środa, 19 sierpnia 2015

Część 2

Zmiana planu (Przepraszam)
Tu macie link do wyczekiwanej dwójki:
Fool's Gold: Belive in love 2

Zapraszam serdecznie!

Przepraszam tak strasznie! Kontynuacja !

Mega, mega, mega Was przepraszam!
Jestem taka roztrzepana xd
Ale spokojnie przez cały ten czas myślałam nad tym opowiadaniem i mimo to, że początek mi się nie podoba mam pomysł na według mnie świetną drugą część!
Od razu zabieram się za pisanie i na tym samym linku już jutro pojawi się rozdział!
Przepraszam!
Wybaczcie mi xdd
Gabi xx

niedziela, 24 maja 2015

Epilog

Stało się jak stało. Niczego nie możemy już zmienić. Rozumiem cie i twoje zachowanie... 
Nie byłam wcale zaskoczona, ale w takim razie dlaczego te łzy? To cholernie boli.
Tyle razem przeszliśmy... te czułe słówka...
Te pocałunki 
Te gesty niby nic nie znaczące...
I te święta, które, jednak spędziliśmy z twoimi rodzicami...
Wyznałeś przy wszystkich, że mnie kochasz.
Widocznie nie byłam taka jaka powinnam...


*
Drogi Lou
Od zawsze znaczyłeś dla mnie wiele... i chyba nadal znaczysz,
minęły zaledwie cztery miesiące od twojego wyjazdu.
Cztery miesiące od pojawienia się jej
I cztery miesiące od światowej sensacji.
Chodź jest mi przykro i złamałeś moje serce, wiedz, że ta połówka nadal należy do ciebie.

''Nieważne, znajdę kogoś takiego jak Ty
Nie życzę niczego innego tylko wszystkiego najlepszego, dla ciebie
Nie zapomnij mnie, błagam, pamiętam jak powiedziałeś
Czasami Miłość trwa, ale czasami zamiast tego rani 
Czasami miłość trwa, ale czasami zamiast tego rani''

Nie zapomnij o mnie....
Proszę.

                                                                            Isabelle.
*


Ostatni raz spojrzałam na list i wrzuciłam go do skrzynki. Jedna słona łza spłynęła mi po policzku, jednak szybko ją otarłam. Nie zawsze jest tak jak chcemy, a moja historia chyba świetnie to pokazuje. Czyż nie?
Może w skrócie opowiem wam co się stało przez te wielkie cztery miesiące?
Po tak okropnej zdradzie Leny, postanowiłam, że o niej zapomnę. Allie i Niall są najsłodszą parą na świecie i nie dali się nikomu poróżnić i choć Zayn odszedł z zespołu i rozstał się z Perrie One Direction nadal istnieje. Wiem, że zyskałam bandę przyjaciół na całe życie.
Rachel jest samotna, ale nie studiuje już w Londynie... wyjechała do Manchesteru.
Liam i Sophie nie utrzymują ze sobą kontaktu. 
A co do mnie i Louisa?
Cóż.....
Ona wróciła i wywróciła wszystko do góry nogami.
Nie żałuje, że Anastasia jest moją mamą...
Nie żałuje swojej ucieczki,
a na pewno poznania Louisa.
Bo to on odmienił mnie nieodwracalnie.
Choć nocami płaczę w poduszkę oglądając nasze wspólne zdjęcia, nie mam dość.
A następny rozdział czeka na napisanie!
Czy popełnię więcej błędów?
Czy One Direction- światowy fenomen przetrwa następne kilka lat?
Czy piątka przyjaciół zostanie sobie bliska?

Tego dowiecie się już 15 czerwca! 
Druga część pozostanie na tym linku, a nazwa to 'Fool's Gold: Wszystko od nowa'
Serdecznie zapraszam :) 
Gaba Piękna

Polecam również moje drugie nowe opowiadanie!
Enternity Angels
Wspaniałą historie Ellie i Liama....

Rozdział 28 '' Odpowiedni''

Młody chłopak i dziewczyna leżeli przytuleni do siebie na kanapie.
Od tragicznych wydarzeń minął tydzień. Osiemnastolatka regularnie bierze leki i uczęszcza na terapie. Louis poważnie zaangażował się w związek i zdrowie ukochanej. Niby pozornie nic się nie stało. Zwykła randka, pocałunek i bam nagle miłość. Tak to już jest.

Jej oddech był miarowy, wydawałoby się, że już dawno smacznie spała, ale tak naprawdę rozkoszowała się ciszą i bezpieczeństwem.
Młody mężczyzna wziął w swoje ręce jej chudą dłoń i zaczął się przyglądać blizną.
- One już nie zejdą... oszpeciłam się.- szepnęła chowając głowę w jego piersi.
- Zawsze będziesz piękna, z tym czy bez tego.- pocałował każdą, nawet najmniejszą kreskę.
- Och, Lou nie kłam... - założyła kosmyk ciemnych włosów za swoje ucho.
- Czy ja kłamię?- zapytał patrząc w jej oczy.
- Tak.
-Nie.
-Tak.
-Nie.- namiętnie ją pocałował.
-Nie.-uśmiechnęła się.
- Wzięłaś leki?- opiekuńczo przysunął ją bliżej siebie.
- Uhm..- mruknęła podchodząc do szafki.
- Yhm.- wstał i wyciągnął z kieszeni telefon. Sprawdził godzinę i podszedł do Isabelle. Dziewczyna połknęła leki i wrzuciła resztę do torby.
- Ja już chyba będę się zbierała...- czule pocałowała go w czoło.
- Odwiozę cię.- zaproponował marszcząc nos.
- Nie trzeba.
- A jeżeli oni wrócą?
- Louis...
- Odwiozę cię.
- Jeżeli to cie uszczęśliwi to dobrze.- zaczęła ubierać swoje czarne kozaczki i kurtkę na wierzch. Panowała już ostra zima.
- Co robisz w święta?- zapytał tak nagle.
- Jak widzisz zostałam sam...
- Od razu sama.. Masz mnie.
- A ty swoją rodzinę.- otworzyła drzwi od mieszkania.
- Huh. Myślisz, że cie zostawię? Chyba mnie nie doceniasz.
- No może..- mruknęła.
- Wiesz... chciałbym abyś spędziła te święta ze mną.
- Ale ty jedziesz do rodziny...
- Wiem, że nie jesteś gotowa na poznawanie i udawanie, że jest okay, dlatego odwołałem to halo i we dwoje również będzie nam dobrze.
- Jesteś wspaniały, ale działasz zbyt pochopnie.
- Zgodzę się.
Wsiedli do białego auta i odjechali. Dziewczyna oparła głowę o zimną szybę i przymrużyła oczy.
Jechali i jechali, aż dotarli do jednego z dosyć tanich apartamentów. Isabelle nagle dostała ataku.
- O-on-nn On ttu... On-- tu-ttt-u jest.- krzyczała.- spanikowany chłopak odpiął pasy i czym prędzej pognał w jej stronę.
To przecież nie miało tak wyglądać.
Ona widziała GO. TEGO chłopaka. To Brad, ale co on tu robił? Nie wiedział, że ona tu mieszka... Może jednak?
- Is, kochanie, uspokój się... Nic ci nie grozi.- złapał ją za głowę.- Oddychaj, oddychaj.- z czasem dziewczyna zdobyła się i według poleceń dała radę. Louis jak i Isabelle odetchnęli głęboko, ale to nie wszystko. Młody mężczyzna podszedł bliżej niższego blondyna.
- I czego tu szukasz?- mruknął spluwając.
- Huh ta dziwka mnie czasem zaskakuje. - obrócił głowę w inną stronę.
- Nie nazywaj jej tak ty pedale.- ku zaskoczeniu młodej pary, do Bradleya podbiegła najmniej spodziewana osoba.
Lena
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Jeszcze tylko Epilog i druga część!!



poniedziałek, 4 maja 2015

Rozdział 27 ''Inna perspektywa na życie..''

*Narracja trzecioosobowa*

Krucha i blada dziewczyna leżała w szpitalnym łóżku, podpięta do masy urządzeń. Krzesło obok niej zawsze było zajęte, a dziś? Dziś każdy miał swoje sprawy. Prawda była tak, że od pierwszych odwiedzin Louisa minął już miesiąc. Miesiąc cierpień. Kolejna największa trasa światowa zbliżała się ogromnymi krokami. Praktycznie wszystkie bilety zostały wykupione, no cóż to One Direction.
Isabelle nie radziła sobie... można powiedzieć, że zamknęła się na innych. Gdy mieli ją wypuścić podjęła się drugiej próbie samobójczej. Ta była znacznie gorsza. Połknęła tabletki, a znaleziono ją dopiero dwie godziny później. Można to nazwać cudem. Tylko drodzy lekarze, opłaceni przez Louisa jej pomogli. To zdarzenie miało miejsce dokładnie dwa tygodnie temu. Zostawili ją na oddziale z innymi nastolatkami, a Lena już dawno wyszła. Podobnie jak reszta, przychodziła do niej z wsparciem. Niby nic się nie stało. Przecież to tylko śmierć ciotki, która podobno była matką, ale Is nie miała siły na ten temat. Wolała być blisko niej, ale nie pomyślała o nim. Bo po co? Media i tak ją niszczą ''Tajemnicza Isabelle wykorzystuje Louisa.'', ''Wydał na nią kilkanaście tysięcy''.
Przecież ich związek trwał dwa miesiące, a uczucie wcale się nie powiększyło. Wydawało jej się.

Dziewczyna miała zamknięte oczy, gdy do sali otworzyły się drzwi. Do środka wszedł Louis. Nikt tu nikogo nie osądzał. oboje wiedzieli, że to on źle postąpił, ale osiemnastolatka wybaczyła mu już dawno.
Wniósł do sali kwiaty i odgrodził łóżko od reszty pokoju. Spojrzał na nią, a ona na niego. Oczy obojga błyszczały.
- Cześć.- zaczął niepewnie stawiając je na szafce.
- Hej.- szepnęła zachrypniętym głosem. Odezwała się po raz pierwszy w ostatnim czasie.
- Jak się czujesz?- ostrożnie wziął jej rękę i złączył ze swoją.
- Fizycznie dobrze, a psychicznie....- nie skończyła.
- Masz mnie, pamiętaj. Tak strasznie przepraszam... ja nie musiałem tego robić... to był impuls...- mruknął.
- Przestań... Wybaczam ci.- złączyli swoje usta w pocałunku. Pocałunku pełnym uczucia.- Zabierz mnie stąd....
- Musisz wypocząć i wyzdrowieć.- oblizał spierzchnięte usta. Ulżyło mu, ponieważ osoba na której tak mu zależało, przebaczyła mu to świństwo. Wiedział, że z jej psychiką nie wszystko ''OK'', ale odłożył tą myśl najdalej jak potrafił.
- Dziewczyny pewnie mnie wywaliły...- zrezygnowana obróciła głowę w stronę okna i wzięła głęboki wdech, a chwilę później wydech.
- Wręcz przeciwnie, wszyscy się martwią. Perrie już wyjechała do swojego rodzinnego miasteczka, a chłopaki mają próby. Lena...
- Co z Leną?- prawie krzyknęła.
- Zamieszkała u was. Nie masz nic przeciwko?- zapytał spoglądając w wyświetlacz telefonu.
- Jakbym mogła mieć.- delikatnie poprawiła włosy małą dłonią. Louis na ten ruch praktycznie oszalał. Zauważył te rany, które nadal się goją... Nabrał powietrza.- Louis, powiedz dlaczego chcesz ze mną zostać?- to pytanie potwierdziło obawy młodego mężczyzny, ona miała problemy.
- Bo wprowadzasz do mojego życia kolory, kolory których nigdy nie było...- zaczął, ale po chwili aby udowodnić jej ile ta krótka znajomość dla niego znaczy powiedział. -Kocham cię.
Właśnie w tej magicznej chwili, Isabelle, uśmiechnęła się. Od tego całego bałaganu. Oboje czuli szczęście w nieszczęściu.
- Ale to dopiero dwa miesiące.- przerwała narastającą ciszę.
- To nie ma znaczenia.- usiadł obok niej.
- Och Louis zostałeś mi tylko ty.- tyle emocji skrywała w sobie, a on w ciągu dziesięciu minut pozwolił im wyjść na powierzchnię.
- Nie mów tak, masz nas wszystkich.- dotknął jej policzka. Policzka pokrytymi łzami.
- I zarazem nikogo.- Wtedy to się stało. Myślmy sobie co tylko chcemy, ale właśnie w tamtej chwili Isabelle poczuła bezpieczeństwo i miejsce na świecie. Po tym spotkaniu zaczęła jeść, bo miała z tym problemy, rozmawiać z innymi i doceniać to co się ma. Zdecydowała się nawet na odwiedziny ''rodziców''. Bała się jedynie spojrzeć na grób matki, mogła ją tak nazywać nie znając do końca prawdy? Najwidoczniej mogła.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Powrót! Urlop zakończony krótkim rozdziałem z innej perspektywy. Chciałam powiedzieć, że najprawdopodobniej do chaptera 30 tak będzie.
Przepraszam i proszę o zostanie ze mną xD
Tak, tak idiotka Gabi xD
Next w najbliższym czasie kochani!

środa, 29 kwietnia 2015

Witam!

Witajcie czytelnicy Fool's Gold. Od jakiegoś czasu mam wrażenie, że nikt nie czyta. Czy jest mi przykro? Szczerze to nie wiem. 
Mam zamiar założyć drugiego bloga, którego potajemnie pisałam. Jego czuję tak serio, a piszę go z przyjemności. Nie chcę się żegnać z FG, bo to tu kształciłam swoje pismo, ale na dzień dzisiejszy oficjalnie zawieszam go do końca maja. Jeżeli poczekacie to rozdziały będą bardziej dopracowane i lepsze. Nie mam weny.... przepraszam was. Chciałąbym jednak zaprosić was do czytania Enternity Angels. Rozdział pierwszy dodam w najbliższym czasie.
Kocham was i na 10000000% powrócę tu!
xxxGaba

sobota, 11 kwietnia 2015

Rozdział 26 ''..To mój najlepszy, a zarazem najgorszy dzień w życiu''

*Isabelle*
Chciałam się poruszyć, ale nie mogłam. Dosyć dziwne uczucie. Poczułam, że ktoś cały czas trzyma moją rękę. Powoli otworzyłam oczy, ale zaraz je zamknęłam. Światło było zbyt jasne i rażące.
Podjęłam się drugiej próbie. Tym razem poszło lepiej. Ścisnęłam dłoń i jak na zawołanie usłyszałam zachrypnięty głos Louis'a.
- Isabelle. Obudziłaś się.- szepnął. Spojrzałam na swój nadgarstek i zrozumiałam coś tak naprawdę stało. Jak poparzona wyrwałam dłoń i w miarę swoich możliwości odsunęłam się na łóżku.- Przepraszam.- popatrzył wprost w moje oczy.
- Potrzebuję czasu.- tylko tyle mogłam z siebie wydusić. Czułam te wszystkie kable i rury, a myśl, że ktokolwiek mnie dotykał, wywołała dreszcze. W powietrzu unosiła się woń leków i szpitala. Myślałam, że jest ok i to tylko kilka zadrapań, ale coś jeszcze było nie tak. Zaczęłam w głowie odtwarzać ostatnie wydarzenia. Kłótnia z Louisem.... Śmierć ciotki. Śmierć. Najgorsze z możliwych. Łza wypłynęła z mojego oka, ale szybkim, zwinnym ruchem ją otarłam. Niestety Louis i tak to zauważył.
- Wszystko będzie dobrze.- zaczął mnie pocieszać.
- Jaki jest dzisiaj dzień?- zapytałam.
- Sobota. Byłaś w ciężkim stanie, wprowadzili cię w śpiączkę.- mruknął wstając.
- Minęły dwa cholerne dni.- zapomniałam się i szepnęłam je na głos.
- No dla wszystkich cholerne...- chciał coś powiedzieć, ale do sali wszedł lekarz.
- Powinien nas pan poinformować.- powiedział. Od razu wiedziałam, że z kim jak z kim, ale z nim nigdy nie załapie kontaktu.- Pacjentce mogło się coś stać, a wtedy obarczono by mnie.- dodał drapiąc się w plecy.
- Ale mi się nic nie stało! Zresztą dopiero przed sekundą się obudziłam.- podniosłam głos co tylko mi zaszkodziło.
- Widzi pani....- zaczął coś zapisywać na kartkach  Louis wyszedł.
- Kiedy stąd wyjdę?- zapytałam leżąc półprzytomna
- Trudno mi powiedzieć. Czujesz się lepiej, bo jesteś na silnych lekach. Miałaś poważny krwotok. Do tego anoreksja.- zaczął mi mówić ''na ty''. Jaka anoreksja? Fakt jest taki, że nie jadłam za wiele, ale żaby aż tak.
- Ale ja nie chciałam schudnąć.- oburzyłam się.
- Mógł to być odruch, nie byłaś tego świadoma.- bez słowa pożegnania wyszedł.
Przez następne kilka godzin odwiedzała mnie Perrie czy też Rachel z Allie. Nawet Liam. Nasze rozmowy skończyły się jedynie na ''cześć, jest ok''. W głębi duszy czułam się podle, ale  to niezbyt kontrolowanie.
Cały dzień leżałam. Gdy już zasypiałam, drzwi się otworzyły, a do sali wwieziono kolejną samobójczynie. Przynajmniej nie będę samotna.
Po pewnym czasie pielęgniarki w średnim wieku wyszły, a ja postanowiłam zacząć rozmowę. Spojrzałam na nastolatkę i doznałam szoku.
-Isa.
-Lena.
- Ile to będzie?- zapytała wycierając łzy.
- Cztery lata jak nie więcej.- odparłam nie przestając patrzeć na nią.- Co się stało? Gdzie byłaś? Szukałam cię.- zaczęłam.
- Oni zrobili to podstępem. Mieszkałam w Norwegi.- odpowiedziała.
- Dlaczego tu jesteś?
- Uciekłam. Matka i ojciec doprowadzili do rozpadu mojego związku. Byłam w ciąży...- zaniosła się szlochem.
- Przepraszam, nie wiedziałam.
- A niby skąd. Co z tobą?
- Nie wytrzymałam. Ana nie żyje.- pociągnęłam nosem i z ciekawością przyglądałam się przyjaciółce.
- Twoja ciotka? Przykro mi.
- To moja matka..
- Jezus. Nie oni?
- Nie wiem już nic. Czuje się zagubiona. Chłopak mnie wydał...- osłabiona kroplówką i lekami podciągnęłam się do góry.- Farbowałaś?- zmieniłam temat.
- Musiałam. Ukrywałam się, już nie jestem taka sama.- nie spuszczała ze mnie wzroku.
- Zauważyłam.- mruknęłam.- Tęskniłam.
- Ja również.- od tej chwili nastała cisza. Wcale nie niezręczna, po prostu cisza,
Zasnęłam.


Lights go down and
The night is calling to me, yeah
I hear voices singing songs in the street
And I know


That we won't be going home
For so long, for so long
But I know that I won't be on my own, yeah
I love this feeling and


Right now
I wish you were here with me (oooh)
'Cause right now
Everything is new to me (oooh)
You know I can't fight the feeling
And every night I feel it
Right now
I wish you were here with me (oooh)


Late night, spaces
With all our friends, you and me, yeah
Love these faces
Just like how it used to be


And we won't be going home
For so long, for so long
But I know I won't be on my own, on my own
I'm feeling like

Right now
I wish you were here with me (oooh)
'Cause right now
Everything is new to me (oooh)
You know I can't fight the feeling
And every night I feel it
Right now
I wish you were here with me (oooh)


And I could do this forever
And let's go crazy together


Lights go down and
I hear you calling to me, yeah


Right now
I wish you were here with me (oooh)
'Cause right now
Everything is new to me (oooh)
You know I can't fight the feeling
And every night I feel it
Right now
I wish you were here with me (oooh)



Śpiewano mi, że wszystko będzie okay, ale czy to prawda? Nigdy, nigdy! I nie istnieje tu zasada ''Never say never''.


~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Rozdział zaczęłam pisać tydzień temu.Napisałam go dokładnie trzy razy, ale ten trzeci najlepszy.
Co prawa mogłam wam dać byle co... Niestety późniejsza fabuła nie zgadzałaby się później!
Co myślicie o Lenie?
A Louis?
Pozdrawiam Gaba <3


sobota, 4 kwietnia 2015

Rozdział 25 ''Rock me. Rock me.''

- Is. Nie bądź dzieckiem i otwórz. Zacznij myśleć racjonalnie.- krzyczała Rachel. Od dwóch dni jestem nikim. Straciłam do siebie jakikolwiek szacunek. Znowu straciłam to co odzyskałam.
- Proszę kochanie.- dołączyła się Perrie, która dowiedziała się wszystkiego od Allie.
- Dajcie mi spokój. - mruknęłam i przykryłam swoją głowę kołdrą.
- Isabelle porozmawiajmy.- usłyszałam ten głos za ścianą. Dzwonił do mnie tysiąc razy.
- Ty tym bardziej spierdalaj.- powiedziałam i otworzyłam balkon. W samym podkoszulku popatrzyłam w dół. Było mi głupio z powodu mojego zachowania, ale miałam dość.
Wyciągnęłam z kieszeni kartkę i długopis. Zaczęłam pisać.
Dziewczyny przepraszam za to jak się zachowuję, ale to dla mnie trudne. 
Nie mam odwagi do was w tej chwili podejść, więc piszę. Wrócę wieczorem.
Przepraszam.
xxx Isabelle 
Położyłam ją na łóżku i przez otwarte drzwi balkonowe w salonie wyszłam z trzaskiem z  mieszkania. Wyglądałam na skończoną desperatkę, bo w krótkich brudnych spodenkach i podkoszulku na lato raczej nie chodziło się chłodną jesienią.
W ostatniej chwili złapałam taxi. Kierowca zdezorientowany spojrzał na mnie. Podałam mu nazwę ulicy i po kilku minutach byliśmy pod domem ciotki. Rzuciłam pieniędzmi i głośno zapukałam do drzwi. Otworzył mi Alan. Z jego oczu ciekły łzy.
- Alan? Co się stało i gdzie Ana?- zapytałam.
- Miało być lepiej, a teraz już jest okropnie.- mruknął i wybuchnął płaczem.
- Proszę wytłumacz mi. Ciociu!.- krzyknęłam.
- Nie wysilaj się i tak już cie nie usłyszy.- powiedział z żalem. Chwilę zastanawiałam się nad sensem zdania, ale po chwili dotarło do mnie wszystko.- Zostawiła to dla ciebie.- mruknął i podał mi zwinięty w rulon list.
- Co to?
- List pożegnalny, przepraszam, ale nie mogę...- pobiegł na górę, a ja wybuchnęłam głośnym płaczem. Wzięłam w dłoń jej szal i złapałam głęboki wdech. To wszystko było jej. Nie mogąc wytrzymać krzyknęłam niezrozumiałe słowa i znowu wybiegłam na podwórko. Biegłam i biegłam. Nie zważałam na pogodę i ludzi, po prostu biegłam. Miałam wszystko gdzieś. Po drodze wywaliłam raz, może dwa. Zdyszana ponownie sięgnęłam do klamki w naszym mieszkaniu. Trzaskiem zamknęłam drzwi i ze łzami w oczach udałam się do łazienki. Louis i dziewczyny patrzyli jak na idiotkę i zaczęli się dobijać, ale na marne. Osunęłam się na ścianie i zaczęłam czytać.

Kochana Isabelle!
Wszystko toczy się w ciągu kilku minut...
Tak właśnie wygląda życie. Wiem, że kompletnie cię zaskoczyłam. Przepraszam, ale nie chciałam być ciężarem. Ostatnie miesiące spędziłam we wspaniałym humorze. Dzięki Tobie i Alanowi. 
Nie miałam odwagi by ci coś wyznać. Może to jest wstrząsające, ale uwierz, że nikt nie powiedziałby Ci prawdy.To ciężkie, ale zrozum mnie. Liczyłam na niego.
Kochanie jesteś moją córeczką. Kochaną. Po osiemnastu latach miałam Cię moment. Najwspanialszy moment. Bądź szczęśliwa i nie przejmuj się innymi. Jesteś piękna i dzięki tobie byłam szczęśliwa. Zajmij się Alanem i domem. Zaglądaj tam czasem.
                                                                                              Anastasia xxx
Po ostatnich literach wpadłam w szał i moja pierwsza myśl to żyletka. W nerwach sięgnęłam do szafki i nie myśląc wiele przejechałam nią po nadgarstku. Ból był niesamowicie bolesny... moje ostatnie słowa to ''kocham cie Louis''. Usłyszałam krzyki i tak odpłynęłam. Czy to jest śmierć?

* Perspektywa Louisa*
* Warto włączyć muzykę dla efektu Adele *.*
Dokładnie nic nie pamiętam. Wszystko działo się w ciągu minuty. ''Kocham cie Louis'' odleciała. Ten list w jej dłoni. Wyszarpałem go i włożyłem do kieszeni. Dziewczyny dzwoniły na pogotowie, a ja stałem jak kołek. To pierwsza taka sytuacja. Próbowaliśmy jakoś zatamować krwawienie, ale było to niemożliwe. Płakała.
-Kochanie trzymaj się.- mruknąłem trzymając jej głowę na swoich kolanach.- No kurwa gdzie oni są?- krzyknąłem.
- Spokojnie.- Rachel.

*3h później*
Od dosłownie dwóch godzin czekaliśmy na korytarzu. Ja, Perrie, Rachel. Allie musiała jechać do szkoły. Lekarze nie udzielili nam żadnej informacji. Trwają badania.
- Dzień Dobry. Jestem lekarzem prowadzącym.-przywitał się mężczyzna w średnim wieku.
- Witam.
- Pani Isabelle Lavroon jest w ciężkim, ale stabilnym stanie. Udało nam się zatamować krwotok, jednak mamy podejrzenia anoreksji. Ona jest naprawdę wychudzona. Co do stanu psychicznego to mam obawy, że to tak szybko nie przejdzie. Potrzebna jest konsultacja z psychologiem. Na razie zostaje na oddziale. Tak szybko nie wróci do formy.- odszedł.
- Kurwa czemu ona ma anoreksje?- zapytała Rachel.
- Louis jak mogłeś nie wiedzieć?- pisnęła Perrie.
- Nie wiem...
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Na początku Wesołych Świąt!
Ogłaszam, że zaczyna się środek akcji!
Naprawdę chciałam tu skończyć. Przepraszam za nieobecności... sprawy rodzinne....
Ale jest już ok i rozdziały będą co 2/3 dni.
Chciałam ogłosić, że cała fabuła została wymyślona przed rozpoczęciem, więc nie jest to od tak.
To wszystko zaplanowałam.
Pozdrawiam Gaba xxx

czwartek, 26 marca 2015

Rozdział 24 cz.2 ''Wszystko się sypie''

- Perrie to nie musi być prawda... Nie płacz na zapas.- pocieszała mnie Isabelle.
- Dziękuje i przepraszam. Powinnaś odpoczywać, a ja tak wparowałam bez zastanowienia...- mruknęłam.
- Wpadaj kiedy chcesz. Już mi lepiej.- wstała i przeszła się po pokoju.
- Ja będę już się zbierać. Nie martw się Liam'a też wezmę.- uśmiechnięta ucałowałam dziewczynę w policzek i wyszłam.

*Isabelle*
*Dwa tygodnie później*
-Louis, pomógłbyś,- powiedziałam mieszając potrawę. Ciotka i Alan przyjdą na kolację. Po tygodniu odzyskałam siły, a Louis mi w tym pomógł.
- Serio? Co mam robić pomidorku?- zapytał biorąc do ręki nóż. 
- Pokrój pomidory ośle.- fuknęłam i udałam obrażoną. 
- Oczywiście.- zaśmiał się. Dziewczyny wymieniły się z Louisem. On jest u nas w domu, a one spędzają czas chyba z  Niallem i Liamem. Do dziś Perrie nie zna prawdy na temat Zayna. Podobno Liam udaje, że nic się nie stało, ale z blondynką tak nie jest. Nie widziała swojego chłopaka od tamtego czasu.
Po kilku minutach zadzwonił dzwonek, więc poszłam do drzwi. Przejrzałam się w lustrze nad komodą i przekręciłam kluczyk.
- Witaj ciociu.- przytuliłam ją i przesunęłam się w drzwiach,
- Cześć kochanie, ale coś pachnie.- obróciła się na pięcie.
- Alan nie przyszedł?- zapytałam. Zauważyłam, że ta ma ochotę zdjąć buty, więc ją uprzedziłam, że i tak nie zmywałam podług.
- Musiał zostać w pracy- odwiesiła swój płaszcz i ruszyła w stronę jadalni.
- On mnie nie lubi? Prawda?
- Alan przeżywa śmierć swojej matki... zamknął się w sobie.
- No tak to musi być trudne.- uśmiechnęłam się i podbiegłam do kuchni.
- No idź się przywitać.- zadziornie się uśmiechnęłam. Dobrze wiedziałam, że chłopak nie cierpiał czegoś takiego. Pocałował mnie w usta i zrezygnowany udał się do drugiego pokoju, a  ja nalałam zupę do talerzy i zaniosłam ją na stół.
Zaczęliśmy jeść w ciszy, ale Ana nie odpuszczała i pytała chłopaka o najdziwniejsze rzeczy. Poczynając na tym czy chce zrobić sobie kolczyk w nosie... Dopytywała się o znaczenie tatuaży.
Po godzinnej męce uznała, że nie będzie nam przeszkadzać. Dobra decyzja z jej strony. 
- Czy ja wyglądam na niezrównoważonego?- zapytał Louis wyciągając nogi na stolik  w salonie.
- Może.- wybuchnęłam śmiechem.
-Ostatni raz słonko. Ostatnia tak popierdolona kolacja,- mruknął i przytulił mnie do swojego boku.
- Co mi w ogóle odbiło z nią?- walnęłam się w głowę.
- Szczerze to niezbyt wiem.- bawił się pilotem.
- Chyba dzwoni telefon. Zaraz wracam.- założyłam kapcie i skierowałam się do swojego pokoju. Nacisnęłam zieloną słuchawkę i przyłożyłam urządzenie do ucha.
- Halo.
- Wiedziałam, że ten skurwiel mnie zdradza, ale z tą szmatą? Isabelle, Sophie zniknęła z nim. Liam jest załamany.. Wyjechali kurwa na Hawaje. Wszędzie są zdjęcia.- płakała zdesperowana.
- Perrie tak mi przykro. Daj sobie z nim spokój...- pocieszałam.
- Niepotrzebnie dzwonię. Cześć.- rozłączyła się zanim cokolwiek powiedziałam.

-Is, jest coś co powinienem ci powiedzieć już dawno. Naprawdę nie chcę psuć tego wieczoru, ale z każdym dniem jest mi gorzej to ukrywać.
- Louis przejdź do rzeczy... Jesteś na coś chory? Chcesz ze mną zerwać?- zdenerwowana podeszłam do okna, a chłopak wstał.
- Proszę nie obraź się, popełniłem błąd...
- Jaki? Proszę mów szybko..
- Ja nie miałem długów u twojego ojca.- westchnął.
- To tyle? Czemu kłamałeś?
- Nie przerywaj mi. To nie ja miałem oddać twojemu ojcu kasę tylko on mi ją teraz wisi. Chodzi o to, że nasze spotkanie nie było przypadkowe.- obróciłam się w jego stronę i z żalem na niego spojrzałam.
- Jak to?- powstrzymywałam się od płaczu.
- Płacił mi za dostarczanie informacji. Miałem zdobyć twoje zaufanie.
- Jak mogłeś kablować na mnie temu skurwielowi?
- Ale uwierz mi, że jak pierwszy raz cie zobaczyłem to wydawałaś mi się być okropną lalką, ale jak ciebie poznałem to zakochałem się w tobie. Gdy wyznałem ci miłość tym samym sprzeciwiłem się jemu. Przepraszam.
- Ty mnie przepraszasz? Zaufałam ci! Ty mnie wykorzystałeś... Najgorsze jest to, że ja cie kocham! Wynoś się stąd! - wskazałam na drzwi i opadłam na ziemię.
- Isabelle żałuję tego.
- I dobrze. Wynoś się stąd! Wezwę policję, a nie chcesz chyba sensacji w telewizji.- wykrzyczałam mu to, a  ten wyszedł.
Wszystko się sypie.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Przepraszam za krótki, ale chyba dramatyczny rozdział. Chciałam zapowiedzieć, że rozdział 24 tak naprawdę rozpoczyna akcję. Może jeszcze nie wyzdrowiałam i do tego cały wczorajszy dzień.
Odejście Zayn'a z 1D naprawdę mnie zabolało.. Zawsze była ta magiczna piątka, a teraz jest już tylko wspaniała czwórka. Wczoraj pół dnia płakałam...
#AlwaysInOurHeartsZaynMalik
Będzie mi/wam brakowało tego tajemniczego... :( Nie zapomnimy
Życzę Zaynowi dalszych sukcesów 

środa, 25 marca 2015

Hej!

Rozdział pojawi się jutro!
Piszę notkę, ponieważ próbuje swoich sił na Wattpadzie <>
Jeżeli interesuję was historia nastoletnich Faith i Liam'a to zapraszam!!
http://w.tt/1FTMRh4

Drama Time kochani :(((
#AlwaysIsOurHeartsZaynMalik

poniedziałek, 23 marca 2015

I'm sorry...

Naprawdę mi przykro, wiem, że cały czas moje rozdziały spóźniają się... Chcę dobrze napisać testy, a ten blog pomaga mi się zrelaksować... W sobotę wieczorem znikąd dopadła mnie wysoka gorączka i uwierzcie mi, że ledwo co trafiam w klawiaturę telefonu... Pewnie to dziwne, że mam napisany rozdział, ale wam go nie dodam... Od soboty leżę i się nie ruszam.... W ciągu trzech dni wszystko będzie dodane.... Mam do was kolejną sprawę... Dla mnie dosyć trudną. Niestety nie czuję We live... I tak nikt go nie czyta... Zawieszam go do 15 kwietnia.
Dziękuję jeżeli mnie zrozumiecie. Przepraszam po raz kolejny
xxx Gabi

sobota, 21 marca 2015

Rozdział 24 cz.1 ''Wszystko się sypie''

*Perspektywa Louisa*
-Louis, możesz mi powiedzieć co jej się stało?- zaczęła mówić Perrie drżącym głosem.
- Wytłumaczę ci później.- odparł Liam. Isabelle uspokoiła się i przewróciła swoje ciało na drugi bok. Cicho stanąłem na ziemi i podeszłym do przyjaciół. Perrie ostatni raz zerknęła na moją Is i zamknęła drzwi.
- Kurwa, mówiłeś, że została pobita, ale aż tak?- zaczął.
- Przepraszam cię bardzo, ale niby jak wygląda osoba po pobiciu?- odgryzłem się.
- Przestańcie!- prawie krzyknęła blondynka.
- Ok, ok. Słonko nie denerwuj się- zdenerwowany usiadłem na ziemi, a właściwie na marmurowych płytkach. Moja głowa zaczęła pulsować, a gdy wreszcie przestała zacząłem:
- Jest już późno, zostańcie na noc. Muszę iść już do Is, a wy nie jesteście dziećmi, więc rozgoście się.- pokonali głowami i wyszedłem. Bez kąpieli położyłem się koło
dziewczyny i przykryłem ją kołdrą.
                        ~~~~~~~
Przetarłem oczy i spojrzałem na zegarek. Godzina 10:34. Nerwowo przewróciem się na drugą stronę i klepnąłem miejsce gdzie powinna być Isabelle. Zerwałem się z miejsca i nie ubierając spodni pobiegłem do następnego pokoju. Siedziała na fotelu zwinięta w kłębek, w ręku trzymała zeszyt i pisała. Po dłuższym obserwowaniu podszedłem do niej i pocałowałem ja w czoło.
- Cześć.- powiedziała uśmiechając się. Widziałem nadal strach. Jej oko całe podbite, a ręce w siniakach.
-Jak się czujesz?- zapytałem.
- Dobrze...- odparła wstając. Przekrzywiła się i momentalnie znowu usiadła.
-Nie kłam. Chodź.- złapałem ją za rękę i pomogłem jej wstać. Zaprowadziłem ją do sypialni i wróciłem aby przygotować śniadanie.
* Perspektywa Isabelle*
Nie rozumiałam Louisa i innych osób. Czułam się samotna i smutna. Jedyne na co miałam ochotę to na zakończenie swojego marnego życia. Za każdym razem kiedy myślę o ostatnich godzinach chcę po prostu krzyczeć, ale nie mam siły. Wykorzystując ostatnie moce przewracam się na drugą stronę i zaczynam nucić piosenkę z dzieciństwa. Czy ja oszalałam? Czy to tak wygląda?

Ktoś lekko mnie przytula, budzę się i próbuje wstać, ale Louis mnie uspokaja.
- Nie wstawaj. Jestem przy tobie.- musnął moje spierzchnięte usta. Zaczął.
Co ja bym zrobił bez twoich przemądrzałych ust
Przyciągają mnie, a Ty mnie odrzucasz
W głowie mi się kręci, nie żartuję, nie mogę cię zdefiniować
Co się dzieje w tym pięknym umyśle
Jestem na twojej magicznej, tajemniczej przejażdżce
Jestem tak oszołomiony, że nie wiem co mnie trafiło, ale będzie ze mną dobrze

Moja głowa jest pod wodą
Ale oddycham swobodnie
Jesteś szalona a ja tracę zmysły

Bo wszystko co we mnie
Kocha wszystko co w tobie
Kocham twoje krągłości i wszystkie krawędzie
Wszystkie twoje idealne niedoskonałości
Daj mi całą siebie
A ja dam całego siebie tobie
Jesteś moim końcem i początkiem
Nawet jeśli przegrywam, to wygrywam
Ponieważ daję ci całego siebie, całego siebie
A ty dajesz mi całą siebie, całą siebie

Jak często muszę ci mówić
Że nawet kiedy płaczesz jesteś równie piękna
Świat Cię przytłacza, jestem przy tobie w każdym twoim humorze
Jesteś moim upadkiem, jesteś moją muzą
Moim najgorszym zatraceniem, moim rytmem i bluesem
Nie mogę przestać śpiewać, to dzwoni w mojej głowie dla ciebie

Moja głowa jest pod wodą
Ale oddycham swobodnie
Jesteś szalona a ja tracę zmysły

Bo wszystko co we mnie
Kocha wszystko co w tobie
Kocham twoje krągłości i wszystkie krawędzie
Wszystkie twoje idealne niedoskonałości
Daj mi całą siebie
A ja dam całego siebie tobie
Jesteś moim końcem i początkiem
Nawet jeśli przegrywam, to wygrywam
Ponieważ daję ci całego siebie, całego siebie
A ty dajesz mi całą siebie, całą siebie


Karty na stół, oboje pokazujemy swoje serca
Ryzykując wszystko, mimo że to bardzo trudne

Bo wszystko co we mnie
Kocham wszystko co w tobie
Kocham twoje krągłości i wszystkie krawędzie
Wszystkie twoje idealne niedoskonałości
Daj mi całą siebie
A ja dam całego siebie tobie
Jesteś moim końcem i początkiem
Nawet jeśli przegrywam, to wygrywam
Ponieważ daję ci całego siebie, całego siebie
A ty dajesz mi całą siebie, całą siebie

Daję ci całego, całego siebie
A ty dajesz mi całą, całą siebie.

Zaczęłam płakać to było takie wzruszające, piękne i prawdziwe. On zwinnym ruchem otarł moje łzy i powiedział ‘’Nie pozwolę cię skrzywdzić’’. W tej magicznej chwili przerwał nam trzask tłuczonego szkła. Momentalnie odskoczyłam.
- Ktoś u nas jest?- zapytałam.
- Przepraszam, że ci nie powiedziałem, ale wczoraj wieczorem przyszedł Liam i Perrie. Było dosyć późno, więc zostali na noc, a teraz po prostu rozpierdalają mieszkanie.- ostatnie słowa celowo wykrzyczał.- Przepraszam, ale muszę zbadać straty.- uśmiechnął się i wyszedł zamykając za sobą drzwi. Wtuliłam się w poduszkę i głośno przełknęłam ślinę. Przykryta kocem i kołdrą bez śniadania, które tak cudownie pachniało obok mnie zasnęłam po raz kolejny.

*Perspektywa Perrie*
Nie wiem co jest grane w tym domu, ale sam Louis tego nie wie, a Liam, ten debil, musiał akurat teraz gdy przysłuchiwałam się śpiewu Louisa, zepsuć tę romantyczną chwilę. Szybko pobiegłam do kuchni, mało nie kalecząc sobie stóp szkłem stanęłam u progu.
- Powiedz mi co ty kurwa robisz?- mruknęłam rozbawiona całą sytuacją.
- Daj mi spokój…- odparł drapiąc się po głowie. Po chwili do pokoju wszedł Louis i nawrzeszczał na niego. Zaczęli sprzątać, a ja postanowiłam, że zadzwonię do Zayna.  Pierwszy sygnał, drugi, trzeci, czwarty, połączenie zakończone. Zbija mnie!
Zdenerwowana zadzwoniłam do Sophie. Tu to samo… Został tylko Niall, który jest w domu.
-Hej Perrie!- udał sztuczny śmiech.
- Cześć idioto. Powiedz mi gdzie jest Zayn? Nie odbiera telefonu..- zapytałam.
- Nie wiem… wyszedł wczoraj i nie wrócił. Nie obchodzi mnie, ani on, ani ty.- obrażony nie wiadomo czym rozłączył się.
Zdesperowana wybuchłam płaczem. To na początku była ustawka, a teraz to miłość? Tak mi się wydaje. Co prawda nigdy nie dostałam bukietu róż czy nie usłyszałam słowa ‘’kocham cię’’, ale czy to ważne? Większości populacji wydaję się, że jestem zakochaną w sobie blondynką, która próbuje rozsławić swój zasrany zespół. To błąd. Little Mix od dawna nie istnieje. To kolejny błąd.
Otworzyłam pierwsze lepsze drzwi myśląc, że to łazienka i zamierzałam zsunąć się po ścianie, kiedy usłyszałam głos Isabelle.
- Perrie co się stało?- cicho szepnęła.
- Wszystko się sypie.- podeszłam do niej i usiadłam na skraju łóżka.
- Na pewno nie jest aż tak źle...
- Zayn mnie zdradza.- odparłam i wybuchnęłam jeszcze gorszym płaczem.
- Przykro mi, ale czy to prawda?- z bólem usiadła obok mnie.
- Sophia zdradza Liama... Myślałam, że on coś do mnie czuje..

 ~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Hej to ja wasza Gaba xD xD
Spóźnienie!!!! Wiem, wiem.... podzieliłam rozdział ze względów..... 
Jutro dodam 2 część i rozdział na We live...
Teraz pytanie do was.
Jak myślicie Zerrie się kończy? ( w realu i tu)
Pozdro Gaba xxxx











środa, 18 marca 2015

Notka

Przepraszam, ale rozdział nie pojawi się dzisiaj tylko w sobotę (dotyczy Fool's Gold i We live, as we dream) Rozdziały będą cztery razy większe niż zazwyczaj 
xxx Gaba <3

sobota, 14 marca 2015

Rozdział 23 ,,Moments''

*Isabelle*

Samochód zmierzał prosto na mnie, kierowca zaczął hamować, ale i tak wpadłam na maskę. Lekko zabolało, ale przy bólu, który zadał mi Nathaniel to pikuś. Drzwi się otworzyły, a ja ujrzałam znajomą mi twarz. To właśnie ta osoba dzisiaj ,,pokłóciła'' się ze mną. To ten chłopak. To mój chłopak.
- Isabelle. Boże... Ja pierdole.. No kurwa.... wszyscy tylko nie ty...Kochanie.- zaczął praktycznie krzyczeć.
-Louis uspokój się.. Nic mi nie jest.- podniosłam się, ale poczułam ból po zadanych ciosach.
- Ktoś cie pobił? Co ty tu robisz?- klęknął i pomógł mi wstać.
- Uciekajmy... proszę.- zaniósł mnie do auta i błyskawicznie odjechał.
- Później mi wszystko wyjaśnisz. Teraz jedziemy do szpitala.
- Nie, nie, proszę... nie do szpitala... wszystko ci wyjaśnię.- głowa dosłowni mi pękała.

*5 godzin później*
Po usztywnieniu mojej ręki i odkażeniu ran mogliśmy jechać do domu. Ubłagałam ich wszystkich i wypisałam się na własne życzenie. Louis powiedział, że pojedziemy do jego mieszkania i tak też zrobiliśmy. Idiota cały czas mnie nosi, wszędzie. Leżałam sobie na łóżku i jeszcze dobrze nie wiedziałam co się dzisiaj stało, ale szok nie opuszczał mnie nawet na minutę. Dotychczas odezwałam się zaledwie trzy razy.

Do sypialni wszedł Louis ze szklanką herbaty i usiadł na końcu łóżka.
- Co ty tam robiłaś?- zapytał, widać było, że mimo zmartwienia jest zły.
- Odwiedzałam grób Nicka, gdy...- tu mój głos się załamał.
- Jakiego Nicka?- nie odpowiedziałam, a ten mnie po prostu przytulił.- Zaufaj mi i daj sobie pomóc.
Gdy nie odezwałam się kilka minut znowu zaczął:
- O co chodzi? Proszę wytłumacz mi..- wręcz błagał, ale ja nie mogłam...
- Pamiętasz mój ostatni atak?- zapytałam.
- Jezus i to jeszcze jak.
- Bo wwtedy jąkałamm o tym...no tym...- zaczęłam się trząść,
- Kurwa jaki ja mało spostrzegawczy... Mówiłaś, że jesteś winna..
- Bo on przeze mnie się zabił... To wtedy, gdy rodzice zajmowali się baletem ja spędzałam czas z nim i z Leną... był dla mnie jak starszy brat, ale musiał wyznać mi miłość... Nie kochałam go i stało się... Na moich oczach skorzystał z żyle...- rozpłakałam się,a  on przytulił mnie.
- Już dobrze. Odpowiedz na jeszcze na ostatnie pytanie... jeżeli możesz. Kto cie tak załatwił?
Na to pytanie nie mogłam odpowiedzieć, więc pokiwałam tylko przecząco głową i położyłam się na miękkich poduszkach, a on zaczął:

Pomyśl, że nie ma nieba
To łatwe, jeśli chcesz.
A w górze tylko gwiazdy
I piekła nie ma też.

Pomyśl o wszystkich ludziach
Wśród których jesteś Ty!

Powiesz, że to marzenie
Lecz ja nie jestem sam.
Możemy wszystko zmienić
Dołącz i pomóż mi.
                                                                         ~~~~~~~~~
*Perspektywa Louis'a*
Usnęła. Czemu to akurat ona wleciała mi pod koła? To kara. Okropna kara. 
Kto jej to zrobił? Jak się tylko dowiem to zabije skurwysyna.. Niech tylko się do niej zbliży na dwa marne metry... Biedna.

Pogłaskałem ją po włosach i szepnąłem ''przepraszam''. Wziąłem ze stolika kubek z herbatą i jednym łykiem wypiłem prawie połowę. Lekko przymknąłem drzwi i udałem się do kuchni. Intrygowało mnie wiele rzeczy i na nieliczne miałem odpowiedź.
Po pierwsze: Kto to?
Po drugie; Dlaczego?
Po trzecie: Jakie to ma znaczenie?
Po czwarte; A ataki?
Wziąłem głęboki wdech i oparłem się o ścianę. Zamknąłem oczy i rozkoszowałem się chwilowym spokojem. Ta ''ogromna'' chwila trwała zaledwie dwie minuty, bo zadzwonił dzwonek. Zostawiłem szklankę na blacie i poprawiłem włosy. Przekręciłem klucz i ujrzałem blond czuprynę Perrie i Liama. Co to za duet? Okropny.
- Co wy tu robicie w środku nocy?- zapytałem ilustrując ich od dołu do góry.
- A może by tak ''cześć kochani''- zaczęła.
- Jasne, zapamiętam. Wchodźcie tylko cicho.- przesunąłem się w drzwiach aby ich wpuścić. Razem podążyliśmy do kuchni.
-Napijecie się czegoś?- zaproponowałem.
- Polej- machnął ręką Liam i usiadł na krześle.
- Dlaczego mamy być cicho? Ma to jakiś związek z Is? Słyszeliśmy coś...- blondynka oparła się o parapet.
- Skąd do kurwy to wiecie? I tak ma....dopiero usnęła.
- Czyli pogodziliście się. To świetnie. Niall.- pisnęła blondynka
- Co was tu sprowadza?- chciałem odwrócić temat Isabelle., bo nie należał do moich najlepszych.
- Mamy pewne podejrzenia.- mruknął Liam wstając i spacerując po przestrzennej kuchni. Perrie natomiast spuściła głowę.
- Jakie?- przerwałem chwile ciszy.
- Zayn.- odparła dziewczyna i udała się do łazienki.
- I Sophie.- przetarł czoło.
- Niby was zdradzają?
- Kurwa no nie wiem... Perrie miała dziś iść z nim do kina, a Soph ze mną do restauracji. Wyszło tak, że nie wiemy gdzie oni są, a my tu.
- Może po prostu coś im wypadło, ale, żeby tak od razu zdrada..- mruknąłem otwierając barek z alkoholem.
- Kurwa Louis, zrozum to już czwarty raz i te ich uśmiechy do siebie. Zdaje sobie sprawę, że od czasu nie układam nam się, ale to nie jest moja wina.
- Uspokój się i pomyśl racjonalnie.- poradziłem i podałem mu drinka.- Mam do ciebie prośbę. Isabelle została pobita- przejechałem dłonią po włosach.
- Jak pobita? Co się dzieje wokoło?- wszedł mi w słowo.
- Daj mi dokończyć.- pokiwał głową.- Nie wiem jak to się stało, ale gdybyś widział jak ona wtedy wyglądała i jeszcze.. jechałem z nudów przez miasto i w pewnej chwili zauważyłem ich.
- Paparazzi?
- Tak. Zmieniłem kierunek jazdy na stary cmentarz na obrzeżach. Spokojnie przemierzałem kilometry, gdy pod maskę wpadła jakaś dziewczyna, szybko wybiegłem z  samochodu i zobaczyłem ją... Miała obrażenia, ale nie po potrąceniu. Liam, ja jechałem tylko 40km/h. Chciałem się odlać...
To wyglądało masakrycznie.. Zawiozłem ją do szpitala, ale wypisała się... no i jesteśmy tu. Tak się wkurzyłem.. Kurwa jej ciuchy były podarte, oko podbite i dużo krwi. Ona odezwała się do mnie zaledwie trzy razy. Chodzi mi o to, że ufał tobie i Perrie, więc jeżeliby nawet chłopaki pytali się co z nią odpowiedz, że miała wypadek, ale nic więcej.- wkrótce przyszła Perrie, ale już w lepszym humorze, Przenieśliśmy się do salonu i okazało się, że koniec One Direction zbliża się wielkimi krokami.
- Zaraz wracam.- oznajmiłem, gdy usłyszałem jakieś odgłosy z sypialni.
Isabelle leżała cała zapłakana i zwinięta w kłębek... krzyczała.
- Kochanie jestem, już jestem i nigdy cie nie opuszczę.- pocałowałem jej czoło i przytuliłem. Pierwsze minuty bardzo mnie smuciły. Ona naprawdę się męczyła. Po dłużej nieobecności do pokoju zapukała blondynka, a zaraz za nią Liam. Gdy ujrzeli jak wygląda moja Is, Perrie zakryła usta ręką, a Liam po prostu nie wierzył.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Hejka naklejka :*
Rozdział zawiera liczne wulgaryzmy, ale no cóż xD
Trochę dramatu, który nie będzie nas już opuszczał do ostatniego rozdziału części pierwszej :D
Pewnie wielu z was zastanawia się co znaczy Fool's Gold.... Znaczy złoto głupców.
Co to ma do mojego FF?
Ma i to w sumie wiele.
Gdy zakładałam blog, moją pierwszą myślą było przedstawienie dziewczyny, która ma wszystko prócz miłości i zrozumienia. Tak też w pewnym sensie zrobiłam, ale nie do końca.
Zwróćmy uwagę na rodziców Is. Są bogaci i zarazem głupi.
 Takie jest moje wytłumaczenie <3
Zapraszam do ''We live, as we dream'', bo nikt raczej nie czyta :* Hope <3
xxxGaba
Ps. Next w środę



środa, 11 marca 2015

Rozdział 22 ,, One Last Time''

*Isabelle*
* Miesiąc później*


Nadeszła jesień. Szara i bura, co prawda nigdy za nią nie przepadałam, ale teraz to już naprawdę jest ciężko. Od mniej więcej miesiąca ja i Louis jesteśmy,, parą". Wszystko było piękne i wspaniałe, w sumie nadal jest, ale to nie w tym rzecz. Mieszkanie z dziewczynami jest wygodne. Praktycznie nie wchodzimy sobie w drogę. Dotychczas żyłam przyszłością, ale przeszłość daje się we znaki do tego trasa chłopaków...
Nathaniel i sprawa Nicka. Może odwiedziłabym jego grób? Tak, od wielu dni ta myśl chodzi mi po głowie.
Z jego osobą wiąże się wiele złych i tych dobrych wspomnień. W końcu prócz ćpania świetnie się bawiliśmy.
Siedziałam na skórzanym fotelu w salonie i ,,czytałam" książkę. Między czasie popijałam gorąca herbatę. Rachel uczyła się, aby zdać testy ostateczne. Natomiast Allie wyszła gdzieś z chłopakiem. Po usłyszeniu dzwonka do drzwi jak na zawołanie podskoczyłam i pognałam biegiem do drzwi. Przejrzałam się w lustrze i poprawiłam bluzkę.
Otworzyłam drzwi i szeroko się uśmiechnęłam, moim oczom ukazał się Louis.
- Cześć.- pocałował mnie w policzek i wszedł do środka. Zamknęłam drzwi i sprawdziłam zamek, następnie udałam się do salonu.
- Co cię sprowadza?- zapytałam otwierając okno, aby wpuścić jesienne powietrze do pomieszczenia.
- Nie mogę po prostu cię odwiedzić? - odpowiedział krzywo się uśmiechając. Coś nie grało... przez ten miesiąc naprawdę się związaliśmy... stałam się szczęśliwa.
- Oczywiście, że możesz, ale wszystko w porządku?- dopytałam, a chłopak wstał z fioletowej kanapy i przeszedł się po pokoju.
- Modest. To jest wkurwiające.... Niall on się zakochał, ale nie ma prawa być szczęśliwy.- tłumaczył, a na jego czole pojawiła się żyłka.
- Ustawka?- zapytałam przyciszonym głosem i weszłam do kuchni, nalałam do szklanki wodę i wskazałam na butelkę soku, ale Louis odmówił.
- Ludzie myślą, że sława, kasa to wszystko... jest coś jeszcze....
- Chcą nas rozdzielić?
- Nie pozwolę na to, ale nie w tym rzecz...Rozważamy koniec.- po tych słowach nerwowo wypuścił powietrze.
- Dlaczego? Przecież tyle osiągnęliście... a fani?- w tym momencie drzwi się otworzyły, a do środka wszedł Niall trzymający za rękę Allie. Chwila Niall i Allie? To o nią chodzi? Trzymali się za ręce i uśmiechali, ale gdy ujrzeli nasze miny zrozumieli o co chodzi.
- Myślisz, że to dla nas łatwe? Nic nie wiesz..- wkurzył się i nawrzeszczał na mnie.
- Przecież zdaję sobie z tego sprawę, ale nie musisz się drzeć.- trzasnął drzwiami i tyle było po Louisie, Dziwiło mnie, ponieważ w tak krótkim czasie zdenerwował się..
- Nie zrozum go źle...- odpowiedział Niall i przysiadł się koło mnie.
- Długo jesteście razem?- zapytałam patrząc na blondynkę.
- Od miesiąca.- odpowiedziała.
- Szczęścia życzę ,- wstałam i powolnym krokiem udałam się po kurtkę i buty. Zdążyłam jeszcze chwycić torbę i wybiegłam na klatkę schodową.
Niesamowicie się wkurzyłam. Louis przez ostatni czas był uroczy i opiekuńczy, może to czas sielanki? A dotychczasowy Loui to tylko chwyt reklamowy?

Przemierzałam zatłoczone ulice bez najmniejszego celu, aż w końcu dotarłam na przystanek autobusowy. Sprawdziłam godzinę odjazdu i usiadłam na ławce obok starszej kobiety. Widać było zmęczenie w jej oczach, a ręce były pokryte masą zmarszczek. Odblokowałam ekran smartfona i ujrzałam kilka nieodebranych połączeń. Nie wiem czym się tak zdenerwowałam, to nie była nawet wiarygodna kłótnia, Może po prostu chciałam spędzić wolną sobotę w spokoju? Ostatnio wzięłam nadgodziny, ponieważ marzę o studiach. Połowa mojej wypłaty idzie na czynsz, a reszta do skarbonki. Oszczędzam ile wlezie.

Po kilku minutowym marznięciu wreszcie kupiłam bilet i usiadłam na samych tyłach. Mój cel był prosty.... grób Nicka.

Wstąpiłam do kwiaciarni przy cmentarzu i zakupiłam czerwoną róże. Pamiętam jak godzinami opowiadaliśmy sobie o właśnie tych kwiatkach. Był moim najlepszym przyjacielem, przyjacielem. Gdybym więcej pomyślała i nie odrzuciła.... Może dalej by żył? Narkotyki zniszczą każdego, ale miłość tylko tych wybranych.

Grób odwiedziłam tylko raz, zaraz po jego śmierci. Później zniknięcie Leny zmieniło mnie na zawsze.

W powietrzu dało się wyczuć specyficzną woń zniczySzłam dosłownie minutę i ujrzałam marmurowy grób, a w górnym rogu zdjęcie z podpisem:
 ''Odpoczywaj spokojnie Nick''. Niżej zauważyłam nowo wygrawerowane napis.
''Zmarł w męczarniach, mając zaledwie siedemnaście lat''
'' Uciekaj, uciekaj kochanie, kocham cię''
Po tym ostatnim rozpłakałam się. To jego ostatnie słowa... Powiedział ''kocham cię'' i stracił przytomność. Pamiętam ten dzień jak nigdy, ale kto mógł wiedzieć co on powiedział, przecież byłam sama. Minęły aż trzy lata.
Położyłam czerwoną różę przy tych słowach i zaczęłam:
-Nick, pewnie mnie nie słyszysz, ale chciałabym cie przeprosić...
Zawsze wierzyłam w twoją miłość, ale kochałam cie jak brata... nie jako chłopaka.
Byłeś wspaniały... Przepraszam, że nie wezwałam pomocy, przepraszam.- szeptałam łkając.
- Aż się wzruszyłem lala.- Nathaniel.
- Czego chcesz?- szepnęłam żałośnie.
- Mówiłem, że zapłacisz za swoje czyny. Raz ci się udało, ale tym razem zginiesz.- mruknął, a ja obróciłam się i chciałam uciec... był szybszy, uderzał pięściami wszędzie. Czułam ból, jednak nie miałam siły krzyczeć, bałam się. Gdy czułam fale gorąca i krew w ustach postanowiłam działać i gryźć, kopać. Gdy przywarł mnie do ogrodzenia jego koszulka się podniosła, a dzięki mojej reakcji zobaczyłam dość dużą ranę. Nie czekając już na śmierć z całej mojej siły w piąsce uderzyłam go. 
Krzyknął i złapał się za bolące miejsce. Chwiejąc się na nogach i ledwo kuśtykające kierowałam się do bramy. Nerwowo obracając głowę modliłam się, aby portfel nie wypadł z torebki. Nie wiem kiedy, ale minęłam tę samą kwiaciarnie i szłam dalej. Nagle widziałam tylko oślepiające światła...
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Hej kochani!
Spodziewaliście się zapewne rozdziału o miłości i wgl, ale trochę się tu działo...
Chciałabym was poinformować, że dodałam rozdział na mojego drugiego bloga.
Next w niedziele xD
Dzięki za komentarze zarówno na poprzednim rozdziale tu jaki i na drugim blogu...
Alex P. twoja nazwa jest xDxD
Jak wiecie ja i Modest!...... No niech tak pozostanie <3
Dzięki i zapraszam <3 :* 



niedziela, 8 marca 2015

Rozdział 21 ,, Never say never ''

* Perspektywa Isabelle*
Gdy Louis wysadził mnie pod domem, szybko wybiegłam do środka. Wczoraj postanowiłam, że zamieszkam z dziewczynami. Po co mam obciążać ciotkę....
Z trzaskiem zamknęłam drzwi wejściowe i pobiegłam do ,,swojego'' pokoju.
Otworzyłam szafę i zaczęłam nerwowo przesuwać wieszaki. Nie mam zbyt dużej ilości sukienek. Powiedziałabym, że są one mi nie potrzebne, ale cóż właśnie w takiej chwili ubolewam. Wybrałam moją w sumie już drugą. Różową, byłam w niej tylko raz... Sukienka sięgała mi do kolana. Może i nie lubię koloru różowego, ale w tym przypadku nie mogłam się oprzeć. Do tego wybrałam jeszcze buty na obcasie, brak torebki pasującej nie przeszkadzał mi zbytnio. 
Zabrałam kreację i udałam się do łazienki sąsiadującej. Pospiesznie ściągnęłam ubrania i weszłam pod prysznic. Po kilku minutach zaczęłam suszyć mokre włosy, a kilka chwil później pakowałam ciuchy do walizki. Chciałam mieć już to z głowy...
Ostatecznie zasunęłam ją i zniosłam ją na dół.
- Ciociu?- krzyknęłam, a mój głos odbijał się od ścian domu.
- Tak?- Ana pojawiła się.
- Wychodzę... Chciałam się przy okazji pożegnać, bo raczej Louis podwiezie mnie dziewczyn.- powiedziałam ostatnie słowa praktycznie szepcząc.
- Czyli jednak zdecydowałaś się? No nic... nie trzymam cię na siłę.- przytuliła mnie i ze łzami w oczach wróciła do kuchni, a ja do zbierania się.
Chwyciłam rączkę od bagażu i ostatni raz spojrzałam na ,,mój'' chwilowy dom.
Moje życie ciągle się zmieniało. Jeszcze dwa miesiące temu gniłam w willli ,,rodziców'', a teraz znowu zmieniam zamieszkanie.
Wieczór był ciepły. Chociaż słońce już dawno zniknęła za horyzontem.
Nim się obejrzałam stało przede mną sportowe auto Louisa. Nie rozumie co on zamierza zabierając mnie na randkę... Może to tylko taka kolacja?
Może.
- Wow... Miałaś... Isabelle mogę zabrać walizkę?- zapytał, a ja się zarumieniłam.
- Taaak. - szepnęłam
- To dobrze...- puściłam rączkę, a ten otworzył mi drzwi, a torbę włożył do bagażnika.
Po chwili wsiadł do samochodu i go odpalił.
- To gdzie jedziemy?- spytałam zapinając pasy.
- Zobaczysz.- więcej nikt z nas się nie odzywał, co nie znaczyło, że atmosfera jest dziwna.
Oparłam głowę i westchnęłam. Po pięciu minutach ( tak zakładam), chłopak ubrany w elegancką koszulę i czarne rurki zatrzymał auto. 
(Włącz muzykę jeżeli chcesz bardziej się wczuć ( Polecam) Dach)
Moim oczom ukazał się ogromny wieżowiec. Przyznam się, że myślałam, iż Louis wymyśli coś w stylu nudnej kolacji w dennej restauracji dla bogaczy.
Ze zdziwienia otworzyłam usta.
- Isabelle?- zapytał uśmiechając się.
- Przepraszam.- dołączyłam do niego. Ku mojemu zdziwieniu ten złapał mnie za rękę, a ja głupia aż zadrżałam. Poprowadził mnie w kierunku windy. Od razu wsiedliśmy i poczuliśmy, że się unosimy. Puściłam rękę chłopaka i obróciłam w się w stronę szklanej części. Widziałam pięknie oświetlone miasto...
Drzwi się otworzyły na dachu! Wyszliśmy, a Louis poprowadził mnie w głąb. Wszędzie stały zapalone 
świeczki, a na środku stał stolik z jedzeniem.
- Ttt-oo to jest piękne, cudowne.- prawie pisnęłam.
- Podoba ci się?- zapytał,a  mnie aż coś trafiło.
- A dlaczego niby nie?- odpowiedziałam pytaniem.
- To dobrze..- usiedliśmy przy stole i zaczęliśmy spożywać posiłek. Takich dań również nigdy nie jadłam... coś jak... w sumie nie wiem co..
Zerknęłam na miasto tak pięknie oświetlone, a następnie na gwiazdy..
- Wiesz, że cały czas mówić ,,To dobrze''?
- Wiem...
- Tu jest cudownie.- w tej chwili wstał i pociągnął mnie na drugą stronę dachu.
- Widzisz jesteś mądrą i piękną dziewczyną, gdy wtedy na ulicy wpadłem na ciebie, wiedziałem, że jesteś wspaniała. Chciałem aby ten wieczór również taki był... 
Pragnąłem codziennie cię całować... Marzyłem o tym, ale myślałem, że nie mam szans, nie chciałem niszczyć ci życia... Sława to nic dobrego jak twierdzą ludzie z zewnątrz. Możliwe, że nie zasługuje na ciebie, ale chciałem abyś wiedziała ile dla mnie znaczysz. Przechodząc do rzeczy...
Isabello Melisse* Lavroon zakochałem się w tobie po uszy.- po wypowiedzeniu ostatnich słów jego usta dotknęły moich. To nie był zwykły pocałunek, to było coś bardziej uczuciowego..
W końcu zaprzestaliśmy,a  chłopak znowu zaczął:
                                                      Kłamstwo mojego nie bruka pióra,
Oczu mych obraz tłumaczy,
Chytrości nie zna moja natura,
Hołd ci oddaje moja luba
A gdy chcesz poznać moje skryte zdanie,
Masz z pierwszych liter szczere wyznanie.
-Zostaniesz moją dziewczyną?- uśmiechnął się.
- Tak.- wziął mnie w ramiona i tym razem to ja zdecydowałam się wyrecytować wiersz, który mi się przyśnił.
Twój dotyk wywołuje dreszcz
Bo jest jak jesienny deszcz
Który wypełnia mnie powoli
I jest zupełnie bez kontroli
Uwielbiam twoje słowa
Bo są jak magiczna budowa
Która skleja cały mój świat
I daje najpiękniejszy kwiat
Twój uśmiech jest początkiem i końcem
Bo mój świat rozświetla się słońcem
Twoja bliskość daje mi odrobinę nieba 
I wiem, że nic mi już nie potrzeba
Bo kiedy jesteś przy mnie blisko
Zmieniasz w moim życiu wszystko
A moje serce kocha z całych sił
Nawet jeśli to tylko kilka chwil. 

I tak życie zwykłej mnie stało się magiczne, bo chłopak, który od zawsze wywoływał na mojej twarzy uśmiech zakochał się we mnie.... Może moje życie nie jest takie złe?
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Powracam!! Tak strasznie przepraszam... wiele problemów...
Jeżeli macie je... to może mnie zrozumiecie, ale jeżeli ktoś tu zagląda jeszcze to przepraszam i oznajmiam, że nigdzie już się nie wybieram,a  mój drugi blog zostanie dalej  realizowany i być może przed 15.03.2015 zacznę dodawać <3 :* <3
Przepraszam i zapraszam w środę na next :*
Nie martw się Alex P. <3            





czwartek, 26 lutego 2015

niedziela, 22 lutego 2015

Rozdział 20 ,,Help!''


~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Mój oddech stał się płytszy, obraz zamazany, a ciało bezwładne. Nathaniel krzyknął coś w stylu ,,To nie koniec'' i poszedł sobie, a ja w pobliżu starych, śmierdzących koszy czekam na śmierć. Z moich ust wydobył się żałosny krzyk ,,Pomocy''. Powieki stawały się coraz cięższe, ale próbowałam oddychać i jednocześnie wołać. Nogi odmówiły posłuszeństwa i upadłam. Jeżeli to moja wina, jeżeli tak było naprawdę? To ja, to właśnie ja jestem wszystkiemu winna. Nie dość, że nie mogłam złapać powietrza to jeszcze to poczucie winy. Usłyszałam czyjeś krzyki i z moich ust wydobyły się dwa słowa ,,Kocham Louisa''.
                                                     ********************************
*Perspektywa Louis*
Właśnie dostałem telefon, od ciotki Is. Byłem strasznie zdenerwowany. Wybiegłem nie mówiąc nic nikomu i pojechałem do szpitala. Kto doprowadził ją do takiego stanu? Ostatnim razem nie było powodu... Oby jej nic nie było.
- No kurwa!- wydarłem się sam do siebie, gdy na parkingu nie było miejsca. Zostawiłem samochód na pierwszym lepszym chodniku i poszedłem do rejestracji.
- Isabelle Lavroon!- mruknąłem do suchej baby.
- Proszę spokojniej.- podniosła ręce jakby chciała mnie uspokoić, ale to tylko jeszcze bardziej mnie zdenerwowało.
- Gdzie ona jest?- zapytałem nieco spokojniej z fałszywym uśmiechem.
- Jest pan kimś z rodziny?
- Tak. Gdzie ona jest.- musiałem skłamać.
- Sala numer 267, to na czwartym piętrze. - na nos założyła okulary i schowała się pod toną papierów.
Nie chciałem czekać na windę i pognałem schodami. Gdy ujrzałem rudą czuprynę Any, byłam trochę spokojniejszy.
- Dzień Dobry. Co z nią?- przywitałem się.
- Witaj. Lekarz wspomniał coś o ataku paniki. W karetce mówili mu, że jak przyjechali straciła przytomność i miała większe problemy z oddychaniem.- po jej bladych policzkach spłynęły łzy.- Nic nie wiadomo.
- Ja z nią zostanę, pani powinna odpocząć, bo nawet jedna godzina tu siedzenia w takich nerwach męczy.
- Faktycznie źle się czuję... Zadzwonię po Alana.. Proszę informuj mnie na bieżąco.
- Oczywiście.- zniknęła za korytarzem, a ja próbowałem się czegoś dowiedzieć.
Siedziałem na korytarzu chyba z kilka minut, a wydawałoby się, że kilka godzin.. i zadzwonił telefon.
()
- Gdzie ty kurwa jesteś?- pierwsze co zapytał Harry.- Mamy zaraz wywiad.
- Trudno nie ma mnie i nie będzie. Jestem w szpitalu.
- Co ci się stało? Ja pierdole jak dziecko....
- Nie mi tylko Is... Miała atak, jest nieprzytomna. 
- Jezus. Auć.
- Nie rób sobie jaj i daj mi spokój. Powiedz, że sprawy rodzinne czy coś. Nara.
- Nic nie obiecuje.
Nie dokończył chyba, ale się rozłączyłem. Wtedy właśnie na korytarz wyszedł lekarz.
- Dzień Dobry. Pan jest z rodziny?- zapytał poprawiając wąsy.
- Tak. Co z Isabelle?
- Jej stan jest stabilny i wybudziła się, ale jest w szoku. Okropnym szoku i najlepiej będzie jeżeli zabierze ją pan do psychologa. To konieczne.- mówił i mówił
- Mogę ją zobaczyć?
- Owszem tylko proszę cicho. Na sali mamy innych pacjentów.
Nie odpowiedziałem i wszedłem. Zobaczyłem ją na ostatnim łóżku.
- Cześć Isi.- powiedziałem niepewnie.
- Hej.
- Jak się czujesz?
- Dobrze. Zrobili wielki cyrk. Przecież to ja jestem winna, a nie on. On tylko mnie kochał, a ja nie....
- O czym ty mówisz?
- To moja wina. On się zabił, bo go nie kochałam.
- Kto? Przestań nie możesz kochać każdego.
- Ale on..- płakała.
- Spokojnie...
- Nie, nie spokojnie. Jakbym mu to powiedziała wprost to nadal by żył, albo jakbym go chociaż powstrzymała..
- Chodzi ci o tą historię?
- To moja wina... idź do zespołu i nie trać na mnie czasu....
- Daj spokój, jesteś ważniejsza od nich.- Wtedy nasze oczy się spotkały. Jej blade policzki nabrały czerwieni, ale nagle się obróciła speszona.
- Nie gadaj głupot, zresztą  już dobrze się czuję i idę po wypis.- dosłownie wyrwała wszystkie rurki i wstała. Prawie upadłaby gdyby nie moja szybka reakcja.
- Na pewno?
- Jjj-aaa prze-prze-pra-przaszam....
- Is spokojnie... Jestem przy tobie i zawsze będę. Nikt nie zrobi ci już krzywdy.- położyłem ją.
- Przepraszam, jestem zdenerwowana. To wszytko mnie przerasta...- z jej oczu poleciały łzy...


                                                                     * Dwa dni później*
Z Isabelle wszystko już dobrze. Z tego co wiem była osłabiona. Codziennie ją odwiedzałem, a uczucie rosło. Chciałem jej to wszytko wyznać, ale niesamowicie się bałem. Dzisiaj rano zdecydowałem, że trzeba to poukładać. Właśnie podjechałem pod szpital. Obiecałem jej to, a dzisiaj jest idealny wieczór. Zauważyłem ją, niosła ciężką torbę, więc szybko wysiadłem i włożyłem bagaż do bagażnika. Otworzyłem jej drzwi po drugiej stronie, a ta tylko się uśmiechnęła.
- Obrazisz się jeżeli później zabiorę cie w magiczne miejsce?- zapytałem.
- Nie, oczywiście, że nie, a powiesz chociaż jakie? Chciałabym się w miarę ubrać,,,,
- Eleganckie...
- Och, no to się pan stara..- żartowała.
- Żeby pani wiedziała..............
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Cześć i czołem mili państwo :* :* :* :*
Nie mogłam się doczekać i po prostu również dzisiaj wstawię pierwszy rozdział  ,,We live, as we dream''. Jeszcze tylko wspomnę, że będzie zakładka z moimi innymi blogami i tyle xD
Co do tego bloga....
Co myślicie o miejscu na randkę? Co wam się wyobraża....? jakie to miejsce? I czy Louis wyzna jej miłość...??
Piszcie w komach :* <3
Kocham was ptysie misie i coś tam jeszcze :* :*
( WOW ile czułości z mojej strony....)

Informacja


Informuję iż rozdziały na Fool's Gold będą się pojawiać we poniedziałki i piątki lub gdy będę miała wcześniej napisany. To z racji tego, że chcę aby obydwa blogi były zadbane ♥♥ 

sobota, 21 lutego 2015

Nowy Blog

Hej kochani moi :* <3
Mam dla was link do nowego opowiadania o Nelly i Lou :* :*
Nazywa się ,,We live, as we dream'' pewnie to już wiecie xD
http://nelly-louis-hope.blogspot.com/

czwartek, 19 lutego 2015

Rozdział 19 ,, You'll never love yourself half as much as I love you

*Louis*
Isa na chwilę zamilkła. Jej wzrok zatrzymał się na altanie w oddali.  Po kilku minutach złamała ciszę.
- Gdybym uwierzyła w siebie.... Może skończyłabym inaczej... Mam za mało wiary w siebie..
-To przez nich. Jestem pewien, że jeszcze możesz spełnić marzenia.. Musisz. - Gdy wypowiedziała te słowa zawiał mocny wiatr, wtuliła się we mnie. To było takie miłe, przyjemne. Jej pachnące włosy... Jak truskawki. Ta chwila mogłaby trwać wiecznie, ale ktoś taki jak Niall musiał nam przeszkodzić.
- Hej Louis ja chcę je w domu!!- krzyknął.
- Ej! On jest zboczony! Maca moją siostrę!- wybiegła za nim Rachel.
- Nic nowego...- stwierdziłem.
- No kurwa to chyba dobrze, a możesz to powiedzieć medią?- wybuchnął Niall.
- Ok.
- Ale byłaby sensacja... ,, Niall Horan z One Direction jednak nie jest gejem! Obmacuje nowo poznane dziewczyny!"- w końcu odezwała się Is.
- Czy ty uważasz, że jestem gejem?- odezwał się
- Ja tylko plotkuje... Pft- uśmiechnęła się. - Niall co zrobiłeś z Allie? Ona ma tylko 16 lat!
- Zgwałciłem!! Nie no poszła coś ugotować.- odpowiedział
- Zostaw je Niall. - Powiedziałem.
- Chciałbyś, żebym coś ugotowała... Mogę cię pocieszyć jedynie ciastkami.- wyłoniła się Allie
- Ale jesteś..- mruknął
- Skoro nie chcesz... Zjem sama.- fuknęła.
- Spokojnie. Poczęstujesz?- zapytał.
- Nie.- odpowiedziałem za nią.- Jesteś na diecie.
- Spierdalaj. Zresztą po co się interesujesz?- mruknął
- Bo ktoś musi.- pokazałem mu język.
- Może faktycznie jesteście głodni? Niall?- proponowała Is.
- Dzięki, ale będziemy się zbierać.- Wstałem z ławki i złapałem za rękę Niall'a.
- Zostańcie...
- Dziewczyny jeżeli nie macie gdzie mieszkać to u nas jest dużo miejsca.- odezwał się Niall.
- Dzięki, ale damy sobie radę.- szybko odpowiedziała Rachel i pożegnała się z nami. Jej siostra Allie stała w kącie nie odzywając się.
- Ze mną się nie pożegnasz?- podszedł do niej Niall.- Boisz się mnie?.
Reszty nie słyszałem, bo oddaliłem się od reszty.
- Is, musimy już jechać, będę tęsknić, ale przynajmniej wiem, że masz dobre towarzystwo i ten cały Bradley ci nie grozi.- pocałowałem ją w czoło i wyszedłem zanim ta zdążyła coś powiedzieć.

* Isabelle*
Louis po prostu wyszedł za nim zdążyłam coś zrobić. Pocałował mnie w czoło. Jego wargi takie ciepłe, miłe, stałam w bezruchu kilka minut, aż usłyszałam trzask oznajmujący iż i Niall sobie poszedł. Allie zachowywała się inaczej, a Rachel musiała zapanować nad nami obydwoma.
- Czy ty i Louis...?- zapytała.
- Nie, nie i jeszcze raz nie. Poznaliśmy się miesiąc temu, wiem on sławny i w ogóle, ale jest naprawdę fajny. Normalny, a nie jak inni.- broniłam go.
- Ale ty tak po prostu? Idziesz sobie i nagle on?- kiwała głową Allie
- Sama nadal nie wiem czy to nie za kolorowe, ale no cóż nadal żyję i on też... Chyba, że to sen?- mrugnęłam do niej.
- Dobra, nie wiem jak wy, ale czuje się zmęczona. Isi, pozwolisz, że się położę?- zapytałam Rachel.
- Oczywiście. Co wy macie z Isi? W ogóle do dupy przezwisko.- broniłam się.
- Skończ, dobranoc.- po chwili Rachel wchodziła już po schodach. Allie i ja postanowiłyśmy, że jeszcze coś zjemy.
Otworzyłam stare drewniane drzwi do kuchni i weszłam do środka. Jak zwykle pachniało piwoniami. Moja ciotka je uwielbia. Od kiedy pamiętam na stole zawsze gościły różowe kwiatki. Allie chciała mi pomóc w robieniu kolacji, ale jej zabroniłam. W końcu to gość, co prawda nie zapraszany, ale zawsze gość. Jestem tak zdenerwowana jutrzejszym dniem. Ciotka pewnie będzie mnie bronić,a  Alan? On nigdy mnie nie akceptował, a dobrze wiedział, że moje kontakty z nimi było ograniczone. Ana i Nathalie- moja matka, nigdy zbytnio nie darzył się sympatią. Nawet w dzieciństwie nie potrafił spędzić razem minuty w jednej piaskownicy.
- Herbaty?- zaproponowałam.
- Tak, dzięki.
- Cukier? Mleko?- zapytałam.
- Jak każdy anglik.... Isabelle uspokój się to tylko ja. Jesteś taka poważna...- mruknęła.
- Ok.
- Teraz usiądź spokojnie i mnie posłuchaj. Jutro wcześnie rano ja i Rachel wyjdziemy. Nasz znajomy załatwił nam mieszkanie. W każdej chwili możesz z nami zamieszkać. Niczym się nie martw bo we wczesnych latach się załatwisz na starą babę.- powiedziała.
- Możecie zostać. Miałam pogadać z Alanem...
- Już mamy załatwione, a teraz pozwól, że dokończę herbatę.

Rano wstałam dosyć wcześnie, bo w poniedziałki pracuję. Łóżko dziewczyn było zaścielone. Pewnie już wyszyły. Akurat na podjazd wjechał czarny Ford. Otworzyłam okno i przywitałam z uśmiechem ciotkę i Alana. Gdy weszli do domu podążyłam w stronę szafy z ubraniami. Wybrałam prosty zestaw. Dzisiaj pogoda zbytnio nie dopisywała. Właśnie w takich chwilach żałowałam, że nie posiadam pojazdu.
Udałam się do łazienki, gdzie przygotowałam się do pracy. Na dole jeszcze jeden raz przywitałam się z wujostwem i wyszłam wcześniej z domu. Po wydarzeniach z minionego weekendu nie miałam siły na większe rozmowy. Przemierzałam ponure ulice Anglii czując na sobie czyjeś spojrzenie. Zaczęłam się nerwowo obracać, jednak niczego nie zauważyłam. Ruszyłam dalej, ale nagle poczułam silne ręce na swoich ramionach. Chciałam krzyczeć, ale coś mnie zatrzymało.
- Isabelle, ale się zmieniłaś.- odezwał się Nathaniel.
- Czego chcesz? Mówiłam wam, że odchodzę... pamiętasz po samobójstwie Nicka.- wstrzymywałam płacz.
- Przecież nic ci na razie nie zrobię, ale dobrze wiesz, że to przez ciebie on się zabił.
- Blefujesz.
- Niby dlaczego mam to robić?
- Spójrz na siebie, każdy powie, że uciekłeś z więzienia.
- Zamknij się suko.
- Sam się zamknij.
- Tak jak się zamknął Nick? On cie kochał, ale ty wolałaś tego bachora.
- Żadnego nie chciałam. Chciałam tylko spokoju.
- Nick sam mi mówił, że byłaś dla niego jak siostra, ale potem musiał się zakochać.
- To nie moja wina.
- Może moja?
- Niczyja.
- Dobrze o tym wiesz. Kilka dni temu znalazłem jego zeszyt. Opisywał tam wszystko. Nawet ciebie. Później próbę samobójczą.- gdy z jego ust padły te słowa z moich oczu poleciały łzy, a ja dostałam kolejnego ataku.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Hi directionerki!
Jak tam podoba się zwiastun?
Co myślicie o geju Niallu?
Przepraszam za opóźniony rozdział. Next w sobotę misie :*
Co do mojego drugiego bloga to mam dla was dobre wiadomości. Zamówiłam już szablon, a jeżeli wszystko dobrze pójdzie to prolog wstawię w następnym tygodniu. Zdradzę wam tylko nazwę..... ,, We love, as we dream''
Pozdrowienia Gaba :* <3 :* <3



wtorek, 17 lutego 2015

Notka

Hej ludziska! <3 
Piszę do was, ponieważ mam mieszaną wiadomość. 
Rozdział według moich obliczeń miał pojawić się dzisiaj. Co prawda mam go prawie gotowego, ale po co dodawać krótkiego i beznadziejnego posta? Sama nie wiem, dlatego obiecuję, że dobry rozdział pojawi się w czwartek, a następny w sobotę :*
Przepraszam <3
Pozdrowienia Gaba <3

wtorek, 10 lutego 2015

Rozdział 18 ,,The story of my life I give her hope I spend her love until she’s broke inside''

* Isabelle*
(rozmowa przez telefon)
-Cześć Isi. Masz czas pogadać.- zapytał.
- Tak, tak, ale Isi?
- Moglibyśmy się spotkać? Dzisiaj? 
- Nie..Ni-e... Nie mogę.... Ciotka nie zabrała kluczy, a przyjedzie później, więc poczekam. 
- Wydajesz się być zdenerwowana... No nic,a jutro? 
- Nie wiem... ostatnio w ogóle nie mam czasu...
- No nic.. To pa.
- Pa.

Ja zdenerwowana? Prawda, bo jak wiesz, że w twoim pokoju są dwie dziewczyny, które uciekły z domu... Czy moje życie zawsze musi tak wyglądać. 

Po rozmowie odłożyłam telefon na biurko, ale źle zrobiłam bo po kilku minutach dostałam SMS. Zamarłam. Dziewczyny chyba to zauważyły i patrzyły się na mnie jak na debilkę. Żeby nie wyglądać na skończoną paranoiczkę otworzyłam wiadomość, ale zamiast nieznanego numeru był ten ciotki.

Kochanie, zostajemy na noc. Ciągle nas nie ma no, ale sama wiesz.... Nie czuję się najlepiej w towarzystwie teściowej,ale czego nie robi się dla ukochanego...

Po przeczytaniu wiadomości powróciłyśmy do rozmowy. Akurat miałyśmy zamiar założyć się kto więcej wepcha do buzi pianek, gdy zadzwonił dzwonek. Poprosiłam dziewczyny, aby na mnie poczekały.


Szybko zbiegłam po schodach biorąc ze sobą klucze. Krzyknęłam ,,Już otwieram'' jak na jakimś bazarze. Sama się zaczęłam śmiać.

Otworzyłam drzwi o które ktoś się opierał i tym samym ,,ktoś'' czyli Niall runął na ziemię. Louis  zaczął się śmiać, a ja stałam w drzwiach jak ostatni kołek.
-Co wy tu robicie?- zapytałam poddenerwowana.
- Stoimy.- odparł Louis
- Lub leżymy. Dzięki Isi.- wykrzywił się Niall.
- Isi? Co wy macie z Isi. Sorry Niall.- podałam mu rękę.
- A co ty masz z Isi?- uśmiechnął się Lou.
- Już nic, ale co was sprowadza?
- Pomyśleliśmy, że cie odwiedzimy i coś zjemy...- mruknął Horan.
- Dziwnie mówiłaś jak do ciebie dzwoniłem.- odpowiedział Louis.
- Dzwoniłeś do mnie dziesięć minut temu. Poza tym mam po prostu zły dzień.- odparłam.
- Nie zaprosisz nas do środka?- dopytywał się Niall.
- Nie bądź ciotą- kopnął go Louis.
- Oczywiście wchodźcie... Zapraszam-usunęłam się w drzwiach. Chłopaki weszli do środka i skierowali się do salonu. Usiedli na szarej kanapie.
- Is, mogłabym się czegoś napić?- krzyknęła z góry Allie. Po chwili ujrzeliśmy ją kroczącą po schodach.
- Isab...... O matko chłopaki z 1D!!!!!! - Krzyknęła po raz kolejny. 
- Kurwa co się tam dzieje?!- za nią zbiegła Rachel. Chłopaki tylko się uśmiechali, natomiast ja płakałam że śmiechu. Rachel patrzyła z niedowierzaniem.
- Ej! Czy aż tak się nas wstydzisz?- machał rękami jak głupi Niall.
- Nie, Nie właśnie chciałam was zapoznać. - Doszłam do siebie.- a więc chłopaki, ta niższa to Allie, a ta wyższa to jej starsza siostra Rachel.
- No, miło mi was poznać nieziemskie dziewczyny.- przytulił obie Horan. Chyba wpadła mu w oko Allie, bo oczu od niej ciężko mu było oderwać.
- Niall, zboku ona jest młodsza, a ty to wykorzystujesz i patrzysz się jej na tyłek...- śmiał się Louis podając rękę dziewczyną. Allie, gdy usłyszała komentarz spaliła buraka.
- Mogę cie prosić na słówko?- szepnął do mnie Louis.
- Tak, to może wyjdźmy na taras...
- Dobra chodź.- złapał moja rękę i pociągnął niezauważalnie.
- No, miło mi was poznać nieziemskie dziewczyny.- przytulił obie Horan. Chyba wpadła mu w oko Allie, bo oczu od niej ciężko mu było oderwać.
- Niall, zboku ona jest młodsza, a ty to wykorzystujesz i patrzysz się jej na tyłek...- śmiał się Louis podając rękę dziewczyną. Allie, gdy usłyszała komentarz spaliła buraka.
- Mogę cie prosić na słówko?- szepnął do mnie Louis.
- Tak, to może wyjdźmy na taras...
- Dobra chodź.- złapał moja rękę i pociągnął niezauważalnie.
Szliśmy w ciszy. Pewnej nocy zdałam sobie sprawę, że coś do niego czuję. Ten wiersz..... To wszystko mnie przerażało. Po chwili uderzyła we mnie fala chłodnego wiatru. Przeszły mnie dreszcze. Usiedliśmy na białej ławce, która stała w kącie. Dzisiejszy dzień był wspaniały, pod względem pogody. Dopiero co była czternasta, a teraz już dwudziesta. Jedyne co mnie ogrzewało to szary dres. Niebo stało się dla mnie niczym obraz życia...
- To dlatego mnie zbyłaś.-zaczął.
- Nie, nie... Ich sytuacja w domu jest okropna... Mają rodziców pojebów. Modelki. Pfft. Uciekły, a, że mi zaufały tak też tu się znalazły. Ciotka będzie wkurzona, a Alan to dopiero...- zasłoniłam ręką oczy.
- Powinienem się domyślić. Przecież ty zawsze pomagasz...
- Nie przesadzaj.- zawiał zimniejszy tym razem wiatr, a ja aż zadrżałam.
- No chodź Mr. Tomlinson cię rozgrzeje.- zaśmiał się i objął ramieniem. Przysunęłam się bliżej.
- Mrr.- dołączyłam do niego.
- Masz uroczy śmiech..
- Nie taki jak twój...
- Oczywiście, mój jest nieziemski.
- Tak, tak wmawiaj sobie.
- Piękne gwiazdy.
- Cudowne. Nawet nie wiesz jak strasznie się boje jutrzejszego spotkania...
- Nie musisz się bać... Mam pewien pomysł, ale nie wiem jak zareagujesz.
- Dawaj.
- Może by tak dziewczyny zamieszkały na jakiś czas u nas. Wiesz Perrie wyjeżdża... Soph i Liam wiecznie się kłócą, a Niall i ta Allie to niezła para. Chyba nie chcesz by ludzie nadal brali go za geja...

- No nie wiem... Wy i one.. Znacie się kilka minut? Sekund? 
- W programie było tak samo. Znaliśmy się kilka minut, a już staliśmy się zespołem. Ten program dał mi wiele do myślenia. Nie wolno w siebie wątpić, ani w swoje marzenia. 
- Racja, ale to dla was ogromny problem...
- Powiedz mi co tak śliczne i spokojne dziewczyny mogą u nas zepsuć? 
- No nie wiem..... Boże...
-
 My hands, your hands
Tied up like two ships
Drifting, weightless waves try to break it
I'd do anything to save it
Why is it so hard to save it?

My heart, your heart
Sit tight like book ends
Pages between us
Written with no end
So many words we’re not saying
Don’t wanna wait til it's gone
You make me strong

I’m sorry if I say I need ya
But I don’t care, I’m not scared of love
'Cause when I'm not with you I'm weaker
Is that so wrong?
Is it so wrong?

Think of how much love that’s been wasted
People always trying to escape it
Move on to stop their heart breaking
But there’s nothing I’m running from
You make me strong

So baby hold on to my heart, oh
Need you to keep me from falling apart
I’ll always hold on
'Cause you make me strong

I’m sorry if I say I need ya
But I don’t care, I’m not scared of love
'Cause when I'm not with you I'm weaker
Is that so wrong?
Is it so wrong?- zaśpiewał tak ślicznie, że aż zamknęłam oczy, a ten złapał mnie za rękę.


- To było piękne. W sumie to może dziwne, ale zazdroszczę ci...
- Czego?
- Spełniłeś marzenia, rozwijasz się, masz kochającą rodzinę, przyjaciół, a ja? Ja stoję w miejscu...
- Przestań. Masz mnie i chłopaków, Perrie, Sophie, dziewczyny. Ciotka cie kocha, a co do marzeń... Zawsze mogą się spełnić...

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Chciałam podzielić ten rozdział na dwie części dlatego taki krótki. Przepraszam za podkreślenie.... coś nawaliło... 
Co myślicie o One Direction i Rachel z Allie?
Czy Isabelle spełni marzenia?
Co na to wszystko Louis?
Przypominam o ankiecie xD
No i mam ferie. xD Będę pisać <3 <3
Jutro zwiastun!!!!! Koniecznie czekajcie na niego koło 20:00 !!!