niedziela, 22 lutego 2015

Rozdział 20 ,,Help!''


~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Mój oddech stał się płytszy, obraz zamazany, a ciało bezwładne. Nathaniel krzyknął coś w stylu ,,To nie koniec'' i poszedł sobie, a ja w pobliżu starych, śmierdzących koszy czekam na śmierć. Z moich ust wydobył się żałosny krzyk ,,Pomocy''. Powieki stawały się coraz cięższe, ale próbowałam oddychać i jednocześnie wołać. Nogi odmówiły posłuszeństwa i upadłam. Jeżeli to moja wina, jeżeli tak było naprawdę? To ja, to właśnie ja jestem wszystkiemu winna. Nie dość, że nie mogłam złapać powietrza to jeszcze to poczucie winy. Usłyszałam czyjeś krzyki i z moich ust wydobyły się dwa słowa ,,Kocham Louisa''.
                                                     ********************************
*Perspektywa Louis*
Właśnie dostałem telefon, od ciotki Is. Byłem strasznie zdenerwowany. Wybiegłem nie mówiąc nic nikomu i pojechałem do szpitala. Kto doprowadził ją do takiego stanu? Ostatnim razem nie było powodu... Oby jej nic nie było.
- No kurwa!- wydarłem się sam do siebie, gdy na parkingu nie było miejsca. Zostawiłem samochód na pierwszym lepszym chodniku i poszedłem do rejestracji.
- Isabelle Lavroon!- mruknąłem do suchej baby.
- Proszę spokojniej.- podniosła ręce jakby chciała mnie uspokoić, ale to tylko jeszcze bardziej mnie zdenerwowało.
- Gdzie ona jest?- zapytałem nieco spokojniej z fałszywym uśmiechem.
- Jest pan kimś z rodziny?
- Tak. Gdzie ona jest.- musiałem skłamać.
- Sala numer 267, to na czwartym piętrze. - na nos założyła okulary i schowała się pod toną papierów.
Nie chciałem czekać na windę i pognałem schodami. Gdy ujrzałem rudą czuprynę Any, byłam trochę spokojniejszy.
- Dzień Dobry. Co z nią?- przywitałem się.
- Witaj. Lekarz wspomniał coś o ataku paniki. W karetce mówili mu, że jak przyjechali straciła przytomność i miała większe problemy z oddychaniem.- po jej bladych policzkach spłynęły łzy.- Nic nie wiadomo.
- Ja z nią zostanę, pani powinna odpocząć, bo nawet jedna godzina tu siedzenia w takich nerwach męczy.
- Faktycznie źle się czuję... Zadzwonię po Alana.. Proszę informuj mnie na bieżąco.
- Oczywiście.- zniknęła za korytarzem, a ja próbowałem się czegoś dowiedzieć.
Siedziałem na korytarzu chyba z kilka minut, a wydawałoby się, że kilka godzin.. i zadzwonił telefon.
()
- Gdzie ty kurwa jesteś?- pierwsze co zapytał Harry.- Mamy zaraz wywiad.
- Trudno nie ma mnie i nie będzie. Jestem w szpitalu.
- Co ci się stało? Ja pierdole jak dziecko....
- Nie mi tylko Is... Miała atak, jest nieprzytomna. 
- Jezus. Auć.
- Nie rób sobie jaj i daj mi spokój. Powiedz, że sprawy rodzinne czy coś. Nara.
- Nic nie obiecuje.
Nie dokończył chyba, ale się rozłączyłem. Wtedy właśnie na korytarz wyszedł lekarz.
- Dzień Dobry. Pan jest z rodziny?- zapytał poprawiając wąsy.
- Tak. Co z Isabelle?
- Jej stan jest stabilny i wybudziła się, ale jest w szoku. Okropnym szoku i najlepiej będzie jeżeli zabierze ją pan do psychologa. To konieczne.- mówił i mówił
- Mogę ją zobaczyć?
- Owszem tylko proszę cicho. Na sali mamy innych pacjentów.
Nie odpowiedziałem i wszedłem. Zobaczyłem ją na ostatnim łóżku.
- Cześć Isi.- powiedziałem niepewnie.
- Hej.
- Jak się czujesz?
- Dobrze. Zrobili wielki cyrk. Przecież to ja jestem winna, a nie on. On tylko mnie kochał, a ja nie....
- O czym ty mówisz?
- To moja wina. On się zabił, bo go nie kochałam.
- Kto? Przestań nie możesz kochać każdego.
- Ale on..- płakała.
- Spokojnie...
- Nie, nie spokojnie. Jakbym mu to powiedziała wprost to nadal by żył, albo jakbym go chociaż powstrzymała..
- Chodzi ci o tą historię?
- To moja wina... idź do zespołu i nie trać na mnie czasu....
- Daj spokój, jesteś ważniejsza od nich.- Wtedy nasze oczy się spotkały. Jej blade policzki nabrały czerwieni, ale nagle się obróciła speszona.
- Nie gadaj głupot, zresztą  już dobrze się czuję i idę po wypis.- dosłownie wyrwała wszystkie rurki i wstała. Prawie upadłaby gdyby nie moja szybka reakcja.
- Na pewno?
- Jjj-aaa prze-prze-pra-przaszam....
- Is spokojnie... Jestem przy tobie i zawsze będę. Nikt nie zrobi ci już krzywdy.- położyłem ją.
- Przepraszam, jestem zdenerwowana. To wszytko mnie przerasta...- z jej oczu poleciały łzy...


                                                                     * Dwa dni później*
Z Isabelle wszystko już dobrze. Z tego co wiem była osłabiona. Codziennie ją odwiedzałem, a uczucie rosło. Chciałem jej to wszytko wyznać, ale niesamowicie się bałem. Dzisiaj rano zdecydowałem, że trzeba to poukładać. Właśnie podjechałem pod szpital. Obiecałem jej to, a dzisiaj jest idealny wieczór. Zauważyłem ją, niosła ciężką torbę, więc szybko wysiadłem i włożyłem bagaż do bagażnika. Otworzyłem jej drzwi po drugiej stronie, a ta tylko się uśmiechnęła.
- Obrazisz się jeżeli później zabiorę cie w magiczne miejsce?- zapytałem.
- Nie, oczywiście, że nie, a powiesz chociaż jakie? Chciałabym się w miarę ubrać,,,,
- Eleganckie...
- Och, no to się pan stara..- żartowała.
- Żeby pani wiedziała..............
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Cześć i czołem mili państwo :* :* :* :*
Nie mogłam się doczekać i po prostu również dzisiaj wstawię pierwszy rozdział  ,,We live, as we dream''. Jeszcze tylko wspomnę, że będzie zakładka z moimi innymi blogami i tyle xD
Co do tego bloga....
Co myślicie o miejscu na randkę? Co wam się wyobraża....? jakie to miejsce? I czy Louis wyzna jej miłość...??
Piszcie w komach :* <3
Kocham was ptysie misie i coś tam jeszcze :* :*
( WOW ile czułości z mojej strony....)

9 komentarzy:

  1. Restauracja? Choć może nie, bo to zbyt oczywiste...
    Oczywiście będę czekać na next :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Masz rację, zbyt oczywiste xD trzeba doceniać pomysły Louisa

      Usuń
  2. Aż się boję co om wymyśli xD No, w końcu to Louis =D
    Do następnego <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Haha :* Masz rację <3 Moja psychika jest zryta Afterem xD

      Usuń
  3. Mam spóźniony refleks... Jak zobaczyłam tytuł to wykrzyknęłam "Hope!"

    To nie koniec, masz rację jeszcze Louis z tobą nie skończył i ja też!
    Awwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwww! "Kocham Louisa" Awwwwwwwwwwwwww!

    Tak, Louis jesteś kimś z rodziny, bratem jesteś jej...
    Jak on się martwi<3
    Harry, nie bądź zły, wiesz "miłość" i te sprawy, zrozum...

    Psycholog, psycholog, albo miłość?
    Isi, spokojnie kochanie<3
    Awwwwwwwwwwwwwwwwwwwww!
    Jest dla niego najważniejsza, awwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwww!

    Elegancko?
    Serio Tommo?
    Ty i elegancja?
    Hahaha...
    Jakoś w to nie wierzę, no ale spoko Tomlinson liczę na ciebie.

    Trochę za dużo aw, chyba? Ale kocham aw!
    Hmm, ... , wynajmie wieczorem London Eye i będą sami...
    Chyba jest nieźle, London Eye, tylko dla nich...

    Ja też cię kocham misiu, ptysiu<3
    Czekam na randkowy next<3!


    xxAlex

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jesteś blisko kochanie, ale to nadal nie to <3 :8 Dzięki za miłe słówka i do następnego rozdziały :*

      Usuń
    2. Wynajmie łódkę i będą pływać Tamizą?

      Usuń
    3. Niee, ale dzięki za kolejny pomysł xD

      Usuń
  4. Jak zwykle genialny rozdział, nie mogę doczekać się nexta <3

    Serdecznie zapraszam wszystkich lubiących opowiadania z nutką tajemnicy i fantastyki na opowiadanie Crazy mind oraz jego drugą część, Another mind.
    http://haveyougotcrazymind.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń