sobota, 6 grudnia 2014

Rozdział 1. ,, 18''

,,18"
Dzisiaj są moje osiemnaste urodziny. I co z tego? Jak i tak spędzam je sama we własnym pokoju. Rodziców nie ma bo pojechali na występ Reb. Znowu mam szlaban. Haha dobre, mój ojciec myśli, że jestem jego córeczką i go posłucham. Nigdy taka nie byłam i nie będę. Teraz robię makijaż, ponieważ szykuje się na spacer po smętnym Londynie. Wiem, uciekam z domu aby przejść się na spacer. Jaka ja niegrzeczna. Wychodząc ubrałam sweter i zamknęłam dom. Czemu moje życie jest takie głupie? 
W celu rozweselenia kupiłam sobie pyszne ciastko w pobliskiej kawiarni. To miejsce jest dla mnie bardzo ważne. To tu co roku spędzam urodziny. To właśnie tu po raz pierwszy uciekłam z domu. To tu płakałam po kłótni z rodzicami. 
Po zjedzeniu symbolicznego ciasteczka wyszłam z kawiarenki należącej do pewnej starszej kobiety. Błąkałam się po parku. Mimo późnej godziny niczego się nie bałam. Usiadłam na ławce i rozmyślałam nad swoim życiem. Wczoraj usłyszałam, że rodzice kupili mi mieszkanie na drugim końcu miasta. Każdy by się cieszył, ale nie ja. Wiem co mieli na myśli kupując je. Najprościej mówiąc chcieli mnie się pozbyć. 
Nagle na mojej skórze pojawiły się małe kropelki wody. Zaczęło padać. Uwielbiam deszcz. To tak jakby świat płakał ze mną. Czuje się wtedy taka osaczona prawdziwym towarzystwem. Nie wiem ile tak siedziałam, może 30 minut, a może nawet kilka godzin. Chcąc czy nie chcąc musiałam już iść. Jestem cała mokra. Na pewno będę jutro chora. Ulicami już nic nie jeździło. Nie mam pojęcia dlaczego, ale zaczęłam płakać. Patrząc na swoje buty przemierzałam drogę do domu. Niespodziewanie wpadłam na kogoś. To był strasznie przystojny chłopak. Ta twarz. Te oczy. Wszystko takie do kogoś podobne, ale do kogo? 
-Przepraszam. Jestem strasznie zamyślony.- Odezwał się swoim delikatnym głosem, podając mi rękę.
-Nie, to ja nie uważam, ale dzięki.- On był do kogoś podobny!
- Louis.- podał mi swoją rękę w celu przywitania się.
-Isabella- To jest ta gwiazda z tego zespołu One Direction .- Więc Louis co ty tutaj robisz?
- Spaceruje. Czyżby nie wolno?
-Nie tylko ja bym się obawiała fanek.
- Nie, ja też się ich obawiam. Po prostu chciałem być jak normalny chłopak.
- Miło mi cię poznać, ale jak nie wrócę zaraz do domu to będę miała przechlapane.
- Mnie również. Może jeszcze kiedyś się spotkamy, w końcu świat jest mały.
-Może. To cześć.-ostatni raz na niego spojrzałam i ruszyłam w stronę domu. Gwiazdor wielki się znalazł.

Droga minęła bardzo szybko, a nawet za szybko. Otworzyłam drzwi i weszłam do środka. Ku mojemu zdziwieniu w środku byli moi ,,rodzice'', primadonna i państwo Cynly. Czyli mój ,,chłopak'' z rodzicami. Cóż będzie się działo.

-Jezus! Isabella gdzieś ty była! Czemu jesteś w błocie?!- odezwała się troskliwa matka. Wstydzi się mnie.
- W parku. Lubie mieć błoto na sobie.- Nie witając się z ,,szanownymi'' gośćmi pobiegłam w stronę schodów.
- Miałaś szlaban!!-krzyknął ojczulek.
-Naprawdę? We własne urodziny nie mogę wyjść i pospacerować? Bo nikt o nich nie pamięta!! Zresztą jakbyś nie wiedział od dziś robię co chce!- wrzasnęłam
Z dołu było słychać przepraszania matki i ojca za moje zachowanie. Takie kłótnie to u mnie norma.
Po nich czuję się lepiej.  Pierwsze co zrobiłam to pobiegłam do łazienki aby wykąpać się. Jak na dzisiejszy dzień za dużo emocji. Czas na odpoczynek. Jednak nie tak prędko. Do pokoju weszła najbrzydsza bestia świata Reb.
-Wydaje ci się, że jesteś piękna i mądra? To się mylisz! Rodzice mają cie dość! Dlatego wyprowadzasz się! Jeżeli chodzi o Brada to on jest już mój.
-Weź sobie wszystko. Przynajmniej nie jestem taka jak ty i rodzice czyli zakłamana, a teraz wypieprzaj z pokoju!

Poszła sobie. Spokój święty nastał. Reb jest ode mnie młodsza o zaledwie dwa lata. Tańczy od kiedy umie chodzić. Najlepsza w kraju. Yhy jak dla mnie to najgorsza. Brad miał wybierać z kim będzie chodzić i jak na moje nie szczęście wybrał mnie. Ta się załamała!

Każdy ma w życiu pasję moją jest śpiewanie i pisanie jakiś tam wierszy. Dla mnie tylko to się liczy.  

Rozmyślałam tak jeszcze chwilę o usnęłam. 

Cały mój sen był poświęcony Louisowi. W sumie jest przystojny. Nie jestem jakąś ich fanką, ale on chyba ma dziewczynę. Jak mówiłam nigdy nikomu nie zaufam. Dzisiaj jest sobota. Pewnie będę leniuchować. Wiem, że rodzice nie interesują się mną, ale kase daja. Może pójdę do galerii. Dawno nie byłam bo nie miałam potrzeby. Dziewczyny w moim wieku latają tam codziennie, a ja kiedy potrzebuje. Wyciągnęłam z szafy jakieś ciuchy i poszłam do łazienki. Tam mycie 
zębów, włosy, makijaż. I tyle. Czasami myślę sobie, że może ja coś zrobiłam rodzicą, ale nie. Założyłam jeszcze mój plecaczek w stylu vintage i ruszyłam do kuchni. Zapomniałam wspomnieć, że mam ciotkę Ane. Siostra matki. Tak jak ja i Reb tak ona i matka nie mają nic wspólnego. To ona nauczyła mnie grać na pianinie. Gdy dwa lata temu ojciec dowiedział się o tych spotkaniach, wywalił ją na zbity pysk. Od tego czasu nasz kontakt urwał się. Czasem przysyła mi prezenty. Właśnie ten plecak dostałam od niej. 

W kuchni nikogo nie było i chwała Bogu. Wzięłam tylko zimną wodę z lodówki i jabłko. Wymarzone śniadanie. Rodzice w pracy, a wiedźma pewnie.... W sumie to nie wiem gdzie ona jest. Zamknęłam dom i ugryzłam jabłko. Chociaż mam prawo jazdy i auto wolę iść pieszo jak za dawnych lat. W Londynie mamy baardzo dużo galerii. Szczególnie często nie chodzę do żadnej z nich. Najbliższa jest oddalona ode mnie o zaledwie dwa kilometry. Więc po co niszczyć środowisko spalinami samochodu. Szłam powolnym krokiem. Od kiedy kariera Reb zaczęła się rozwijać, ja tym samym zaczęłam chodzić po parkach bez celu. W mojej kieszeni zaczęło coś wibrować, a dokładnie mój telefon.
- Halo?
- Isabella gdzie ty jesteś?
- Troskliwa mama się znalazła. W drodze do galerii. A co? Nie zarobisz mi.-  może trochę za bardzo oschle odpowiedziałam, ale straciłam dla nich szacunek.
- Nie pozwalaj sobie. To ja cię wychowałam. To ja o ciebie dbałam. Przechodząc do rzeczy jak już wrócisz to odwiedź Brada wkońcu musisz go przeprosić.
- Ta jasne.- rozłączyłam się.
Droga do galerii nie ciągnęła się wieki. W 30 minut byłam już na miejscu. Strasznie dużo tu ludzi. Jak ja nie cierpię takich miejsc. Jestem typem samotnika. Jeju ile ludzi. Na samym początku pójdę do empika, potrzebuję kupić jakąś książkę czy coś nawet nie wiem. Jak na moje nie szczęście właśnie w tym sklepie odbywało się wielkie podpisywanie albumów jakiegoś zespołu. Skąd to wiem proste zauważyłam skaczące i płaczące dziewczyny. Już miałam wychodzić gdy... 

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~`
To jest 1 rozdział. Proszę o KOMENTARZE. Next=1 Komentarz.

6 komentarzy:

  1. Ciekawy pomysł na opowiadanie :) podobało mi się ostatnie zdanie prologu. Trzeba być silnym i twardym, żeby przetrwać w tym świecie i tu stuprocentowo się z tobą zgadzam :) dlatego w większości bohaterki moich opowiadań są takie :D
    Na twoim miejscu popracowałabym trochę nad interpunkcją i będzie per-fect ;P
    Pzdr. <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki <3 To dla mnie no nie wiem taki jakby zaszczyt, że autorka mojego ulubionego bloga o Liam'ie przeczytała mojego bloga <3.
      Dzięki temu jednemu komentarzowi jestem w 7 niebie <3. Jeżeli chodzi o interpunkcje to moja słaba strona :(. Mogłabyś mi dać kilka rad bo wiesz jestem dopiero na początku mojej kariery blogerki :P
      Pozdrawiam <3

      Usuń
    2. Ps. Byłabym ( powtarzam się) szczęśliwa gdybyś mnie zaprosiła do znaj. (pewnie myślisz czemu nie ja. Opowiem krótko nie wiem dlaczego ale nie moge zapraszać naprawię to) Poprostu chchiałabym kiedyś się dowiedzieć pewnych rzeczy np. na temat bloga. <3

      Usuń
  2. Przeczytałam tylko Prolog i ten rozdział, ale obiecuję, że resztę nadrobię później :)
    Ogólnie mówiąc opowiadanie zapowiada się ciekawie i zaraz dodam je do obserwowanych ;P

    OdpowiedzUsuń