Gdy.
*Isabella*
Ktoś zaczął mnie wołać, co było dla mnie wielkim zaskoczeniem, ponieważ nie mam przyjaciół. Obróciłam się w stronę sklepu, nikogo szczególnego tam nie widziałam. Jednak. Wołał mnie szatyn o niebieskich oczach. To nikt inny niż Louis. Taka sława zwróciła na mnie uwagę?! Co ja poczne?
- Isabella zaczekaj!! - Krzyczał
- Louis tak?- zapytam
- Tak to ja nie pamiętasz, spotkaliśmy się w parku.- Pewnie nie widział laski, która jeszcze go nie poznała. W takim razie to widocznie One Direction czy jak im tam promuje płytę.
- Pamiętam. Tak dla pewności.
- Widzisz mówiłem świat jest mały. Co u ciebie słychać?
- Nieźle.- kłamstwo
- Nie widać. Zaraz kończę podpisywanie, może pójdziemy na kawę?- jest zbyt pewny siebie.
- Możemy.- Odparłam
- To poczekaj na mnie 10 minut.- Mruknął do mnie.
Jak pójdę z nim na kawę to się spóźnię na spotkanie z Bradem. Jak ja go nienawidzę. Jest pusty. Zależy mu na sławie. Kolejna zapomniana rzecz. Firma ,,rodziców" jest znana na całym świecie dlatego też kamer mi nie brak.
Czas niezmiernie się wydłużał. To nie było 10 minut, jak powiedział chłopak tylko 30 minut. Wkońcu przybył.
- Sorry za spóźnienie. Fanki. To idziemy?- zapytał ubierając kurtkę.
- Pewnie.- Szara myszka się odezwała.
Szliśmy nie rozmawiając. Wreszcie zauważyłam Starbuks.
-Panie przodem.- jaki on uprzejmy.
- Dzięki- wymamrotałam.
Usiedliśmy w samym koncie. Chłopaka zapytał o moje zamówienie i poszedł za nie zapłacić. W tym samym czasie siedziałam nic nie robiąc. Nie wiem kiedy, ale zaczęłam nucić piosenkę. Byłam tak zajęta, że nie zauważyłam chłopaka, który już popijał kawę.
- Też ją lubię.- stwierdził
Ja nic niepowiedziałem tylko zrobiłam minę w stylu WTF.
- Chodzi mi o piosenkę, którą nuciłaś.
- Aha... Przepraszam, że no wiesz zepsółam ci słuch.- wyjąkałam.
- Nie, nie nie to było dobre, a nawet bardzo dobre. Zresztą przywyknąć można gdy się na co dzień słucha Harrego.- wybuchnął śmiechem, na co ja też się zaczęłam śmiać.
- Może opowiesz mi coś o sobie?- zapytał.
- Pewnie. Więc od wczoraj mam osiemnaście lat. Chodzę do liceum. Kiedyś byłam kujonem dlatego też nie mam przyjaciół, ale skończyłam z tym.
- Nie no spoko. Może nie uwierzysz, ale ja też byłem mega w nauce. Po kilku latach stwierdziłem, że to bez sensu. Jeżeli chodzi o rodziców... ?- to mnie dobiło. Nigdy nie mówiłam o tym nikomu. ,,Raz się żyje, raz się lata..."
-To trudny temat. Chcesz to ci opowiem. Moi rodzice nigdy nie interesowali się mną. Według nich byłam głupia i bezużyteczna. Każde święta i urodziny spędzałam sama płacząc. Widzisz kiedyś cały czas płakałam, a dziś prawie wogóle. Nauczyłam się iż to nie potrzebne. Mam też siostrę. Jest ona córeczką tatusia i mamusi. Idealna. Rodzice mają firmę. Mam też chłopaka. Nie sama go wybrałam lecz oni. Dla dobra biznesu. Nic do niego nie czuję. - wszystko to bardzo powoli i zrozumiale powiedziałam.
- Wow nie wiedziałem, że jesteś człowiekiem, który ma takie problemy.- jego miną zmieniała się z każdą chwilą.
- Ah przestańmy się dołować.
- Ok. Odpowiedz mi na jeszcze jedno pytanie. Czym się interesujesz?
- Lubię śpiewać, tańczyć, pisać wiersze. Niestety jak powiedziałam nie mam u nikogo wsparcia. Nawet przyjaciół.
*Louis*
Strasznie mi jej żal. Znam ją dwa dni, a naprawdę rozumiem ją. Ona też musi udawać związek. Szkoda, że niema wsparcia, rodziny. Przy mnie zawsze ktoś był, a ona jest cały czas sama. Muszę jej pomóc.
- Wiesz organizuje takie małe przyjęcie z chłopakami z zespółu. Może wpadniesz? Jest we wtorek wieczorem.- zaproponowałem
- Nie wiem.... Wy jesteście sławni, a ja no wiesz, że nie.- ona się strasznie boi towarzystwa.
- No proszę. Jeżeli chodzi ci o to, że nasza znajomość jest krótka i o sławę to nie martw się tym.
- Nie, nie o to. Bo widzisz ja bym przyszła tylko poprostu nie znam twoich przyjaciół.- odparła
- To poznasz. Proszę to mój numer. Zadzwoń jak się zdecydujesz.
- No nie wiem. Dzięki za ten numer. Zaraz dam ci mój. Poczekaj.- Zaczęła grzebać w swoim plecaku.
- Jest! Proszę.- podała mi zieloną karteczkę z jej telefonem.
- Przyjdziesz?- zapytałem
- Strasznie jesteś upierdliwy. Skoro nalegasz to tak.- Zaczęła się śmiać. Ma taki ładny śmiech. Eleanor w ogóle się nie uśmiecha. Chodzi mi o taki naturalny, a nie wymuszony przez paparazzi.
- Wiem. Będzie zarąbiście, daje słowo.- odparłem.
- Dzięki za niezły wypad, ale muszę już lecieć. Matka kazała mi spotkać się z tym debilem inaczej moim niby chłopakiem.
- Cała przyjemność po mojej stronie. Może odprowadzę cię?
-Lepiej nie. Naprawdę to miłe, ale co by sobie media pomyślały?- rzekła
-To Hej!
- Pa- ostatni raz zobaczyłem jej twarz i poszedłem do domu
*Isabella*
Ktoś zaczął mnie wołać, co było dla mnie wielkim zaskoczeniem, ponieważ nie mam przyjaciół. Obróciłam się w stronę sklepu, nikogo szczególnego tam nie widziałam. Jednak. Wołał mnie szatyn o niebieskich oczach. To nikt inny niż Louis. Taka sława zwróciła na mnie uwagę?! Co ja poczne?
- Isabella zaczekaj!! - Krzyczał
- Louis tak?- zapytam
- Tak to ja nie pamiętasz, spotkaliśmy się w parku.- Pewnie nie widział laski, która jeszcze go nie poznała. W takim razie to widocznie One Direction czy jak im tam promuje płytę.
- Pamiętam. Tak dla pewności.
- Widzisz mówiłem świat jest mały. Co u ciebie słychać?
- Nieźle.- kłamstwo
- Nie widać. Zaraz kończę podpisywanie, może pójdziemy na kawę?- jest zbyt pewny siebie.
- Możemy.- Odparłam
- To poczekaj na mnie 10 minut.- Mruknął do mnie.
Jak pójdę z nim na kawę to się spóźnię na spotkanie z Bradem. Jak ja go nienawidzę. Jest pusty. Zależy mu na sławie. Kolejna zapomniana rzecz. Firma ,,rodziców" jest znana na całym świecie dlatego też kamer mi nie brak.
Czas niezmiernie się wydłużał. To nie było 10 minut, jak powiedział chłopak tylko 30 minut. Wkońcu przybył.
- Sorry za spóźnienie. Fanki. To idziemy?- zapytał ubierając kurtkę.
- Pewnie.- Szara myszka się odezwała.
Szliśmy nie rozmawiając. Wreszcie zauważyłam Starbuks.
-Panie przodem.- jaki on uprzejmy.
- Dzięki- wymamrotałam.
Usiedliśmy w samym koncie. Chłopaka zapytał o moje zamówienie i poszedł za nie zapłacić. W tym samym czasie siedziałam nic nie robiąc. Nie wiem kiedy, ale zaczęłam nucić piosenkę. Byłam tak zajęta, że nie zauważyłam chłopaka, który już popijał kawę.
- Też ją lubię.- stwierdził
Ja nic niepowiedziałem tylko zrobiłam minę w stylu WTF.
- Chodzi mi o piosenkę, którą nuciłaś.
- Aha... Przepraszam, że no wiesz zepsółam ci słuch.- wyjąkałam.
- Nie, nie nie to było dobre, a nawet bardzo dobre. Zresztą przywyknąć można gdy się na co dzień słucha Harrego.- wybuchnął śmiechem, na co ja też się zaczęłam śmiać.
- Może opowiesz mi coś o sobie?- zapytał.
- Pewnie. Więc od wczoraj mam osiemnaście lat. Chodzę do liceum. Kiedyś byłam kujonem dlatego też nie mam przyjaciół, ale skończyłam z tym.
- Nie no spoko. Może nie uwierzysz, ale ja też byłem mega w nauce. Po kilku latach stwierdziłem, że to bez sensu. Jeżeli chodzi o rodziców... ?- to mnie dobiło. Nigdy nie mówiłam o tym nikomu. ,,Raz się żyje, raz się lata..."
-To trudny temat. Chcesz to ci opowiem. Moi rodzice nigdy nie interesowali się mną. Według nich byłam głupia i bezużyteczna. Każde święta i urodziny spędzałam sama płacząc. Widzisz kiedyś cały czas płakałam, a dziś prawie wogóle. Nauczyłam się iż to nie potrzebne. Mam też siostrę. Jest ona córeczką tatusia i mamusi. Idealna. Rodzice mają firmę. Mam też chłopaka. Nie sama go wybrałam lecz oni. Dla dobra biznesu. Nic do niego nie czuję. - wszystko to bardzo powoli i zrozumiale powiedziałam.
- Wow nie wiedziałem, że jesteś człowiekiem, który ma takie problemy.- jego miną zmieniała się z każdą chwilą.
- Ah przestańmy się dołować.
- Ok. Odpowiedz mi na jeszcze jedno pytanie. Czym się interesujesz?
- Lubię śpiewać, tańczyć, pisać wiersze. Niestety jak powiedziałam nie mam u nikogo wsparcia. Nawet przyjaciół.
*Louis*
Strasznie mi jej żal. Znam ją dwa dni, a naprawdę rozumiem ją. Ona też musi udawać związek. Szkoda, że niema wsparcia, rodziny. Przy mnie zawsze ktoś był, a ona jest cały czas sama. Muszę jej pomóc.
- Wiesz organizuje takie małe przyjęcie z chłopakami z zespółu. Może wpadniesz? Jest we wtorek wieczorem.- zaproponowałem
- Nie wiem.... Wy jesteście sławni, a ja no wiesz, że nie.- ona się strasznie boi towarzystwa.
- No proszę. Jeżeli chodzi ci o to, że nasza znajomość jest krótka i o sławę to nie martw się tym.
- Nie, nie o to. Bo widzisz ja bym przyszła tylko poprostu nie znam twoich przyjaciół.- odparła
- To poznasz. Proszę to mój numer. Zadzwoń jak się zdecydujesz.
- No nie wiem. Dzięki za ten numer. Zaraz dam ci mój. Poczekaj.- Zaczęła grzebać w swoim plecaku.
- Jest! Proszę.- podała mi zieloną karteczkę z jej telefonem.
- Przyjdziesz?- zapytałem
- Strasznie jesteś upierdliwy. Skoro nalegasz to tak.- Zaczęła się śmiać. Ma taki ładny śmiech. Eleanor w ogóle się nie uśmiecha. Chodzi mi o taki naturalny, a nie wymuszony przez paparazzi.
- Wiem. Będzie zarąbiście, daje słowo.- odparłem.
- Dzięki za niezły wypad, ale muszę już lecieć. Matka kazała mi spotkać się z tym debilem inaczej moim niby chłopakiem.
- Cała przyjemność po mojej stronie. Może odprowadzę cię?
-Lepiej nie. Naprawdę to miłe, ale co by sobie media pomyślały?- rzekła
-To Hej!
- Pa- ostatni raz zobaczyłem jej twarz i poszedłem do domu
.
*Isabell*
*Isabell*
Hmm. Louis wydaje się być miłym chłopakiem. Jednak ja nie mogę wierzyć chłopakowi, którego znam zaledwie dwa dni.
Szłam i szłam uliczkami Londynu. Nigdy nie zwiedzałam za dużo świata. Nie miałam z kim.
Przez wielką gwiazdę nic sobie nie kupiłam. Trudno. W końcu muszę znaleźć pracę i mieszkanie bo w tym od rodziców nie będę nigdy mieszkać. Ciągle zastanawiam się gdzie mieszka moja ciotka. Chodziły plotki, że wprowadziła się do Australii. Nie wierze w tę opcję. Ona by mnie nigdy nie zostawiła.
Czy ja się zgubiłam? Prawda mam słabą orientację w terenie, ale żeby aż tak. Czemu akurat teraz?
W tej okolicy miasta były zwykłe, rodzinne domki. Piękne ogrody i psy w nich biegające. Dzieci ślicznie bawiące się. Ja tak nigdy nie wyglądałam. Nigdy nie byłam szczęśliwa. Wątpię, żebym taka kiedyś była. Nie mój klimat.
Przez wielką gwiazdę nic sobie nie kupiłam. Trudno. W końcu muszę znaleźć pracę i mieszkanie bo w tym od rodziców nie będę nigdy mieszkać. Ciągle zastanawiam się gdzie mieszka moja ciotka. Chodziły plotki, że wprowadziła się do Australii. Nie wierze w tę opcję. Ona by mnie nigdy nie zostawiła.
Czy ja się zgubiłam? Prawda mam słabą orientację w terenie, ale żeby aż tak. Czemu akurat teraz?
W tej okolicy miasta były zwykłe, rodzinne domki. Piękne ogrody i psy w nich biegające. Dzieci ślicznie bawiące się. Ja tak nigdy nie wyglądałam. Nigdy nie byłam szczęśliwa. Wątpię, żebym taka kiedyś była. Nie mój klimat.
W końcu zatrzymałam się przed jakimś. Nic szczególnego ławka, piec, ciotka, kwiaty. Chwila stop czy to jest moja ciotka Ana?- Kobieta chyba zauważyła, że przyglądam się jej. Nagle podbiegła do mnie. Odległość między nami wynosiła może 15 metrów.
- Isabella?- zapytała
- Ciocia Ane?- Wow nasze miny bezcenne.
- Kochanie. Nie widziałam cię tak dawno! Tak się zmieniłaś!- mówiła to z takim wielkim uśmiechem.- Co ty tu robisz?
- Wracałam z galerii, ale jak widać chyba zabłądziłam.- Mój dzień wcale nie jest taki zły.
- Chodź napijesz się czegoś, a później cie odwiozę.- cały czas coś mówiła.
- Ciociu, a ty nie jesteś w Australii?- chciałam dowiedzieć się czy moi rodzice są tacy źli i wredni jak myślałam.
- Australia? Prawda chciałam, ale skąd ty o tym wiesz? Marzyłam o tym jak miałam dziesięć lat, a teraz mam tu prace, dom , męża.- To mnie zbiło z tropu.
- No moja matka tak twierdziła.
- Nie rozmawiałam z nią od roku. Wybacz, ale ja naprawdę nie wiem o co chodzi. Powiedz mi co tam słychać? Chodzi mi o rodziców i o Rebece.- Nigdy nie lubiła jej krzywych min.
- Nic się nie zmieniło. Ciągle wyjeżdżają, a ja zostaje sama. Kilka dni temu dowiedziałam się, że kupili mi mieszkanie na drugim końcu Londynu.- Jaka ja byłam głupia. Myślałam iż Ana mnie zostawiła. Płakałam. Przecież to jest moja jedyna przyjaciółka.
- Zapomniałam.... . Kochanie ty moje. To wczoraj były twoje osiemnaste urodziny.- jednak pamiętała.
- Dobrze, że chociaż ty pamiętasz.- Nim się obejrzałam zaczęły napływać mi do oczu słone łzy.
- Nie martw się. Zawsze masz mnie. Jeśli chcesz to możesz u mnie zostać. Avan- (tak miał na imię mój wuj.) pojechał na delegację. Rano odwiozę cie.
Dużo rozmawiałyśmy. Po wypiciu pysznej herbaty położyłam się na miłym łóżku w gościnnej sypialni. Mój telefon dzwonił chyba z setki razy, ale nie odbierałam. Aż w końcu dostałam SMS. Nie zgadniecie od kogo. Od samego Louisa. Jakby na moim miejscu była fanka to chyba by wyleciała przez okno.
Od LOUISA
Do Isabella
Jak tam? Pewnie nudzisz się? Bez Louisa nudno jest. Ja niestety muszę iść na ,,randkę''. Odpisz. Louis xxx
Hmmm, ale jest sprytny. Myśli, że mnie tak po prostu poderwie. Nie ze mną takie numery.
Od Isabell
DO LOUISA
Nudno, ale lepiej spędzać czas z crazy ciotką niż siedzieć w domu. Dostane opieprz, że nie poszłam na randeczkę z Bradem. Szczerze nie interesuję mnie to.
Isabella xxx
Więcej SMS nie było. Po kilku minutach usnęłam......
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Rozdział dedykowany dla czytelników. Proszę o jakieś komentarze. Naprawdę nie muszą być dłuuuuuugie. Wystarczą np; Czytam.
Same wyświetlenia o sobie nic nie mówią. Nie żebym do nich coś miała, ale sami wiecie o co chodzi. Rozdział pojawi się w sobotę albo w niedziele. Pozdrawiam <3
Rozdział- 2 kom
- Nic się nie zmieniło. Ciągle wyjeżdżają, a ja zostaje sama. Kilka dni temu dowiedziałam się, że kupili mi mieszkanie na drugim końcu Londynu.- Jaka ja byłam głupia. Myślałam iż Ana mnie zostawiła. Płakałam. Przecież to jest moja jedyna przyjaciółka.
- Zapomniałam.... . Kochanie ty moje. To wczoraj były twoje osiemnaste urodziny.- jednak pamiętała.
- Dobrze, że chociaż ty pamiętasz.- Nim się obejrzałam zaczęły napływać mi do oczu słone łzy.
- Nie martw się. Zawsze masz mnie. Jeśli chcesz to możesz u mnie zostać. Avan- (tak miał na imię mój wuj.) pojechał na delegację. Rano odwiozę cie.
Dużo rozmawiałyśmy. Po wypiciu pysznej herbaty położyłam się na miłym łóżku w gościnnej sypialni. Mój telefon dzwonił chyba z setki razy, ale nie odbierałam. Aż w końcu dostałam SMS. Nie zgadniecie od kogo. Od samego Louisa. Jakby na moim miejscu była fanka to chyba by wyleciała przez okno.
Od LOUISA
Do Isabella
Jak tam? Pewnie nudzisz się? Bez Louisa nudno jest. Ja niestety muszę iść na ,,randkę''. Odpisz. Louis xxx
Hmmm, ale jest sprytny. Myśli, że mnie tak po prostu poderwie. Nie ze mną takie numery.
Od Isabell
DO LOUISA
Nudno, ale lepiej spędzać czas z crazy ciotką niż siedzieć w domu. Dostane opieprz, że nie poszłam na randeczkę z Bradem. Szczerze nie interesuję mnie to.
Isabella xxx
Więcej SMS nie było. Po kilku minutach usnęłam......
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Rozdział dedykowany dla czytelników. Proszę o jakieś komentarze. Naprawdę nie muszą być dłuuuuuugie. Wystarczą np; Czytam.
Same wyświetlenia o sobie nic nie mówią. Nie żebym do nich coś miała, ale sami wiecie o co chodzi. Rozdział pojawi się w sobotę albo w niedziele. Pozdrawiam <3
Rozdział- 2 kom
:-)
OdpowiedzUsuńSuper rozdział :) wiem, że maiałam nadrobić, a tu przeczytałam jeden rozdział... Sorry. Zły dzień -.-"
OdpowiedzUsuńSpoko, ważne, że i tak czytasz :* <3 Też troszkę zawaliłam z 7
OdpowiedzUsuń