twarz zimną wodą i tonikiem. Wymyłam moje białe ząbki i brązowe włosy. Letnia woda spływała po nich. Od dzieciństwa zastanawiam się czemu włosy są takie piękne w wodzie. Nałożyłam wiśniowy szampony i delikatnie rozprowadzałam go. Tak kilka minut i wreszcie mogłam je rozczesać i wysuszyć. Włączyłam prostownice. Niby niszczy włosy, ale też prostuje. Na rzęsy nałożyłam czarny tusz, a twarz pokryłam niewielką ilością pudru. Stwierdziłam, że włosy zostawię rozpuszczone. Włożyłam szlafrok i otworzyłam drzwi. Szybko pobiegłam do pokoju w celu wybrania ciuchów. 










Miało być mi ciepło. No to będzie. Uwielbiam takie kolory. Mięta, brzoskwinia kocham. Szybko się ubrałam i zbiegłam na dół. W kuchni siedziała ciotka. Piła kawę i czytała gazetę.
- Gzie Alan?- zapytałam. Nigdy nie mówiłam ,, wujek Alan''. Zawsze Alan. Są małżeństwem od trzech lat. Nawet na ślubie nie byłam... 
- Już w pracy. Zrobiłabym ci śniadanie, ale nie wiem co ty lubisz.- stwierdziła. W sumie skąd ma wiedzieć. 
- Nie jestem wybredna, ale mam też ręce i nogi, więc dobrze, że nie robiłaś.- Tylko kiwnęła głową i oznajmiła, że zobaczymy się wieczorem. 
W lodówce znalazłam mleko, a w szafce jakieś płatki, więc mamy smaczne połączenie. Miałam całą buzię wypełnioną, gdy zadzwonił telefon. Numer zastrzeżony? Szybko połknęłam jedzenie i odebrałam:
( Rozmowa)
-Halo?- zapytałam.
- Ubieraj się, wstawaj czy coś tam. Dzisiaj o czternastej po ciebie będę. - Już wiem kto to. Perrie.
- Może by tak ,, Hi przyjaciółko'' dopiero później to twoje.-  odezwałam się.
- Sorrka, ale dzwonie szybko, bo ukrywam się przed tymi debilami.
- Co im zrobiłaś?
- Nic... tylko parodia You and I. Powiedziałam, że te sweterki to damskie są, a ci mają ochotę wrzucić mnie do basenu. Sama wiesz ich jest piątka, a ja jedna.
- Ale idioci. Powiedz, że też tak sądzę. 
- Oczywiście, że powi...- urwało się. Później tylko krzyki: ,,Zostawcie mnie! Będę cała mokra! Jest zimno.'' i ich śmiechy. 
Rozłączyłam się i dokończyłam jedzenie. Później pozmywałam naczynia i włożyłam telefon do torebki. Zamknęłam dom i ruszyłam w stronę przystanku. Znowu to samo czyli nic zbytnio ciekawego. Dzieci ślicznie bawiące się  na podwórku. Wtedy przypomniało mi się coś.
Retrospekcja:
Wszyscy się dobrze bawią. Tylko ja siedzę i obserwuje innych. Znowu grają się w zbijaka. Nie cierpię tej okropnej gry. Nigdy nie wybierają mnie do swojej drużyny,a , że jest nas dokładnie trzynaście to ja zawsze zostaje. Nagle z moich rozmyśleń wyrwały mnie rozmowy nauczycielki z dziećmi z mojej klasy. To już druga klasa, a nikt nigdy ze mną nie rozmawiał.
- Jasmine boli noga. Pójdę z nią do pielęgniarki. a wy bawcie się ostrożnie.- nauczycielka podnosiła chudą Jasmine z ziemi.
- Dobra to my gramy w osłabieniu, więc zaczynami.- powiedział Josh.
- Przecież Isabella siedzi na ławce. Ona zagra za Jasmin.- stwierdziła nauczycielka, wołając mnie.
Nie pewnie wstałam z ławki i poszłam w stronę boiska. Nauczycielki już nie było widać.
- No szybciej cioto.- odezwała się Octavia.
- Jak to zepsujesz to nie ręczę za siebie.- krzyknął David.
- To nie ręcz i mnie pobij. Boisz się czy co?- zapytałam. To był mój pierwszy sprzeciw niemiłym i paskudnym dzieciakom z klasy.
- Ooo. UUU- krzyczeli z drugiej drużyny. 
- Nam się stawiasz!? Masz przerąbane. - Tym razem odezwał się Thomas
Koniec Retrospekcji 

Nie będę kończyć. Zostałam pobita. Złamana ręka. Najgorsze jest to, że nie zostali ukarani. Od tego czasu byłam pośmiewiskiem całej szkoły. Kilka lat później zmieniłam uczelnie, ale tam nie było wcale lepiej.
Weszłam do białego autobusu i kupiłam bilet pod kawiarnie, tą moją symboliczną kawiarnię. Droga minęła dość szybko, jednak wolę jeździć autem, którego już nie mam. Nim się obejrzałam musiałam już wysiadać. Dzisiaj wyjątkowo dopisywała pogoda. Słońce, ptaki. Otworzyłam ciężkie drzwi. W tym samym czasie zadzwonił dzwonek oznajmujący, że mają klienta. Podeszłam do dużej, drewnianej lady i zamówiłam kawę oraz szarlotkę. Gdy pani Emily mnie zobaczyła, przytuliła. Była dla mnie jak babcia. Kochana babcia. Zaprosiła mnie do stolika i kazała nie płacić za jedzenie. Oczywiście ja nalegałam, ale i tak uległam. Dobrze znała ona moją sytuacje, a gdy opowiedziałam jej, że odnalazłam ciotkę bardzo się ucieszyła. Powiedziała, że jeżeli szukam pracy może mnie zatrudnić. Zgodziłam się, bo po co szukać nie wiadomo gdzie, a szefową znam jak własną kieszeń. Tak minęły mi dwie godziny i trzeba było już wracać. Umówiłam się z panią Emily, że w czwartek zaczynam pracę. Chwile później siedziałam znowu w autobusie. Byłam tak cholernie głodna, że zjadłabym dosłownie wszystko. Mój głód się potwierdził gdy zapomniałam wysiąść o odpowiedniej porze. Przez co drałowałam dwa kilometry do domu. Zza rogu widziałam jakiś mini autobus? W sumie nawet nie wiem jak to nazwać. Może to Alana? W końcu czym on się zajmuję. Przyspieszyłam kroki aby zobaczyć co jest grane. W tedy ujrzałam.....................................................................................................................................................................................................................................................całe One Direction i Perrie. Zdezorientowana sprawdziłam godzinę. 14:38. Ups.
- Wreszcie! Gdzieś ty była?!- zapytał Niall.
- Przepraszam, przepraszam. Fakt spóźniłam się, ale to naprawdę było ważne. - tłumaczyłam się.
- Co było ważniejsze od nas?- zapytał tym razem Zayn
- Rozmowa o pracę. Udało się dostałam ją, więc można powiedzieć, że przyczyniliście się do tego- dalej ciągnęłam.
- Gratki!!- krzyknęła Pezz.
- Dzięki.- Przytuliła mnie.
- Dobra dosyć tych uczuć, teraz jedziemy na ognisko!- krzyknął podirytowany Harry.
- Na ognisko?- zapytałam
- Ognisko to takie coś gdzie się rozpala ogień, piecze kiełbaski, śpiewa. Prościej ,, dobrze się bawi''.- oznajmił Louis.
- Przecież wiem co to jest. Zaskoczyliście mnie. - Taka prawda zaskoczyli mnie.
- Skoro wiesz to już jedźmy co?- zapytał Liam
- Ok- krótko odpowiedziałam.
Wsiadłam do tego ,,busika'' i odjechaliśmy. Wygląda na to, że moje życie się rozkręca. Może nie było mi pisane być samotną? Dokładnie nie wiem, ale myślę, że dowiem się w najbliższym czasie.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
I mamy rozdział 6. Ostatni w tym wspaniałym roku. Życzę wszystkim Directionerką, aby w końcu odbył się koncert w Polsce <3 :* <3 Szczęśliwego Nowego Roku <3
Co do rozdziału to dodam może w Piątek. To będzie taki mój urodzinowy rozdział <3 :*



wtorek, 30 grudnia 2014

Liebster Blogger Award :*

Dzięki Roxanne <3 :* Cieszę się z 2 części <3 :*

Od Roxanne:

1.Jakie jest twoje życiowe motto?
"Ten kto ma odwagę sądzić samego siebie, staje się coraz lepszy.''

2. Otrzymałeś milion dolarów. Jak je wykorzystasz?
Mogłabym je zachować, ale na ziemi ludzie mają o wiele gorzej ode mnie. Im brakuje leków, wody, żywności, a mi laptopa. Właśnie dla tego oddałabym je na cele dobroczynne.

3. Ulubiony dzień w roku? 
Hmm.. Jest ich bardzo dużo. Gdybym miała wybrać jeden to Wigilia, ponieważ można spotkać się w rodzinnym gronie.

4. Ulubiona potrawa?
OMG. Tego też jest dużo!! Ok, Spaggeti <3 Kocham i kochać będę <3

5. Kawa czy herbata?
Zależy kiedy!! Kawa na pobudzenie, a herbata na uspokojenie xD Szczerze to Cappuccino <3

6. Ile czasu spędzasz dziennie na komputerze?
W tygodniu może 2 godzinki, ale rzadko kiedy. W sobotę i niedzielę to tak z 4. <3 Więcej na fonie xD :*

7. Ulubiony sport?
Uwielbiam jeździć na rolkach i pływać.

8. Może przez pięć minut porozmawiać z wybraną osobą. Kto to będzie? 
Hmm. Myślę, że Louis Tomlinson. Tak na 10000000 to byłby on. 

9. Twój sposób na osiągnięcie celu?
Jak coś nie wychodzi to robię to aż osiągnę to co chcę.

10. Bibliotek czy księgarnia.
Zależy kiedy. Częściej biblioteka xD :D :P :*

11. Miejsce na ziemi, które chcesz odwiedzić?
Byłam już w Irlandii, ale nadal chciałabym odwiedzić Londyn. Prócz tego Brazylię i Hiszpanie i oczywiście Francję <3 :*

Ps. Pozostałe nominacje napisze w najbliższym czasie :* Sorrka :*

Ja nie nominuję nikogo. W następnej tak zrobię <3




Ja

poniedziałek, 29 grudnia 2014

Rozdział 5 ,,Czy ktoś mi powie o co chodzi?''

W końcu dojechaliśmy na miejsce. Dom stał bez zmian. W ogrodzie zauważyłam Bradleya. Czemu on jest tu teraz? Co ja zrobiłam? Loui otworzył drzwi od pasażera. Dzięki czemu wysiadłam. Chciał jeszcze zatelefonować do swojej matki, która miała do niego sprawę. Ruszyłam w kierunku domu. Nagle stanął przed mną Brad.
- Gdzie ty kochanie byłaś? Nie wolno olewać mnie. Zapamiętaj to. - Zaczął się do mnie zbliżać. Cofnęłam się, jednak po chwili nie miałam gdzie się cofać. Byłam zła na Louisa, że nie jest tu ze mną.
- Zostaw mnie w spokoju. To koniec tego psychicznego związku. Nikt mi już nie rozkazuję!- krzyknęłam mu w twarz. To był zły ruch z mojej strony bo ten złapał mnie za włosy i chciał pocałować.
- Zostaw mnie!- krzyczałam żałośnie.
- Odwal się od niej!  Słyszysz spierdzielaj!- mój wybawca się odezwał.
- Masz Nowego kochasia?!- widziałam w jego oczach złość.
- Powiedzialem coś! - Odsunął się ode mnie, a ja pobiegłem w stronę Louisa.
- Już dobrze- szepnął
- Dzięki- wydukalam.
- Nie płacz. Nie ma sensu. - Nawet nie wiedziałam, że płacze.
- Chodźmy. Spakuje się i jak najszybciej idziemy stąd.- chłopak tylko kiwnął głową.
Otworzyłam drzwi i weszliśmy do domu nieszczęścia. Zaprowadziłam go do mojego ubogiego pokoju na poddaszu. Miałam tu łazienkę i tą malutką sypialnię. Spod łóżka wyciągnęłam walizkę i dwa pudełka. Do walizki wrzuciłam ciuchy i buty. Dosłownie wszystkie. Pudełka wypełniłam dwiema torebkami i zdjęciami z opiekunką i ciotką. Dołożyłam jeszcze książki i zeszyty. Wyszłam do łazienki po kosmetyki. Je również dalam do walizki. Po jednej godzinie byłam gotowa. Louis cały czas patrzył się jak z szafek ubywa rzeczy. Wzięłam jeszcze laptopa.Wziął ode mnie walizkę i pudełka, a ja ostatni raz zerknęłam na ten pokój. Schodząc na dół usłyszałam rozmowy mojej matki i ojca. Rozmawiali o mnie. Znowu. Gdy już otwierałam drzwi Louisowi odezwała się ona.
- Tak szybko. Nie przywitasz się z mamusią?- kpina
- Widzisz matką może i jesteś, ale nie mamusią. Zostaw mnie w spokoju. - Ona tylko zerknela na pudełka.
Gdy do pokoju wszedł ojciec, Lou się odezwał.
- Ty skur***lu!!  Nie dziwię się, że własną córka ucieka z domu. Jesteś nikim!- krzyczał Louis.
- Ach to ty! Jak będziesz u siebie w domku to pozdrów naiwną rodzinkę! - O co chodzi?- zapytałam. Ci jednak dalej się kłócili.
- Lepiej oddaj mi szybko pieniążki bo dopisze odsetki.
- Czy ktoś mi powie o co chodzi?!- krzyknęłam
- Nie mieszaj się Isa.- powiedział Louis.
Nagle do pokoju jakby było wszystkiego mało wkroczyła Rebeca.
- OMG to Louis Tomlinson jest w moim domu!!!!- wrzeszczala
Ci nadal się kłócili.
- Louis chodźmy już!- próbowałam ich przekrzyczec.
- Ty go znasz!!??!!'- bardziej mówiła to z złością.
- Louis proszę.- chłopak wreszcie mnie usłyszał i się ocknal.
- Ty jesteś nikim!! Jak on może cię lubić skoro jesteś okropnie brzydka i beznadziejna. Jesteś nikim. Zepsułas nam życie. - Tego było już za wiele. Wybiegłam z płaczem, a zaraz za mną Lou.
-Nie płacz. Proszę. Już wiem co czułaś.- mówił to z troską
- Nic nie wiesz!- płakałam jeszcze bardziej.
- Oni są psychiczni.- przytulil mnie.
- Chodźmy już stąd- poprosiłam
- Masz rację- pomógł mi wstać ze schodów. Wsiadłam do auta i płakałam.
- Nici z ekstra dnia, ale odbijemy to w najbliższym czasie.- kurczę czemu nikt mi nie powie co go łączy z moim byłym ojcem?
- Powiedz mi co cię z nim łączy.
- Pamiętasz jak ci wczoraj mówiłem że moja rodzina ma u kogoś długi?- faktycznie
- No i co?
- U twojego ojca mamy te długi. Rozumiesz?- był wytracony z równowagi.
-Przepraszam za niego, pomogę ci to spłacić bo czuję się winna.
- Nie skąd ty? Błagam cię jak ty tam wytrzymywałas?
- Nijak. Mógłbyś mnie zawieźć do ciotki?- zapytałam.
- Oczywiście. To kieruj, jeżeli jesteś w stanie..- zatrzymał auto.
- Ja? Przecież jak będę prowadzić to nie dojedziemy, ale w stanie jestem..- nie kieruje najlepiej.
- Wierzę w ciebie. Dasz radę.
Gdy już zmieniliśmy się miejscami odpalilam samochód i kierowałam się w stronę domu ciotki.
- Dobrze jeździsz. Co ty kłamiesz. - pochwała.
- Nie wiem mam niską samoocenę. 
-Co oni z tobą zrobili. -
Więcej nie rozmawialiśmy. Louis to wcale nie rozpieszczona gwiazdka tylko super chłopak. Nie oceniaj książki po okładce. Tu się zgodzę. Gdybym oceniała po wyglądzie znaczy się po zachowaniu to raczej nie poznałabym Perrie i reszty chłopaków.
- Nie myśl o swojej samoocenie tak źle, to bezsensu.
- Najmniejszego. Dzięki, że byłeś tam ze mną i strasznie przepraszam za ojca.- z czasem staje się bardziej otwarta i więcej mówię.
- To nie twoja wina, że masz za tatusia takiego debila.
- Już jesteśmy. Pomożesz mi z pudłami?
- Jasne.- chłopak wziął bagaże. Ile ja czekałam na osiemnastkę... by wreszcie wyprowadzić się z domu wariatów. Została mi tylko ciotka i wujek. Co ja bym bez nich zrobiła, pewnie wylądowała na ulicy.
Wzięłam do ręki walizkę i zaczęłam się kierować do domu. Tak jakby domu. Loui nie odstępował mnie nawet na jeden krok, wręcz deptał mi po piętach. Nagle drzwi się otworzył, a w nich stanęła ciotka.
- Mówiłam, żeby wcześniej przygotować pokój. Mówiłam, ale jak zwykle miałeś swoją teorię. - krzyczała do męża.- Co tak wcześnie?- dodała.
- Miałam już dość, a nie chciałam zawracać głowy znajomym.- wskazałam na Louisa.
- Nie zawracałabyś. Zawsze jesteś mile widziana u nas w domu. - powiedział marchewkowy. W sumie nie wiem skąd ta ksywka i nie chce wiedzieć. W każdym bądź razie usłyszałam ją wczoraj u jednego z chłopaków i jakoś mi się spodobała.
- Nie zapoznasz mnie z tym przystojniakiem.- Od kiedy ciotki używają takich słów?
- Wię..- nie dokończyłam.
- Od ,,więc'' nie zaczyna się zdania.- stwierdził pan wszystko wiedzący.
- Ok, kujonku. To jest Louis- wskazałam na niego- Louis, a to ciotka Ana.- podali sobie ręce.
- Gdzie to zanieść?- zapytał. No nie powiem, że pudła były lekkie, więc nie dziwie się reakcji chłopaka.
- Przepraszam cię, ale jeżeli mógłbyś je zanieść pod drzwi. Mój mąż ma problemy z kręgosłupem. Później sobie poradzimy. Prawda Is?- Ich rozmowy szczerze to nie interesowały mnie. Może nie wyglądałam na załamaną, ale w środku cała ryczałam. Marzyłam tylko o jednym. Sen. Co prawda nie jestem jakimś pracownikiem co robi po dwanaście godzin na dobę, ale wyjątkowo dzisiaj byłam zmęczona. Po mimo godziny piętnastej.
- Isabella żyjesz?- zapytała ciotka.
- Tak, zamyśliłam się.- dopiero wtedy ocknęłam się. W tym samym czasie dotarliśmy do domu. Ściągnęłam buty i kurtkę, a walizkę odłożyłam do kąta. Louis postanowił, że jednak zaniesie te nieszczęsne pudła do ,,mojego'' pokoju. Dokładnie nie wiedziałam ile jest tych wolnych pomieszczeni. Przypuszczałam, że może dwa.
- W którym pokoju będę mogła się ulokować?- zapytałam. Wiem, że to z mojej strony chamskie, ale co zrobię.
- Zrobię herbatę, a jeżeli chodzi o pokój to do góry po schodach i ostatnie drzwi po lewej.- Ciotka nie jest jakaś stara bo ma czterdzieści dwa lata, a zwyczaj do herbaty nie wiem skąd się wziął.
Szybko weszliśmy po schodach i odnaleźliśmy drzwi. To co tam zauważyłam było pięknym widokiem? Nie, śliczny widokiem.














Ściany w kolorze brązowym, łóżko przy oknie. Puszysty dywan. Pierwsze co zrobiłam to wybiegłam z pokoju. Za rogiem zauważyłam ciotkę.
- Dziękuje, ale skąd meble i to wszystko? - zapytałam
- Gdy twoi rodzice zabronili mi się z tobą spotykać wraz z Alanem stwierdziliśmy, że chcemy mieć dziecko, a dobrze wiesz, że ja go dać nie mogłam. Zaadoptowaliśmy siedemnastoletnią Alice. Na młodsze dziecko nie mieliśmy siły, jeszcze choroba Alana. Alice czuła się tu świetnie, pokochaliśmy ją, jednak właśnie wtedy pojawili się kochający rodzice i zabrali nam ją. Mieszkała tu zaledwie rok..
- Przykro mi. - przytuliła mnie.
- Lepiej idź do swojego przyjaciela bo chyba się nudzi.- szepnęła , a ja zniknęłam w pokoju.
- Zaczynasz nowe, lepsze życie, co?
- Tak. Od dzisiaj będę żyła najlepiej jak potrafię. - westchnęłam.
- Dobra ja się będę zbierał, ale obiecuje, że jutro przyjedziemy z chłopakami i Perrie, a wtedy pojedziemy na małą wycieczkę. Podpowiem ci tylko jedno: Załóż coś wygodnego i ciepłego. - już go nie było widać.
Zostałam wreszcie sama. Co prawda jak wcześniej wspominałam byłam śpiąca jednak chciałam być już rozpakowana, więc wykładałam do szafy ciuchy i na półki różnego rodzaju bibeloty. W trakcie układania weszła ciotka z herbatką. Myślała, że jeszcze zastała Louisa, jednak miała pecha. Powiedziała również o mojej prywatnej łazience. Dzień mimo kłótni stał się wesoły i pełen pozytywów. Zabrałam ze sobą piżamkę i kosmetyczkę i podążyłam do łazienki w celu wykąpania się. Dwadzieścia minut później leżałam na łóżku. Za oknami było już ciemno. To oznaczało tylko jedno, kładę się spać o w miarę normalnej porze. Gasiłam światło gdy dostałam SMS.
Nadawca: Louis
Odbiorca: Isabell
Treść:
Dobrej nocy. Jutro czeka cię dzień z wariatami. Masz pozdrowienia od całej piątki+ mnie. 

Nadawca: Isabell
Odbiorca: Louis
Treść:
Tobie też i przeproś Perrie za moje poranne zniknięcie i pozdrów wszystkich.

Zasnęłam. Jutro będę płakać...
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Hi :* Miało być jutro, ale macie dzisiaj. <3 Dzięki za wyświetlenia. Rozdział najprawdopodobniej dodam w czwartek? Nie wiem, ale coś koło tego <3 Pozdrawiam i zapraszam do komentowania <3 :*

niedziela, 28 grudnia 2014

Ogłoszenie

Hej jak zauważyliście zostałam nominowana do LA oczywiście odpowiem na pytania, ale dopiero w poniedziałek ze względu na przygotowywania do urodzin. Rozdział pojawi się we wtorek. Będzie on dłuższy, ponieważ chcę przedłużyć w nim akcje. Dziękuję mojej wiernej czytelniczce Alex P.
Pozdrawiam cię i czytelników którzy czytają a nie komentują. Chciałabym was równeż przeprosić za błędy, Ale piszę z telefonu najczęściej, a wiadome, ze czasem on poprawia na inne wyrazy. Jezeli chodzi o interpunkcja to staram się
Jak mogę. Nie będę kłamać to nie moja bajka z przecinkami.  Jeżeli ktoś czyta rozdziały to proszę chociaż mi napisać,, czytam" wystarczy. Przeczytałam, że są problemy ze znalezieniem napisu komentuj. Nie ma sensu tego naprawiać, ponieważ bd mieć nowy szablon najprawdopodobniej w tym tygodniu. Życzę wam szczęśliwego Nowego Roku!
Ten rok był dla mnie szczęśliwy bo zaczęłam pisać <3 gdy miałam jakieś problemy i płakałam czy byłam zła pisałam. Stąd też jest Isabella może nie do końca jest ona mną, ale naprawdę jest do mnie mega podobna. Wymyśliłam tu bajkę o rodzicach i Reb. Ten blog jest dla mnie mega ważny. Pozdrawiam
Gaba xxx

piątek, 26 grudnia 2014

Rozdział 4 ,, Czas na rozmowę''

* Isabella*
- Odważna decyzja. Szkoda, że ja tak nie moge -odparl Louis.
- Dla dobra zespołu? - zapytałam
Chłopak chwile się zastanawiał.

- Widzisz zespół jest bardzo dla mnie ważny, gdybym zerwał z nią w tym roku to oni zerwą z nami kontrakt. Nie o to mi chodzi, widzisz za udawanie dostaję więcej pieniędzy, a moja rodzina ma poważne problemy u takiego skur***la.- jego mina się zmieniła
- Przepraszam. Jeżeli nie chcesz mówić dalej to śmiało przestan.- zaproponowałam 
- Chcę im pomóc, jak najszybciej się od niego uwolnić. Zostało niewiele do spłacenia. - sztucznie się uśmiechnął.- Dzięki za wysłuchanie.- dodał po chwili.
- Ty mnie wysłuchałeś to czemu niby ja nie mogę.
Chwilę szliśmy w ciszy, aż w końcu dotarliśmy do małego sklepu całodobowego. Louis wszedł tym razem pierwszy, ale podtrzymał mi drzwi. podeszłam do lady i powiedziałam co potrzebuje.  Kasjerka chyba przywyknęła do tego, że codziennie odwiedzają ją chłopaki z 1D. Zero reakcji. Nawet zbytnio się mu nie przyglądała. Czułam się dziwnie. Była może w moim wieku. Rozumiem baba po czterdziestce, ale osiemnastolatka? Kupiłam to co trzeba i wyszłam ze sklepu.
- Kupiłaś? - hmmm.
- No, co cię tak ciekawość zżera.
- Nie zżera. Uwierz mi na słowo. Mam w domu same dziewczyny więc mam dosyć tych no wiesz spraw.- wybuchnęłam śmiechem.
- Ok. Nie wiem o czym ty myślisz, ale kupiłam pyszne rzeczy. 
Resztę drogi gadaliśmy o wszystkim i o niczym. Znowu weszliśmy do domu. W pokoju chłopaki popijali drinki, a Perrie robiła coś w kuchni. Gdy nas zobaczyli od razu wzięli moją torbę i zaczęli ją przeszukiwać. Skończyłoby się to marnie, ale przybiegła Pezz i dosłownie się na nich rzuciła. 
- Spieprzajcie !!! Zostawcie to albo z wami koniec!! - krzyknęła. Chłopaki nic sobie z tego nie robili. Wręcz przeciwnie, śmiali się. Do akcji wkroczyłam ja. Hero Is.
- Ja też nie żartuje!!
- Jej to się boje. - westchnął Zayn.
- Mnie nie? Zayn odpowiedz!- fuknęła dziewczyna mulata.
- Ciebie nie. Jesteś taka kochana.- jakby nigdy nic odpowiedział jej chłopak.
- Czas to zmienić!
- Masz przerąbane stary.- wyraził się na ten temat Niall.- To jest właśnie jeden z pretekstów dlaczego jestem singlem. - dodał.
- Niall, kochanie ty też będziesz miał przechlapane za wspomaganie GO.- wskazała na Zayn'a.
Po raz pierwszy w życiu dobrze się bawiłam. Polubiłam ich, a oni mnie. Wieczorem bardziej się poznaliśmy. Opowiedziałam im o sobie, ale nie wspominałam o rodzicach. Po prostu nie chciałam. Oglądaliśmy śmieszne filmy i się wydurnialiśmy. Poczułam się wtedy jak zwykła nastolatka bez problemów. 
- Panie i Panowie ja idę już do siebie!- ogłosił Zayn
- Kochanie nigdzie nie idziesz! Tam śpię ja i Isa, a ty wybierz sobie albo kanapę lub któryś z pokoi chłopaków.- powiedziała śliczna blondynka.
- Trudno. Chce się wyspać więc idę do gościnnego...- nie skończył Zayn.
- Do gościnnego, który jest świeżo malowany?-  za to za niego skończył Hazza.
- To nie w porządku! Czemu ja mam spać z którymś z nich. - wskazał na 1D.- Czy ja wyglądam na geja? Isa może iść to będzie normalniejsze.- Ah ten Zayn przeraża.
- Czy ja wyglądam na dziewczynę, która zostawi koleżankę z którymś z nich?- kocham ją.
- Zayn i Pezz. Po pierwsze ze mną się śpi bardzo dobrze- stwierdził Liam.
Po kilku minutowej kłótni ustaliliśmy, że ja śpię z Pezz,a Zayn z Niall'em, który jak się okazało ma dwa łóżka. Dostałam słodka pidżamkę z logo LM. Wzięłam prysznic i położyłyśmy się z koleżanką do spania.
* Louis*
Po tym jak ustała cisza położyłem się do snu. Noc wydawała się dla mnie koszmarem. Nie mogłem zasnąć. Isabella wydaje się być taka szczera. Jej historia jest trudna do zrozumienia. Bo kto normalny zapomina o dziecku, które później zostaje bez domu. Ona cały czas twierdzi, że ludzie mają gorzej. Pomogę jej w przeprowadzce i wyjdzie na prostą. 
Dziewczyny chyba spały bo mam koło nich pokój i rozmów nie słychać. Na dworze wiał wiatr. Uwielbiam spać przy otwartym oknie. Chwilę później wichura zniknęła, jednak coś innego zakłócało ciszę. Ubrałem spodnie dresowe i pierwszą lepszą koszulkę i bluzę.Wyszedłem na balkon.
W kącie siedziała Isa i płakała.
- Co jest?- zapytałem.
- Przepraszam, że cie obudziłam.- odparła, wycierając łzy.
- I tak nie mogłem zasnąć. Co się stało? 
- Widzisz za dnia próbuje być silna, a wieczorem rozklejam się. Nawet dzisiaj wydawałoby się tak fajnie. Życie to gówno.- Usiadłem koło niej i okryłem ją moją bluzą bo ta, aż trzęsła się z zimna.
- Shiii. Nie płacz. Może nie do końca wiem co czujesz, ale współczuje ci.
- Mam dosyć. Żale się,a wcale nie mam po co. W końcu inni chorują i umierają, a ja chociażby nawet was poznałam. Czasem mam ochotę pociąć się. Nie wiem co mnie jeszcze przed tym chroni.
- Nawet nie mów mi o śmierci!- Wstałem i podałem jej rękę. - Chodź porozmawiamy w domu.
Dziewczyna niepewnie podała mi swoją małą dłoń i wstała. Usiadłem na łóżku, a ona zaraz koło mnie.
- Ciepło ci już? - zapytałem.
- Tak. Dziękuje ci.
- Nie płacz już i pozwól, że pokaże ci jak się żyje.- położyła głowę na moim ramieniu, a ja ją przytuliłem. 
- Jesteś wspaniały. Potrafisz kogoś pocieszyć. Jeszcze raz ci dziękuję.
- Ale za co? Co ja takiego zrobiłem?- uśmiechnęła się.
- Za to, że jesteś.
Dziewczyna zasnęła wtulona we mnie. Nie chcąc jej budzić, położyłem ją na łóżku i przykryłem kocem. Zamknąłem drzwi na balkon i położyłem się po drugiej stronie łóżka. 
Czyli Zayn na marne poszedł spać do Niall'a. Biedny musi wdychać te smrody. Chwilę później również zasnąłem.

Rano obudziły mnie promyki słońca. Leżałem wtulony w Isabelle, która jeszcze smacznie spała. Stwierdziłem, że zostanę, aż się nie obudzi. Nie musiałem czekać długo. Delikatnie otworzyła oczy i zobaczyła mnie. 
- Dzień dobry!- powitałem ją.
- Cześć.- zawstydzona całą tą sytuacją zrobiła się czerwona na policzkach. 
Nagle do pokoju oczywiście bez pukania wszedł , a raczej wbiegł Harry.
- Louis nie wiesz gdzie jest mój tele....- i się urwał- Przepraszam, że no wiecie wam przeszkodziłem, ale takiego widoku się nie spodziewałem. No ładnie cały wieczór się kłóciliśmy gdzie będzie spać Is, a tu zamiast siedzieć u Perrie to ona romansuje z Louisem.
- Spieprzaj za nim ci wpieprzę!!! - krzyknąłem zanim zamknęły się drzwi. 
- Jesteś gotowa na najlepszy dzień w życiu? 
- Sama nie wiem... Tylko ma być fajnie.- uśmiechnęła się. Tak naturalnie.
- Może zejdziemy na dół bo wiesz co sobie Harry pomyślał... Już wszystkim wyglądał. - Podrapałem się po głowie.
- Na początku to chyba się ubiorę. Dołączę do ciebie później. - Wyszła z mojego pokoju jak torpeda
*Isabella*
Po wyjściu od razu poszłam do blondynki. Miałam taką małą nadzieję, że jeszcze śpi i nie ma pojęcia iż wcale nie spałam z nią. Zaczęłyby się pytanie i beznadziejne przypuszczenia. Ciekawa jestem gdzie Louis mnie zabierze. Nie wygląda na nudziarza. 
Delikatnie otworzyłam drzwi. Na moje szczęście dziewczyna smacznie sobie spała, więc postanowiłam się ubrać we wczorajsze spodnie i koszulę, którą nie wiem jakim cudem wzięłam z domu. Perrie zostawiła dla mnie kosmetyki. Zrobiłam delikatny makijaż, który jak każdy zakrywa nie doskonałości.
Nie sprawdzając snu Pezz poszłam do salonu. 
- Patrzcie chłopaki! Jest i nasza druga połówka Louisa!- miłe przywitanie.
- Cześć Harry! Chyba dziś za dobrze nie spałeś? Boli cię głowa?- odgryzłam się.
- W sumie dobrze się czuję. Dzięki za troskę!- krzyknął wychodząc z pokoju w którym byłam ja Louis, Liam i Niall. Zayn najwyraźniej spał podobnie do swojej dziewczyny. 
- To od kiedy no wiecie jesteście razem?  Zapytał Niall.
- Od nigdy? - Odpowiedział Lou.
- Nie chcecie to nie mówcie, idę stąd.- tym sposobem zostaliśmy z Louisem i Liamem sami.
- Chodźmy już Is.- powiedział Lou
-Ok, jak najdalej od nich.- wskazałem na zdjęcie całego 1D.
Wzięłam tylko telefon i ubrałam buty. Nie wiem kiedy znalazłam się w ekskluzywnym aucie. Zapięłam pasy i wraz z Louisem odjechalismy.
- Masz prawo jazdy?- przerwał niezręczną ciszę.
- Mam. Zdałam kilka miesięcy temu. Jakoś wyszło, że źle mi się kojarzy jazda samochodem.- powiedziałam prawdę.
- Dlaczego?
- Musiałam je zdać, ale nie z własnej woli. Co tydzień,, rodzice" kazali mi jeździć z Bradem na wycieczki. Prościej mówiąc chcieli pokazać jak oni się nie poświęcają dla mnie. Oczywiście tylko przed paparazzi musiałam zgrywać.
- Dobra, zapomnij już o tym. Dzwoniłaś do ciotki?
- Zapomniałam, ale poczekaj teraz to zrobię.- szybko wyjęłam z kieszeni mojego Sony.Wybrałam odpowiedni numer.
( rozmowa)
- Halo?
- Cześć ciociu tu Isabella.
- Cześć kochana. Coś cię trapi,  że dzwonisz?
- Mam taki problem... Znaczy wczoraj rodzice mnie wywalili. 
- O matko! Nie poznaje własnej siostry. To okropne. Jak można być takim bezczelnym człowiekiem.
- Chciałabym się spytać czy na jakiś czas mogłabym u ciebie zamieszkać? Jeżeli to nie problem.
- Oczywiście, że nie. Będzie mi i mojemu mężowi tak wesoło. Kiedy przejdziesz?
- Jutro. Muszę spakować swoje rzeczy.
- Dobra. Ja przygotuję pokój. Nie płacz bo szkoda łez na takie potwory!
- Dziękuję. Do zobaczenia.
- Pa
( koniec rozmowy)
- I?- zapytał
- Przyjęła mnie. 
- To dobrze. Może spakujesz się i pojedziemy na wycieczkę?
- Boję się tam iść. Oni są nienormalni,
- Spokojnie będę tam z tobą. Damy radę.
Pokierowalam go do domu. Strasznie się bałam spotkania z nimi. Wiedziałam, że jest ze mną Lou. Jednak 

środa, 24 grudnia 2014

Rozdział 3 ,, No to zaczynamy nowe życie''

Zamknęłam drzwi i kierowałam się do salonu, ale to co tam zobaczyłam było...
 Było bardzo zabawne. Na sofie siedział chyba Zayn ze swoją dziewczyną i całowali się. Po podłodze turlali się Harry z Liam'em, a Niall i Louis śmiali się z tego wszystkiego podobnie do mnie. Chwila przecież ich tu miało nie być? O czy ja myślę to w końcu ich dom.
 Jednak po moim oficjalnym wejściu nastała cisza.
- Louis czemu nam nie powiedziałeś, że będziemy mieć takiego pięknego gościa?- odezwał się loczek. Moje policzki oblała fala czerwieni.
- Właśnie! Chciałem wam kogoś przedstawić.- podszedł do mnie i objął mnie ramieniem- To jest moja przyjaciółka Isabella. Isabella ten mulat co obściskuje się na kanapie to Zayn.- dobrze myślałam.- jego dziewczyna to Perrie, ci dwaj na ziemi to Liam i Harry, a ten obok mnie to Niall.
- Hej. Miło mi cie poznać!- podeszła do mnie Perrie.
- Mnie również.- wstydliwie wydukałam.
- Wreszcie jakaś  laska nie licząc mnie i Sophie. Już nas widzę w CH.- przedstawiała mi plan.
- Miałaś ich poznać na imprezie, ale cóż znasz tych debili teraz. Będziesz się czuła raźniej.- Gdy powiedział DEBILI wszyscy powiedzieli ,, Ej no''.
- Tak, to dobrze.- Czułam się troszkę dziwnie. Co ja gadam nie troszkę!
- Panowie pozwólcie mi, że zapoznam się bardziej z Isabellą.- oznajmiła wszystkim blondynka.
- Ej Malik! Czemu twoja dziewczyna zabiera nam śliczną koleżankę?!- zapytał Harry z szarmanckim uśmieszkiem.
Nie usłyszałam dalszej rozmowy, ponieważ weszliśmy do jakiegoś pokoju.
- Czuj się jak u siebie.- oznajmiła mi farbowana- Skąd znasz Lou? Nie żebym była wścibska tylko tak z ciekawości.
- Wpadłam na niego w parku, a później spotkałam w CH. Jakoś wyszło, że się zaprzyjaźniliśmy.
- Czym się interesujesz? Bo ja jak zapewne wiesz to śpiewam. Mam też takie małe hobby: zbieram okulary z każdego kraju mam już 27 par!
- Lubie śpiewać i tańczyć, ale tak tylko dla siebie. Co do okularów to nieźle.- czułam, że to może być przyjaźń, jednak nie wiem czy na zawsze.
- Czemu dla siebie? Pasje powinno się rozwijać. Widzisz jakbym nie zaśpiewała przed kimś to nie wiedziałabym, że powinnam wstąpić do X-factora. 
- Ciotka mnie troszkę uczyła grać i śpiewać, ale w dzieciństwie. Później przerwałam ćwiczenia z racji, że rodzice zabronili mi się z nią spotykać.
- Rozumiem. Przepraszam, że tak nacisnęłam. Jeszcze jedno pytanie. Ile masz lat?
- Kilka dni temu obchodziłam osiemnastkę.
- To się zabawiłaś! Ja miałam kilka miesięcy temu. Tak się upiłam, że wolę nie kończyć historii.
- Tak średnio wyszła mi zabawa, ale może i dobrze jeszcze bym zrobiła coś niechcianego. 
-Napijesz się czegoś? Zamierzam iść po picie więc pytam.
- Z chęcią. - jak ja siebie nie cierpię. Cały czas jestem spięta i wychodzę na jakiegoś towarzyskiego odludka.
- Wyluzuj się. Wiem co czujesz, jak tu pierwszy raz trafiłam czułam się tak samo. Piątka zwariowanych chłopaków plus ja.- wyszła 
Podczas jej nieobecności zaczęłam rozglądać się po pokoju. Jestem ciekawa czy ona mieszka z nimi, ale na to wygląda. Nie sądzę, żeby Zayn lubił spać w różowej sypialni. Wszystko było tu ładne, ale nie w moim stylu. Za różowo. Nagle w pokoju rozległo się głośne walenie w drzwi.  Wzdrygnęłam się na ten dźwięk, jednak podbiegłam do drzwi i je otworzyłam. Do pokoju weszła Perrie z tacką na której były ciastka i dwie szklanki z sokiem. 
- Przestraszyłaś mnie!- rozpoczęłam rozmowę.
- Sorry, zapomniałam zostawić otwartych drzwi.Częstuj się. Śmiało. Chociaż piekł je Niall nie są spalone!
- Nie sądziłam, że chłopak jest aż tak kreatywny. - wzięłam do ust ciastko, które okazało się przepyszne. 
- Uwierz mi, że ja też.- wybuchnęła śmiechem.- Pomimo, iż znam cię kilka minut, stwierdzam, że jesteś zabawniejsza od Eleanor. Ta to nawet śmiech ma wymuszony.
- Kim jest ta Eleanor? 
- Dziewczyna Louisa. Nie martw się to tylko ustawka.- powiedziała to z współczuciem.
- Czemu mam się martwić? Błagam cię wydawałaś się fana, czemu musisz mówić jak dzieci w podstawówce. -Udawałam
- Jak tak możesz!- załapała żarcik
- Dobra, dobra. Przyznam się, że nie spotkałam śmieszniejszej dziewczyny.- może powiedziałam to dlatego, że nie rozmawiałam z inną dziewczyną? Racja to to.
- Opowiedz mi więcej o sobie.
- No, ale co chcesz mnie więcej wiedzieć?
- No np. gdzie mieszkasz? Dobre pytanie.- właśnie, że nie dobre. Zapomniałam przecież miałam jeszcze dzwonić do ciotki!
- No mieszkałam w Londynie, a aktualnie nie mam gdzie.- mój uśmiech od razu mi zszedł.- to dosyć długa i nużąca historia, ale może kiedyś o niej ci opowiem. Na  razie nie jestem gotowa.
- Rozumiem. Dzisiaj cały czas nie trafiam tymi pytaniami.
-  A tam. Wiesz dzisiaj zaczynam nowe, lepsze życie. Zero dołowania się.- ta chwila miała być radosna i taka jest.
- Ok. Za bardzo to nie wiem o co chodzi, ale mam pomysł. Może zostaniesz dzisiaj na noc, a jutro wybierzemy się na zakupy?- propozycja świetna
- Kusząca propozycja, ale no sama nie wiem. Przecież nie mam nawet ciuchów i kosmetyków...- ciągnęłam.
- Z kim ty gadasz? Czy ja wyglądam na źle ubraną wampirzyce.
- Chyba dobrze ubraną i wymalowaną wampirzyce- zaczęłyśmy się śmiać.
- Postanowione. Zostajesz. Nie ma odwrotów- Sprytna.
- Ok. Może pójdę do sklepu coś kupić?- zaproponowałam
- Jeżeli trafisz to idź śmiało.
- Mam nadzieje, że trafie.
- W sumie poszłabym z tobą, ale może przygotuje tu filmy. Proszę nie miej mi tego za złe.- błagała
- Spoko. To może któryś z chłopaków ze mną pójdzie- krzyknęłam zza drzwi.
Zeszłam po schodach i kierowałam się kamiennym korytarzem do salony, skąd dobiegały głosy 1D.
- Louis, pójdziesz ze mną do sklepu? Poszłabym sama, ale jestem w tej dzielnicy pierwszy raz...- zapytałam. 
- Czemu Louis? Masz nas!- krzyknął Niall z Harrym.
- Jesteście dziwni.- stwierdziłam
- Ok.
Louis wyszedł ze mną z salonu. Gdy dotarliśmy do drzwi głównych zaczął ubierać buty podobnie do mnie. Puścił mnie pierwszą w drzwiach. 
- Czy Perrie cie nie zamęcza? Gdy dorwie kogoś kto jest chodź trochę do niej podobny zabiera go do swojej jaskini. 
- Aż tak z nią źle. Nie wygląda na taką- oburzyłam się. Po chwili Louis zaczął się śmiać.
- Nie, nie. Jak ci się u nas podoba?- zapytał
- Ładna villa. Macie naprawdę fajnie. Zachowuje cie się jak bracia.
- Jak musimy tyle czasu razem spędzać to się nie dziw. Ma też gorze dni.
- Jak w małżeństwie? 
- Dokładnie. Co wymyśliłaś z tym mieszkaniem?
- Tak jak myślałam zapytam się ciotki, a dzisiaj zaprosiła mnie na noc Pezz.- odpowiedziałam, ale po chwili dodałam- Nie masz nic przeciwko?
- Nie. Skąd, że. Nawet jestem bardziej zadowolony, że się rozerwiesz. Właściwie po co pędzimy tak do tego sklepu?
- Po jakieś chipsy, picie, ciastka bo te od Niall'a zjadłam.
- Mnie też smakowały. Cały czas jedno pytanie nie daje mi spokoju.
- Jakie?
- Skoro rodzice cie nie wychowali to kto?- zbiło mnie z tropu.
- Nikt. Czasem ciotka pomagała mi w nauce, ale to raz na kilka miesięcy, gdy nie było nikogo w domu. Sama się nauczyłam co jest dobre, a co złe. W dzieciństwie zajmowała się mną niańka Emily. Była bardzo miła, ale dostała życiową szanse na pracę w USA. Po co miała zajmować rozwydrzonym bachorem jak mogła spełniać marzenia. ,,Rodzice''- cudzysłów- uznali, że już mi nikt nie potrzebny. Z czasem do tego przywyknęłam i tak jestem teraz zmienioną sobą.
- Twoja historia jest smutna, ale też opowiada o tym jak wychowałaś samą siebie na ludzi nie mając pojęcia jakie jest naprawdę życie.
- Na początku nie wiedziałam jakie jest, ale szybko się przekonałam, że tylko chwile są wesołe , a nie całe życie.
- Nie wiem co powiedzieć.
- Nic nie musisz mówić. Inni mają gorzej. Według mnie strasznie przesadzam z tym moim dziecinnym zachowaniem.
- Jesteś dwa razy więcej dojrzalsza niż ja. Najgorsze jest udawanie. Tak jak ten twój związek z tym Bradleyem i mój z Eleanor. 
- Skoro nie chcą mnie w domu to ja zerwę z nim. W końcu już im nie muszę się podporządkowywać. 
- Odważna decyzja. Szkoda, że ja tak nie mogę.
- Dla dobra zespołu? - zapytałam
Chłopak chwile się zastanawiał.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Czeeeść <3 Jak tam przygotowywania do Wigilii? U mnie już wszystko gotowe. Wiem, że już mówiłam Wesołych Świąt, ale powiem jeszcze raz tylko inaczej. Bądźcie szczęśliwi w te Święta.
Rozdział jest nie tylko dodany z okazji Świąt, ale i również z okazji urodzin Louisa!!! Mojego ulubieńca i głównego bohatera tego opowiadania. 
Co do następnego rozdziału to nie wiem kiedy go dodam, ale przypuszczam, że w sobotę <3 Dzięki za miłe komentarze. Pozdrawiam wszystkich czytelników <3 :*


poniedziałek, 22 grudnia 2014

Rozdział 2 Część 2 ,, Nic nie dzieje się przypadkiem''

Uhm.... Czemu ja ciągle narzekam? Mam dach nad głową. Poprawka. Ekskluzywny dach nad głową, a inni głodują. Gdyby nie fakt, że wszyscy wokół mnie oszukują nie miałabym na co wzdychać.

Pokój ciotki był fioletowy. Wszystko było idealnie poukładane. Jednym słowem ideał. Niczemu się nie dziwę iż Ana zawsze była i jest perfekcjonistką. Zaścieliłam łóżko i poszłam w kierunku łazienki. Na koszu leżały czyste ciuchy i karteczka:

Nie zdążyłam dać ci prezentu, a w tej chwili nie masz w co się ubrać wiec potraktuj to jako maleńki upominek. Niestety zadzwonili z pracy i musiałam się tam wcześnie wstawić. Rozumiesz mnie. W kuchni na stolę zostawiłam śniadanie i kluczyki. Przydadzą ci się kiedyś. Czuj się jak u siebie w domu. 
                                                                                               Ciotka Ana!
















Po przeczytaniu karteczki. Ściągnęłam brudne już ciuchy i weszłam do kabiny prysznicowej. Ziemne krople spływały po moim ciele. W kącie zauważyłam płyn o zapachu zielonej herbaty i mięty. Wzięłam trochę na rękę i delikatnie rozprowadziłam go po ciele. Kilku minutowa kąpiel, a rozkosz niesamowita. Wytarłam cialo w biały recznik, rozczesalam włosy i ułożyłam je w koka. Na twarz nałożyłam puder, a moje rzesy zostały pokryte czarnym tuszem. Pewnie dziwicie się dlaczego nie potne się skoro mam takie problemy. Odpowiedź jest prosta inni chorują i daliby wsztstko za zycie. Chociaż kto wie do czego doprowadzą mnie ,,rodzice''.

Ciotka nie kłamała i rzeczywiście zostawiła dla mnie pyszne śniadanie. Uhm. Uwielbiam naleśniczki. Po posiłku umyłam talerz i wzięłam plecak z myślą, że już na mnie pora. Otworzyłam drzwi po czym zamknęłam je na klucz. Ruszyłam w stronę drogi głównej. Ostatni raz spojrzałam na ten jakże uroczy dom.
Hmm, a teraz jakby się dostać do domu? Moje rozwiązanie przyszło wcześniej niż się spodziewałam. Zauważyłam przystanek autobusowy. Z tego co wiem znajduję się teraz na ulicy Strange Street. Mój pojazd powinien pojawić się dopiero za dwadzieścia minut.
Nikogo w pobliżu nie było, a jak skoro dzieci są pewnie w szkole, a dorośli w pracy. Usiadłam na metalowej ławce i włączyłam telefon. Ooo nie uwierzycie siedemdziesiąt jeden nieodebranych połączeń i jeden SMS od Louisa.

Od Louisa
Do Isabella
Co u ciebie słychać? Strasznie się nudzę!! Ty, ja za godzinę w parku tym co się spotkaliśmy.
Louis xxx
Czyli zamiast jechać do domu jadę do parku? Śmierdzę i oczywiście, że tak mu się nie pokaże. Poprawka o ile w ogóle. 
Napisałam SMS z odpowiedzią:
Nijak jestem w drodze do domu. No powiedzmy, że przyjdę, ale nie dla ciebie :P.
Nim się obejrzałam przede mną stał niebieski autobus. Po wejściu zakupiłam bilet i usiadłam z tyłu w kącie. Włożyłam do uszu słuchawki i puściłam nowy album Taylor Swift. Cała droga minęła szybko i dobrze bo strasznie tu śmierdziało. Nie żebym była wybredna, ale pewien pan po prostu przesadził z alkoholem o jakieś kilka dni. Między przystankiem, a domem było mniej więcej pięć minut drogi. Chwile myślenia i droga została przebyta. Weszłam na brązowy chodnik z kamienia. Gdy znalazłam się przed drzwiami wyciągnęłam z kieszenie ciężki klucz do domu. Przekręciłam nim zamek i już znalazłam się w domu nieszczęścia. Pierwsze co mnie spotkało to krzyki matki:
- Isabella gdzie ty byłaś?! Czemu nie odwiedziłaś Bradley? Mam cie dosyć!! Jak tak możesz?!- ignorowałam, ale w końcu wybuchnęłam.
- Wsadź sobie w tyłek tego lalusia!! Mam osiemnaście lat i jeżeli zaraz zaczniesz gadać jaka to posłuszna jest Rebeca to po prostu wyjdę! Daj mi spokój! Jak mi cie brakowało to cie nie było, a więc i teraz cie nie będzie.- wykrzyczałam ze złością w oczach. Jej mina bezcenna. 

Chwile tak stałam i wpatrywałam się w jej oczy. Kilka razy otwierała usta by coś powiedzie, ale zaraz je zamykała. Może nie było po mnie widać, ale ta wymiana słów wiele mnie kosztowała. Szybko się otrząsnęłam i pobiegłam po schodach do swojego pokoju. Wzięłam z szafy czarną koszule i krótkie niebieskie spodenki. Zamknęłam się w łazience i zdjęłam ubrania. Napuściłam gorącej wody do wanny i dodałam pomarańczowy płyn do kąpieli. Dlaczego wcześniej wspomniałam, że śmierdzę? Odpowiedź prosta, u ciotki był zepsuty kran, a woda pomarańczowa. Dlaczego? Nie wiem i nie chce wiedzieć. Po chwili weszłam do wody i rozkoszowałam się ciepłem. 
Kilka minut i koniec. Wyszłam. Spędziłam 20 minut na babskich przygotowaniach aż w końcu wyszłam z łazienki. Założyłam czarne Vans'y.. Zeszłam po schodach, przy wejściu głównym czekałam matka z ojcem. 
- Jesteś nikim, beztalenciem i debilem, nic nie potrafisz. Rebeca to dziewczyna warta naśladowania. Możesz wynosić się z domu .Wstydzimy się ciebie!- wykrzyczał mi to prosto w twarz. 
Szybko wybiegłam z domu. Cały czas biegłam. Po moich policzkach spływał potok łez. Nim się obejrzałam znalazłam się w parku. W tym gdzie miałam się spotkać z TYM Louisem. Nie chciałam, żeby mnie zobaczył. Niestety ja zawsze mam pecha. Wywróciłam się. Z mojego kolana spływała krew. Wstałam i poszłam już dalej. Nagle tak jak kilka dni temu wpadłam na tego samego chłopaka. 
- Isabella co jest? Jezus co ci się stało?- zapytał z troską. Przytulił mnie! Dawno już nie czułam tego ciepła.
- Nnn..ii..c- wyjąkałam
- Chodź. Przecież widzę, że coś jest grane. Nie wiem co, ale porozmawiamy u mnie w domu.- złapał mnie za rękę, ale gdy zobaczył ranę na kolanie podniósł mnie.
- Nie musisz mnie nieść. Błagam nie cierpię żalu. Wiem, że chcesz dobrze, ale ja tego nie cierpię- zupełnie jakby mnie nie słuchał. 
-Cii.
Po chwili znajdowałam się już w jego ekskluzywnym samochodzie. Zapięłam pasy bezpieczeństwa tak jak i on i ruszyliśmy. Przez całą drogę było cicho dopóki się nie odezwał.
- Co się stało?- zapytał po raz 2. 
- Po co masz to wiedzieć. To po prostu wstyd!- zaczęłam łkać jeszcze bardziej.
- Bo chce ci pomóc. Właśnie od tego ma się przyjaciół.- powiedział  to z takim spokojem. Nie wiem dlaczego, ale bardzo mu ufam.
- Wczoraj gdy wracałam do domu zgubiłam się, ponieważ nigdy nie byłam w tamtych okolicach. Przez przypadek spotkałam moją ciotkę Ane, która rzekomo miała być w Australii. Przynajmniej tak twierdzili ,,rodzice''- zrobiłam cudzysłów w powietrzu.- To ona zawsze pocieszała mnie i zapraszała na Święta. Spędziłam u niej noc, Po powrocie do domu rodzice wygarneli mi co o mnie myślą: ,, Jesteś nikim, beztalenciem i debilem, nic nie potrafisz. Rebeca to dziewczyna warta naśladowania. Możesz wynosić się z domu .Wstydzimy się ciebie!''. Kilka dni temu usłyszałam, ze kupili mi dom na drugiej połowie miasta. Najgorsze jest to, że villa nie jest tylko moja, ale i również Brada. Ja nie chce z nim być! Na to wszystko on naprawdę zakochał się we mnie!- płakałam i płakałam.
- Przykro mi. Jeżeli nie masz gdzie mieszkać to przez jakiś czas możesz zajmować pokój w moim domu. Masz okropnych rodziców! Jak oni mogą!- mówił to z taką prawdą.
- Nie dzięki... nie wypada mi.To nie takie proste...- odparłam po kilku minutowym zastanowieniu się.
- Co nie jest proste. Wytłumaczę ci jak to będzie wyglądało, a wiec; spakujesz swoje rzeczy. Ja po ciebie przyjadę i już. - nawet w tej chwili próbował mnie rozśmieszyć niestety na marne. 
- Nie, jestem tylko kłopotem dla wszystkich, Tak w ogóle przepraszam, ale lepiej by było gdybyśmy skończyli naszą zna...- nie dokończyłam, ponieważ przerwał mi chłopak.
- Ty kłopotem?! Błagam cię! Nie zamierzam kończyć tej znajomości, ponieważ jesteś świetną dziewczyną! Jeżeli boisz się mieszkać w tym domu wariatów to powiedz mi w takim razie gdzie będziesz mieszkać?- zapytał
- Jak wcześniej wspomniałam mam ciotkę i jeżeli pozwoliłaby mi przez chwilę u niej się zapodziać to w tym czasie znalazłabym pracę.- słuchał bardzo uważnie , aż w końcu się zatrzymał. Otworzył mi drzwi i złapał za rękę.
- Nasz przyjaźń dopiero się zaczyna. Nie martw się w domu nikogo nie ma.- dodał gdy zobaczył moja minę.
- Po co mnie tu przywiozłeś?- nic nie powiedział.- Odpowiesz? Halo!
- Sorka zamyśliłem się. Napijesz się czegoś?
- Nie, dzięki. Jest tu gdzieś może łazienka?
- Prosto i po lewej. Serio myślałaś, że nie mamy tu łazienki? Co prawda Niall nie zawsze się kąpie, ale żeby ja?- Wybuchnął śmiechem. 
Poszłam tak jak prowadził korytarz. Łazienka była jak cztery moje! Pięknie urządzona. Ściany w kolorze miętowym. Stanęłam przy umywalce i delikatnie zmyłam resztki makijażu. Niestety nie nic ze sobą nie zabrałam, więc się nie pomaluje. Zamknęłam drzwi i kierowałam się do salonu, ale to co tam zobaczyłam było...
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Przepraszam za opóźnienie, ale wiecie jak teraz działa ta magia świąteczna. Co do rozdziału... szczególnie to on mi się nie podoba, wyobrażałam go sobie lepiej. No, ale nic. Sorka za błędy. Wszystkim życzę udanej przerwy od nauki! Nowy rozdział pojawi się być może w Środę. Zachęcam do czytania i komentowania. Chciałabym wiedzieć co myślicie o tym blogu. <3


wtorek, 16 grudnia 2014

Rozdział 2 Część 1 ,,Nic nie dzieje się przypadkiem''

Gdy.
*Isabella*
Ktoś zaczął mnie wołać, co było dla mnie wielkim zaskoczeniem, ponieważ nie mam przyjaciół. Obróciłam się w stronę sklepu, nikogo szczególnego tam nie widziałam. Jednak. Wołał mnie szatyn o niebieskich oczach. To nikt inny niż Louis. Taka sława zwróciła na mnie uwagę?! Co ja poczne?
- Isabella zaczekaj!! - Krzyczał
- Louis tak?- zapytam
- Tak to ja nie pamiętasz, spotkaliśmy się w parku.- Pewnie nie widział laski, która jeszcze go nie poznała. W takim razie to widocznie One Direction czy jak im tam promuje płytę.
- Pamiętam. Tak dla pewności.
- Widzisz mówiłem świat jest mały. Co u ciebie słychać?
- Nieźle.- kłamstwo
- Nie widać. Zaraz kończę podpisywanie, może pójdziemy na kawę?- jest zbyt pewny siebie.
- Możemy.- Odparłam
- To poczekaj na mnie 10 minut.- Mruknął do mnie.
Jak pójdę z nim na kawę to się spóźnię na spotkanie z Bradem. Jak ja go nienawidzę. Jest pusty. Zależy mu na sławie. Kolejna zapomniana rzecz. Firma ,,rodziców" jest znana na całym świecie dlatego też kamer mi nie brak.
Czas niezmiernie się wydłużał. To nie było 10 minut, jak powiedział chłopak tylko 30 minut. Wkońcu przybył.
- Sorry za spóźnienie. Fanki. To idziemy?- zapytał ubierając kurtkę.
- Pewnie.- Szara myszka się odezwała.
Szliśmy nie rozmawiając. Wreszcie zauważyłam Starbuks.
-Panie przodem.- jaki on uprzejmy.
- Dzięki- wymamrotałam.
Usiedliśmy w samym koncie. Chłopaka zapytał o moje zamówienie i poszedł za nie zapłacić. W tym samym czasie siedziałam nic nie robiąc. Nie wiem kiedy, ale zaczęłam nucić piosenkę. Byłam tak zajęta, że nie zauważyłam chłopaka, który już popijał kawę.
- Też ją lubię.- stwierdził
Ja nic niepowiedziałem tylko zrobiłam minę w stylu WTF.
- Chodzi mi o piosenkę, którą nuciłaś.
- Aha... Przepraszam, że no wiesz zepsółam ci słuch.- wyjąkałam.
- Nie, nie nie to było dobre, a nawet bardzo dobre. Zresztą przywyknąć można gdy się na co dzień słucha Harrego.- wybuchnął śmiechem, na co ja też się zaczęłam śmiać.
- Może opowiesz mi coś o sobie?- zapytał.
- Pewnie. Więc od wczoraj mam osiemnaście lat. Chodzę do liceum. Kiedyś byłam kujonem dlatego też nie mam przyjaciół, ale skończyłam z tym.
- Nie no spoko. Może nie uwierzysz, ale ja też byłem mega w nauce. Po kilku latach stwierdziłem, że to bez sensu. Jeżeli chodzi o rodziców... ?- to mnie dobiło. Nigdy nie mówiłam o tym nikomu. ,,Raz się żyje, raz się lata..."
-To trudny temat. Chcesz to ci opowiem. Moi rodzice nigdy nie interesowali się mną. Według nich byłam głupia i bezużyteczna. Każde święta i urodziny spędzałam sama płacząc. Widzisz kiedyś cały czas płakałam, a dziś prawie wogóle. Nauczyłam się iż to nie potrzebne. Mam też siostrę. Jest ona córeczką tatusia i mamusi. Idealna. Rodzice mają firmę. Mam też chłopaka. Nie sama go wybrałam lecz oni. Dla dobra biznesu. Nic do niego nie czuję. - wszystko to bardzo powoli i zrozumiale powiedziałam.
- Wow nie wiedziałem, że jesteś człowiekiem, który ma takie problemy.- jego miną zmieniała się z każdą chwilą.
- Ah przestańmy się dołować.
- Ok. Odpowiedz mi na jeszcze jedno pytanie. Czym się interesujesz?
- Lubię śpiewać, tańczyć, pisać wiersze. Niestety jak powiedziałam nie mam u nikogo wsparcia. Nawet przyjaciół.
*Louis*
Strasznie mi jej żal. Znam ją dwa dni, a naprawdę rozumiem ją. Ona też musi udawać związek. Szkoda, że niema wsparcia, rodziny. Przy mnie zawsze ktoś był, a ona jest cały czas sama. Muszę jej pomóc.
- Wiesz organizuje takie małe przyjęcie z chłopakami z zespółu. Może wpadniesz? Jest we wtorek wieczorem.- zaproponowałem
- Nie wiem.... Wy jesteście sławni, a ja no wiesz, że nie.- ona się strasznie boi towarzystwa.
- No proszę. Jeżeli chodzi ci o to, że nasza znajomość jest krótka i o sławę to nie martw się tym.
- Nie, nie o to. Bo widzisz ja bym przyszła tylko poprostu nie znam twoich przyjaciół.- odparła
- To poznasz. Proszę to mój numer. Zadzwoń jak się zdecydujesz.
- No nie wiem. Dzięki za ten numer. Zaraz dam ci mój. Poczekaj.- Zaczęła grzebać w swoim plecaku.
- Jest! Proszę.- podała mi zieloną karteczkę z jej telefonem.
- Przyjdziesz?- zapytałem
- Strasznie jesteś upierdliwy. Skoro nalegasz to tak.- Zaczęła się śmiać. Ma taki ładny śmiech. Eleanor w ogóle się nie uśmiecha. Chodzi mi o taki naturalny, a nie wymuszony przez paparazzi.
- Wiem. Będzie zarąbiście, daje słowo.- odparłem.
- Dzięki za niezły wypad, ale muszę już lecieć. Matka kazała mi spotkać się z tym debilem inaczej moim niby chłopakiem.
- Cała przyjemność po mojej stronie. Może odprowadzę cię?
-Lepiej nie. Naprawdę to miłe, ale co by sobie media pomyślały?- rzekła
-To Hej!
- Pa- ostatni raz zobaczyłem jej twarz i poszedłem do domu
.
*Isabell*

Hmm. Louis wydaje się być miłym chłopakiem. Jednak ja nie mogę wierzyć chłopakowi, którego znam zaledwie dwa dni.
Szłam i szłam uliczkami Londynu. Nigdy nie zwiedzałam za dużo świata. Nie miałam z kim.
Przez wielką gwiazdę nic sobie nie kupiłam. Trudno. W końcu muszę znaleźć pracę i mieszkanie bo w tym od rodziców nie będę nigdy mieszkać. Ciągle zastanawiam się gdzie mieszka moja ciotka. Chodziły plotki, że wprowadziła się do Australii. Nie wierze w tę opcję. Ona by mnie nigdy nie zostawiła.
Czy ja się zgubiłam? Prawda mam słabą orientację w terenie, ale żeby aż tak. Czemu akurat teraz?
W tej okolicy miasta były zwykłe, rodzinne domki. Piękne ogrody i psy w nich biegające. Dzieci ślicznie bawiące się. Ja tak nigdy nie wyglądałam. Nigdy nie byłam szczęśliwa. Wątpię, żebym taka kiedyś była. Nie mój klimat. 
W końcu zatrzymałam się przed jakimś. Nic szczególnego ławka, piec, ciotka, kwiaty. Chwila stop czy to jest moja ciotka Ana?- Kobieta chyba zauważyła, że przyglądam się jej. Nagle podbiegła do mnie. Odległość między nami wynosiła może 15 metrów. 
- Isabella?- zapytała
- Ciocia Ane?- Wow nasze miny bezcenne. 
- Kochanie. Nie widziałam cię tak dawno! Tak się zmieniłaś!- mówiła to z takim wielkim uśmiechem.- Co ty tu robisz?
- Wracałam z galerii, ale jak widać chyba zabłądziłam.- Mój dzień wcale nie jest taki zły.
- Chodź napijesz się czegoś, a później cie odwiozę.- cały czas coś mówiła.
- Ciociu, a ty nie jesteś w Australii?- chciałam dowiedzieć się czy moi rodzice są tacy źli i wredni jak myślałam.
- Australia? Prawda chciałam, ale skąd ty o tym wiesz? Marzyłam o tym jak miałam dziesięć lat, a teraz mam tu prace, dom , męża.- To mnie zbiło z tropu. 
- No moja matka tak twierdziła.
- Nie rozmawiałam z nią od roku. Wybacz, ale ja naprawdę nie wiem o co chodzi. Powiedz mi co tam słychać? Chodzi mi o rodziców i o Rebece.- Nigdy nie lubiła jej krzywych min.
 - Nic się nie zmieniło. Ciągle wyjeżdżają, a ja zostaje sama. Kilka dni temu dowiedziałam się, że kupili mi mieszkanie na drugim końcu Londynu.- Jaka ja byłam głupia. Myślałam iż Ana mnie zostawiła. Płakałam. Przecież to jest moja jedyna przyjaciółka.
- Zapomniałam.... . Kochanie ty moje. To wczoraj były twoje osiemnaste urodziny.- jednak pamiętała.
- Dobrze, że chociaż ty pamiętasz.- Nim się obejrzałam zaczęły napływać mi do oczu słone łzy.
- Nie martw się. Zawsze masz mnie. Jeśli chcesz to możesz u mnie zostać. Avan- (tak miał na imię mój wuj.) pojechał na delegację. Rano odwiozę cie.

Dużo rozmawiałyśmy. Po wypiciu pysznej herbaty położyłam się na miłym łóżku w gościnnej sypialni. Mój telefon dzwonił chyba z setki razy, ale nie odbierałam. Aż w końcu dostałam SMS. Nie zgadniecie od kogo. Od samego Louisa. Jakby na moim miejscu była fanka to chyba by wyleciała przez okno.
Od LOUISA
Do Isabella
Jak tam? Pewnie nudzisz się? Bez Louisa nudno jest. Ja niestety muszę iść na ,,randkę''. Odpisz. Louis xxx

Hmmm, ale jest sprytny. Myśli, że mnie tak po prostu poderwie. Nie ze mną takie numery.

Od Isabell
DO LOUISA
Nudno, ale lepiej spędzać czas z crazy ciotką niż siedzieć w domu. Dostane opieprz, że nie poszłam na randeczkę z Bradem. Szczerze nie interesuję mnie to. 
Isabella xxx

Więcej SMS nie było. Po kilku minutach usnęłam......

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Rozdział dedykowany dla czytelników. Proszę o jakieś komentarze. Naprawdę nie muszą być dłuuuuuugie. Wystarczą np; Czytam.
Same wyświetlenia o sobie nic nie mówią. Nie żebym do nich coś miała, ale sami wiecie o co chodzi. Rozdział pojawi się w sobotę albo w niedziele. Pozdrawiam <3 
Rozdział- 2 kom  

sobota, 6 grudnia 2014

Rozdział 1. ,, 18''

,,18"
Dzisiaj są moje osiemnaste urodziny. I co z tego? Jak i tak spędzam je sama we własnym pokoju. Rodziców nie ma bo pojechali na występ Reb. Znowu mam szlaban. Haha dobre, mój ojciec myśli, że jestem jego córeczką i go posłucham. Nigdy taka nie byłam i nie będę. Teraz robię makijaż, ponieważ szykuje się na spacer po smętnym Londynie. Wiem, uciekam z domu aby przejść się na spacer. Jaka ja niegrzeczna. Wychodząc ubrałam sweter i zamknęłam dom. Czemu moje życie jest takie głupie? 
W celu rozweselenia kupiłam sobie pyszne ciastko w pobliskiej kawiarni. To miejsce jest dla mnie bardzo ważne. To tu co roku spędzam urodziny. To właśnie tu po raz pierwszy uciekłam z domu. To tu płakałam po kłótni z rodzicami. 
Po zjedzeniu symbolicznego ciasteczka wyszłam z kawiarenki należącej do pewnej starszej kobiety. Błąkałam się po parku. Mimo późnej godziny niczego się nie bałam. Usiadłam na ławce i rozmyślałam nad swoim życiem. Wczoraj usłyszałam, że rodzice kupili mi mieszkanie na drugim końcu miasta. Każdy by się cieszył, ale nie ja. Wiem co mieli na myśli kupując je. Najprościej mówiąc chcieli mnie się pozbyć. 
Nagle na mojej skórze pojawiły się małe kropelki wody. Zaczęło padać. Uwielbiam deszcz. To tak jakby świat płakał ze mną. Czuje się wtedy taka osaczona prawdziwym towarzystwem. Nie wiem ile tak siedziałam, może 30 minut, a może nawet kilka godzin. Chcąc czy nie chcąc musiałam już iść. Jestem cała mokra. Na pewno będę jutro chora. Ulicami już nic nie jeździło. Nie mam pojęcia dlaczego, ale zaczęłam płakać. Patrząc na swoje buty przemierzałam drogę do domu. Niespodziewanie wpadłam na kogoś. To był strasznie przystojny chłopak. Ta twarz. Te oczy. Wszystko takie do kogoś podobne, ale do kogo? 
-Przepraszam. Jestem strasznie zamyślony.- Odezwał się swoim delikatnym głosem, podając mi rękę.
-Nie, to ja nie uważam, ale dzięki.- On był do kogoś podobny!
- Louis.- podał mi swoją rękę w celu przywitania się.
-Isabella- To jest ta gwiazda z tego zespołu One Direction .- Więc Louis co ty tutaj robisz?
- Spaceruje. Czyżby nie wolno?
-Nie tylko ja bym się obawiała fanek.
- Nie, ja też się ich obawiam. Po prostu chciałem być jak normalny chłopak.
- Miło mi cię poznać, ale jak nie wrócę zaraz do domu to będę miała przechlapane.
- Mnie również. Może jeszcze kiedyś się spotkamy, w końcu świat jest mały.
-Może. To cześć.-ostatni raz na niego spojrzałam i ruszyłam w stronę domu. Gwiazdor wielki się znalazł.

Droga minęła bardzo szybko, a nawet za szybko. Otworzyłam drzwi i weszłam do środka. Ku mojemu zdziwieniu w środku byli moi ,,rodzice'', primadonna i państwo Cynly. Czyli mój ,,chłopak'' z rodzicami. Cóż będzie się działo.

-Jezus! Isabella gdzieś ty była! Czemu jesteś w błocie?!- odezwała się troskliwa matka. Wstydzi się mnie.
- W parku. Lubie mieć błoto na sobie.- Nie witając się z ,,szanownymi'' gośćmi pobiegłam w stronę schodów.
- Miałaś szlaban!!-krzyknął ojczulek.
-Naprawdę? We własne urodziny nie mogę wyjść i pospacerować? Bo nikt o nich nie pamięta!! Zresztą jakbyś nie wiedział od dziś robię co chce!- wrzasnęłam
Z dołu było słychać przepraszania matki i ojca za moje zachowanie. Takie kłótnie to u mnie norma.
Po nich czuję się lepiej.  Pierwsze co zrobiłam to pobiegłam do łazienki aby wykąpać się. Jak na dzisiejszy dzień za dużo emocji. Czas na odpoczynek. Jednak nie tak prędko. Do pokoju weszła najbrzydsza bestia świata Reb.
-Wydaje ci się, że jesteś piękna i mądra? To się mylisz! Rodzice mają cie dość! Dlatego wyprowadzasz się! Jeżeli chodzi o Brada to on jest już mój.
-Weź sobie wszystko. Przynajmniej nie jestem taka jak ty i rodzice czyli zakłamana, a teraz wypieprzaj z pokoju!

Poszła sobie. Spokój święty nastał. Reb jest ode mnie młodsza o zaledwie dwa lata. Tańczy od kiedy umie chodzić. Najlepsza w kraju. Yhy jak dla mnie to najgorsza. Brad miał wybierać z kim będzie chodzić i jak na moje nie szczęście wybrał mnie. Ta się załamała!

Każdy ma w życiu pasję moją jest śpiewanie i pisanie jakiś tam wierszy. Dla mnie tylko to się liczy.  

Rozmyślałam tak jeszcze chwilę o usnęłam. 

Cały mój sen był poświęcony Louisowi. W sumie jest przystojny. Nie jestem jakąś ich fanką, ale on chyba ma dziewczynę. Jak mówiłam nigdy nikomu nie zaufam. Dzisiaj jest sobota. Pewnie będę leniuchować. Wiem, że rodzice nie interesują się mną, ale kase daja. Może pójdę do galerii. Dawno nie byłam bo nie miałam potrzeby. Dziewczyny w moim wieku latają tam codziennie, a ja kiedy potrzebuje. Wyciągnęłam z szafy jakieś ciuchy i poszłam do łazienki. Tam mycie 
zębów, włosy, makijaż. I tyle. Czasami myślę sobie, że może ja coś zrobiłam rodzicą, ale nie. Założyłam jeszcze mój plecaczek w stylu vintage i ruszyłam do kuchni. Zapomniałam wspomnieć, że mam ciotkę Ane. Siostra matki. Tak jak ja i Reb tak ona i matka nie mają nic wspólnego. To ona nauczyła mnie grać na pianinie. Gdy dwa lata temu ojciec dowiedział się o tych spotkaniach, wywalił ją na zbity pysk. Od tego czasu nasz kontakt urwał się. Czasem przysyła mi prezenty. Właśnie ten plecak dostałam od niej. 

W kuchni nikogo nie było i chwała Bogu. Wzięłam tylko zimną wodę z lodówki i jabłko. Wymarzone śniadanie. Rodzice w pracy, a wiedźma pewnie.... W sumie to nie wiem gdzie ona jest. Zamknęłam dom i ugryzłam jabłko. Chociaż mam prawo jazdy i auto wolę iść pieszo jak za dawnych lat. W Londynie mamy baardzo dużo galerii. Szczególnie często nie chodzę do żadnej z nich. Najbliższa jest oddalona ode mnie o zaledwie dwa kilometry. Więc po co niszczyć środowisko spalinami samochodu. Szłam powolnym krokiem. Od kiedy kariera Reb zaczęła się rozwijać, ja tym samym zaczęłam chodzić po parkach bez celu. W mojej kieszeni zaczęło coś wibrować, a dokładnie mój telefon.
- Halo?
- Isabella gdzie ty jesteś?
- Troskliwa mama się znalazła. W drodze do galerii. A co? Nie zarobisz mi.-  może trochę za bardzo oschle odpowiedziałam, ale straciłam dla nich szacunek.
- Nie pozwalaj sobie. To ja cię wychowałam. To ja o ciebie dbałam. Przechodząc do rzeczy jak już wrócisz to odwiedź Brada wkońcu musisz go przeprosić.
- Ta jasne.- rozłączyłam się.
Droga do galerii nie ciągnęła się wieki. W 30 minut byłam już na miejscu. Strasznie dużo tu ludzi. Jak ja nie cierpię takich miejsc. Jestem typem samotnika. Jeju ile ludzi. Na samym początku pójdę do empika, potrzebuję kupić jakąś książkę czy coś nawet nie wiem. Jak na moje nie szczęście właśnie w tym sklepie odbywało się wielkie podpisywanie albumów jakiegoś zespołu. Skąd to wiem proste zauważyłam skaczące i płaczące dziewczyny. Już miałam wychodzić gdy... 

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~`
To jest 1 rozdział. Proszę o KOMENTARZE. Next=1 Komentarz.

piątek, 5 grudnia 2014

Prolog

Prolog
Nigdy nie miałam rodziców. Znaczy prawdziwych takich interesujących się mną. Prawnie byli oni moimi rodzicami, ale tak naprawdę to ich nie było. Woleli spędzać czas z Rebeccą- moją ,,siostrą''. Byłam ta gorsza. Głupsza jak to mawiała matka. Pamiętam święta i urodziny spędzone pod łóżkiem. Płakałam. Z czasem przywyknęłam do tego, że nie mam na kogo liczyć. Nikomu już nie zaufam. Z przyjaciółmi jest tak samo, nigdy ich nie miałam i mieć nie będę. To bez sensu, lecą tylko na kasę ojca i matki. Mój ,,chłopak'' jest ze mną bo mu ojciec kazał podobnie jak mi. Dobrze pamiętam siebie kilka lat temu. Siedziałam z książką i zakuwałam na przerwie. Śmiali się: ,,Kujonka'' ,,I co ci z nauki''. Ignorowałam. I dobrze, teraz przynajmniej nie mam żadnych pretensji do siebie. Przeciętna nastolatka cieszyła by się, że rodzice dają jej kasę i wolność, że ma najprzystojniejszego chłopaka w elitarnej szkole. Ja nie jestem zwykła. Ja jestem inna. Pomyśleć, że przesadzam i, że jestem samolubna. Może i jestem, ale mimo dziś skończonych osiemnastu lat, wiem, że takim trzeba być w życiu czyli twardym i rozsądnym człowiekiem. 
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
TAK to jest Prolog. Proszę o zostawianie komentarzy. Bo nie wiem czy ten blog ma być prowadzony.