poniedziałek, 22 grudnia 2014

Rozdział 2 Część 2 ,, Nic nie dzieje się przypadkiem''

Uhm.... Czemu ja ciągle narzekam? Mam dach nad głową. Poprawka. Ekskluzywny dach nad głową, a inni głodują. Gdyby nie fakt, że wszyscy wokół mnie oszukują nie miałabym na co wzdychać.

Pokój ciotki był fioletowy. Wszystko było idealnie poukładane. Jednym słowem ideał. Niczemu się nie dziwę iż Ana zawsze była i jest perfekcjonistką. Zaścieliłam łóżko i poszłam w kierunku łazienki. Na koszu leżały czyste ciuchy i karteczka:

Nie zdążyłam dać ci prezentu, a w tej chwili nie masz w co się ubrać wiec potraktuj to jako maleńki upominek. Niestety zadzwonili z pracy i musiałam się tam wcześnie wstawić. Rozumiesz mnie. W kuchni na stolę zostawiłam śniadanie i kluczyki. Przydadzą ci się kiedyś. Czuj się jak u siebie w domu. 
                                                                                               Ciotka Ana!
















Po przeczytaniu karteczki. Ściągnęłam brudne już ciuchy i weszłam do kabiny prysznicowej. Ziemne krople spływały po moim ciele. W kącie zauważyłam płyn o zapachu zielonej herbaty i mięty. Wzięłam trochę na rękę i delikatnie rozprowadziłam go po ciele. Kilku minutowa kąpiel, a rozkosz niesamowita. Wytarłam cialo w biały recznik, rozczesalam włosy i ułożyłam je w koka. Na twarz nałożyłam puder, a moje rzesy zostały pokryte czarnym tuszem. Pewnie dziwicie się dlaczego nie potne się skoro mam takie problemy. Odpowiedź jest prosta inni chorują i daliby wsztstko za zycie. Chociaż kto wie do czego doprowadzą mnie ,,rodzice''.

Ciotka nie kłamała i rzeczywiście zostawiła dla mnie pyszne śniadanie. Uhm. Uwielbiam naleśniczki. Po posiłku umyłam talerz i wzięłam plecak z myślą, że już na mnie pora. Otworzyłam drzwi po czym zamknęłam je na klucz. Ruszyłam w stronę drogi głównej. Ostatni raz spojrzałam na ten jakże uroczy dom.
Hmm, a teraz jakby się dostać do domu? Moje rozwiązanie przyszło wcześniej niż się spodziewałam. Zauważyłam przystanek autobusowy. Z tego co wiem znajduję się teraz na ulicy Strange Street. Mój pojazd powinien pojawić się dopiero za dwadzieścia minut.
Nikogo w pobliżu nie było, a jak skoro dzieci są pewnie w szkole, a dorośli w pracy. Usiadłam na metalowej ławce i włączyłam telefon. Ooo nie uwierzycie siedemdziesiąt jeden nieodebranych połączeń i jeden SMS od Louisa.

Od Louisa
Do Isabella
Co u ciebie słychać? Strasznie się nudzę!! Ty, ja za godzinę w parku tym co się spotkaliśmy.
Louis xxx
Czyli zamiast jechać do domu jadę do parku? Śmierdzę i oczywiście, że tak mu się nie pokaże. Poprawka o ile w ogóle. 
Napisałam SMS z odpowiedzią:
Nijak jestem w drodze do domu. No powiedzmy, że przyjdę, ale nie dla ciebie :P.
Nim się obejrzałam przede mną stał niebieski autobus. Po wejściu zakupiłam bilet i usiadłam z tyłu w kącie. Włożyłam do uszu słuchawki i puściłam nowy album Taylor Swift. Cała droga minęła szybko i dobrze bo strasznie tu śmierdziało. Nie żebym była wybredna, ale pewien pan po prostu przesadził z alkoholem o jakieś kilka dni. Między przystankiem, a domem było mniej więcej pięć minut drogi. Chwile myślenia i droga została przebyta. Weszłam na brązowy chodnik z kamienia. Gdy znalazłam się przed drzwiami wyciągnęłam z kieszenie ciężki klucz do domu. Przekręciłam nim zamek i już znalazłam się w domu nieszczęścia. Pierwsze co mnie spotkało to krzyki matki:
- Isabella gdzie ty byłaś?! Czemu nie odwiedziłaś Bradley? Mam cie dosyć!! Jak tak możesz?!- ignorowałam, ale w końcu wybuchnęłam.
- Wsadź sobie w tyłek tego lalusia!! Mam osiemnaście lat i jeżeli zaraz zaczniesz gadać jaka to posłuszna jest Rebeca to po prostu wyjdę! Daj mi spokój! Jak mi cie brakowało to cie nie było, a więc i teraz cie nie będzie.- wykrzyczałam ze złością w oczach. Jej mina bezcenna. 

Chwile tak stałam i wpatrywałam się w jej oczy. Kilka razy otwierała usta by coś powiedzie, ale zaraz je zamykała. Może nie było po mnie widać, ale ta wymiana słów wiele mnie kosztowała. Szybko się otrząsnęłam i pobiegłam po schodach do swojego pokoju. Wzięłam z szafy czarną koszule i krótkie niebieskie spodenki. Zamknęłam się w łazience i zdjęłam ubrania. Napuściłam gorącej wody do wanny i dodałam pomarańczowy płyn do kąpieli. Dlaczego wcześniej wspomniałam, że śmierdzę? Odpowiedź prosta, u ciotki był zepsuty kran, a woda pomarańczowa. Dlaczego? Nie wiem i nie chce wiedzieć. Po chwili weszłam do wody i rozkoszowałam się ciepłem. 
Kilka minut i koniec. Wyszłam. Spędziłam 20 minut na babskich przygotowaniach aż w końcu wyszłam z łazienki. Założyłam czarne Vans'y.. Zeszłam po schodach, przy wejściu głównym czekałam matka z ojcem. 
- Jesteś nikim, beztalenciem i debilem, nic nie potrafisz. Rebeca to dziewczyna warta naśladowania. Możesz wynosić się z domu .Wstydzimy się ciebie!- wykrzyczał mi to prosto w twarz. 
Szybko wybiegłam z domu. Cały czas biegłam. Po moich policzkach spływał potok łez. Nim się obejrzałam znalazłam się w parku. W tym gdzie miałam się spotkać z TYM Louisem. Nie chciałam, żeby mnie zobaczył. Niestety ja zawsze mam pecha. Wywróciłam się. Z mojego kolana spływała krew. Wstałam i poszłam już dalej. Nagle tak jak kilka dni temu wpadłam na tego samego chłopaka. 
- Isabella co jest? Jezus co ci się stało?- zapytał z troską. Przytulił mnie! Dawno już nie czułam tego ciepła.
- Nnn..ii..c- wyjąkałam
- Chodź. Przecież widzę, że coś jest grane. Nie wiem co, ale porozmawiamy u mnie w domu.- złapał mnie za rękę, ale gdy zobaczył ranę na kolanie podniósł mnie.
- Nie musisz mnie nieść. Błagam nie cierpię żalu. Wiem, że chcesz dobrze, ale ja tego nie cierpię- zupełnie jakby mnie nie słuchał. 
-Cii.
Po chwili znajdowałam się już w jego ekskluzywnym samochodzie. Zapięłam pasy bezpieczeństwa tak jak i on i ruszyliśmy. Przez całą drogę było cicho dopóki się nie odezwał.
- Co się stało?- zapytał po raz 2. 
- Po co masz to wiedzieć. To po prostu wstyd!- zaczęłam łkać jeszcze bardziej.
- Bo chce ci pomóc. Właśnie od tego ma się przyjaciół.- powiedział  to z takim spokojem. Nie wiem dlaczego, ale bardzo mu ufam.
- Wczoraj gdy wracałam do domu zgubiłam się, ponieważ nigdy nie byłam w tamtych okolicach. Przez przypadek spotkałam moją ciotkę Ane, która rzekomo miała być w Australii. Przynajmniej tak twierdzili ,,rodzice''- zrobiłam cudzysłów w powietrzu.- To ona zawsze pocieszała mnie i zapraszała na Święta. Spędziłam u niej noc, Po powrocie do domu rodzice wygarneli mi co o mnie myślą: ,, Jesteś nikim, beztalenciem i debilem, nic nie potrafisz. Rebeca to dziewczyna warta naśladowania. Możesz wynosić się z domu .Wstydzimy się ciebie!''. Kilka dni temu usłyszałam, ze kupili mi dom na drugiej połowie miasta. Najgorsze jest to, że villa nie jest tylko moja, ale i również Brada. Ja nie chce z nim być! Na to wszystko on naprawdę zakochał się we mnie!- płakałam i płakałam.
- Przykro mi. Jeżeli nie masz gdzie mieszkać to przez jakiś czas możesz zajmować pokój w moim domu. Masz okropnych rodziców! Jak oni mogą!- mówił to z taką prawdą.
- Nie dzięki... nie wypada mi.To nie takie proste...- odparłam po kilku minutowym zastanowieniu się.
- Co nie jest proste. Wytłumaczę ci jak to będzie wyglądało, a wiec; spakujesz swoje rzeczy. Ja po ciebie przyjadę i już. - nawet w tej chwili próbował mnie rozśmieszyć niestety na marne. 
- Nie, jestem tylko kłopotem dla wszystkich, Tak w ogóle przepraszam, ale lepiej by było gdybyśmy skończyli naszą zna...- nie dokończyłam, ponieważ przerwał mi chłopak.
- Ty kłopotem?! Błagam cię! Nie zamierzam kończyć tej znajomości, ponieważ jesteś świetną dziewczyną! Jeżeli boisz się mieszkać w tym domu wariatów to powiedz mi w takim razie gdzie będziesz mieszkać?- zapytał
- Jak wcześniej wspomniałam mam ciotkę i jeżeli pozwoliłaby mi przez chwilę u niej się zapodziać to w tym czasie znalazłabym pracę.- słuchał bardzo uważnie , aż w końcu się zatrzymał. Otworzył mi drzwi i złapał za rękę.
- Nasz przyjaźń dopiero się zaczyna. Nie martw się w domu nikogo nie ma.- dodał gdy zobaczył moja minę.
- Po co mnie tu przywiozłeś?- nic nie powiedział.- Odpowiesz? Halo!
- Sorka zamyśliłem się. Napijesz się czegoś?
- Nie, dzięki. Jest tu gdzieś może łazienka?
- Prosto i po lewej. Serio myślałaś, że nie mamy tu łazienki? Co prawda Niall nie zawsze się kąpie, ale żeby ja?- Wybuchnął śmiechem. 
Poszłam tak jak prowadził korytarz. Łazienka była jak cztery moje! Pięknie urządzona. Ściany w kolorze miętowym. Stanęłam przy umywalce i delikatnie zmyłam resztki makijażu. Niestety nie nic ze sobą nie zabrałam, więc się nie pomaluje. Zamknęłam drzwi i kierowałam się do salonu, ale to co tam zobaczyłam było...
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Przepraszam za opóźnienie, ale wiecie jak teraz działa ta magia świąteczna. Co do rozdziału... szczególnie to on mi się nie podoba, wyobrażałam go sobie lepiej. No, ale nic. Sorka za błędy. Wszystkim życzę udanej przerwy od nauki! Nowy rozdział pojawi się być może w Środę. Zachęcam do czytania i komentowania. Chciałabym wiedzieć co myślicie o tym blogu. <3


2 komentarze:

  1. Rozdział jest świetny. Nie wiem dlaczego nikt nie komentuje bo piszesz świetnie, a mi nie wszystko imponuje. Twój blog jest genialny tak jak rozdziały, nie mogę się doczekać nexta.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki :* Wow marzenia się spełniły :* Jutro next

      Usuń