Pojawił się rozdział na moim drugim blogu. Nwm czy czytacie, ale informuje.
czwartek, 26 lutego 2015
niedziela, 22 lutego 2015
Rozdział 20 ,,Help!''
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Mój oddech stał się płytszy, obraz zamazany, a ciało bezwładne. Nathaniel krzyknął coś w stylu ,,To nie koniec'' i poszedł sobie, a ja w pobliżu starych, śmierdzących koszy czekam na śmierć. Z moich ust wydobył się żałosny krzyk ,,Pomocy''. Powieki stawały się coraz cięższe, ale próbowałam oddychać i jednocześnie wołać. Nogi odmówiły posłuszeństwa i upadłam. Jeżeli to moja wina, jeżeli tak było naprawdę? To ja, to właśnie ja jestem wszystkiemu winna. Nie dość, że nie mogłam złapać powietrza to jeszcze to poczucie winy. Usłyszałam czyjeś krzyki i z moich ust wydobyły się dwa słowa ,,Kocham Louisa''.
********************************
*Perspektywa Louis*
Właśnie dostałem telefon, od ciotki Is. Byłem strasznie zdenerwowany. Wybiegłem nie mówiąc nic nikomu i pojechałem do szpitala. Kto doprowadził ją do takiego stanu? Ostatnim razem nie było powodu... Oby jej nic nie było.
- No kurwa!- wydarłem się sam do siebie, gdy na parkingu nie było miejsca. Zostawiłem samochód na pierwszym lepszym chodniku i poszedłem do rejestracji.
- Isabelle Lavroon!- mruknąłem do suchej baby.
- Proszę spokojniej.- podniosła ręce jakby chciała mnie uspokoić, ale to tylko jeszcze bardziej mnie zdenerwowało.
- Gdzie ona jest?- zapytałem nieco spokojniej z fałszywym uśmiechem.
- Jest pan kimś z rodziny?
- Tak. Gdzie ona jest.- musiałem skłamać.
- Sala numer 267, to na czwartym piętrze. - na nos założyła okulary i schowała się pod toną papierów.
Nie chciałem czekać na windę i pognałem schodami. Gdy ujrzałem rudą czuprynę Any, byłam trochę spokojniejszy.
- Dzień Dobry. Co z nią?- przywitałem się.
- Witaj. Lekarz wspomniał coś o ataku paniki. W karetce mówili mu, że jak przyjechali straciła przytomność i miała większe problemy z oddychaniem.- po jej bladych policzkach spłynęły łzy.- Nic nie wiadomo.
- Ja z nią zostanę, pani powinna odpocząć, bo nawet jedna godzina tu siedzenia w takich nerwach męczy.
- Faktycznie źle się czuję... Zadzwonię po Alana.. Proszę informuj mnie na bieżąco.
- Oczywiście.- zniknęła za korytarzem, a ja próbowałem się czegoś dowiedzieć.
Siedziałem na korytarzu chyba z kilka minut, a wydawałoby się, że kilka godzin.. i zadzwonił telefon.
()
- Gdzie ty kurwa jesteś?- pierwsze co zapytał Harry.- Mamy zaraz wywiad.
- Trudno nie ma mnie i nie będzie. Jestem w szpitalu.
- Co ci się stało? Ja pierdole jak dziecko....
- Nie mi tylko Is... Miała atak, jest nieprzytomna.
- Jezus. Auć.
- Nie rób sobie jaj i daj mi spokój. Powiedz, że sprawy rodzinne czy coś. Nara.
- Nic nie obiecuje.
Nie dokończył chyba, ale się rozłączyłem. Wtedy właśnie na korytarz wyszedł lekarz.
- Dzień Dobry. Pan jest z rodziny?- zapytał poprawiając wąsy.
- Tak. Co z Isabelle?
- Jej stan jest stabilny i wybudziła się, ale jest w szoku. Okropnym szoku i najlepiej będzie jeżeli zabierze ją pan do psychologa. To konieczne.- mówił i mówił
- Mogę ją zobaczyć?
- Owszem tylko proszę cicho. Na sali mamy innych pacjentów.
Nie odpowiedziałem i wszedłem. Zobaczyłem ją na ostatnim łóżku.
- Cześć Isi.- powiedziałem niepewnie.
- Hej.
- Jak się czujesz?
- Dobrze. Zrobili wielki cyrk. Przecież to ja jestem winna, a nie on. On tylko mnie kochał, a ja nie....
- O czym ty mówisz?
- To moja wina. On się zabił, bo go nie kochałam.
- Kto? Przestań nie możesz kochać każdego.
- Ale on..- płakała.
- Spokojnie...
- Nie, nie spokojnie. Jakbym mu to powiedziała wprost to nadal by żył, albo jakbym go chociaż powstrzymała..
- Chodzi ci o tą historię?
- To moja wina... idź do zespołu i nie trać na mnie czasu....
- Daj spokój, jesteś ważniejsza od nich.- Wtedy nasze oczy się spotkały. Jej blade policzki nabrały czerwieni, ale nagle się obróciła speszona.
- Nie gadaj głupot, zresztą już dobrze się czuję i idę po wypis.- dosłownie wyrwała wszystkie rurki i wstała. Prawie upadłaby gdyby nie moja szybka reakcja.
- Na pewno?
- Jjj-aaa prze-prze-pra-przaszam....
- Is spokojnie... Jestem przy tobie i zawsze będę. Nikt nie zrobi ci już krzywdy.- położyłem ją.
- Przepraszam, jestem zdenerwowana. To wszytko mnie przerasta...- z jej oczu poleciały łzy...
* Dwa dni później*
Z Isabelle wszystko już dobrze. Z tego co wiem była osłabiona. Codziennie ją odwiedzałem, a uczucie rosło. Chciałem jej to wszytko wyznać, ale niesamowicie się bałem. Dzisiaj rano zdecydowałem, że trzeba to poukładać. Właśnie podjechałem pod szpital. Obiecałem jej to, a dzisiaj jest idealny wieczór. Zauważyłem ją, niosła ciężką torbę, więc szybko wysiadłem i włożyłem bagaż do bagażnika. Otworzyłem jej drzwi po drugiej stronie, a ta tylko się uśmiechnęła.
- Obrazisz się jeżeli później zabiorę cie w magiczne miejsce?- zapytałem.
- Nie, oczywiście, że nie, a powiesz chociaż jakie? Chciałabym się w miarę ubrać,,,,
- Eleganckie...
- Och, no to się pan stara..- żartowała.
- Żeby pani wiedziała..............
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Cześć i czołem mili państwo :* :* :* :*
Nie mogłam się doczekać i po prostu również dzisiaj wstawię pierwszy rozdział ,,We live, as we dream''. Jeszcze tylko wspomnę, że będzie zakładka z moimi innymi blogami i tyle xD
Co do tego bloga....
Co myślicie o miejscu na randkę? Co wam się wyobraża....? jakie to miejsce? I czy Louis wyzna jej miłość...??
Piszcie w komach :* <3
Kocham was ptysie misie i coś tam jeszcze :* :*
( WOW ile czułości z mojej strony....)
Informacja
sobota, 21 lutego 2015
Nowy Blog
Mam dla was link do nowego opowiadania o Nelly i Lou :* :*
Nazywa się ,,We live, as we dream'' pewnie to już wiecie xD
http://nelly-louis-hope.blogspot.com/
czwartek, 19 lutego 2015
Rozdział 19 ,, You'll never love yourself half as much as I love you
- Gdybym uwierzyła w siebie.... Może skończyłabym inaczej... Mam za mało wiary w siebie..
-To przez nich. Jestem pewien, że jeszcze możesz spełnić marzenia.. Musisz. - Gdy wypowiedziała te słowa zawiał mocny wiatr, wtuliła się we mnie. To było takie miłe, przyjemne. Jej pachnące włosy... Jak truskawki. Ta chwila mogłaby trwać wiecznie, ale ktoś taki jak Niall musiał nam przeszkodzić.
- Hej Louis ja chcę je w domu!!- krzyknął.
- Ej! On jest zboczony! Maca moją siostrę!- wybiegła za nim Rachel.
- Nic nowego...- stwierdziłem.
- No kurwa to chyba dobrze, a możesz to powiedzieć medią?- wybuchnął Niall.
- Ok.
- Ale byłaby sensacja... ,, Niall Horan z One Direction jednak nie jest gejem! Obmacuje nowo poznane dziewczyny!"- w końcu odezwała się Is.
- Czy ty uważasz, że jestem gejem?- odezwał się
- Ja tylko plotkuje... Pft- uśmiechnęła się. - Niall co zrobiłeś z Allie? Ona ma tylko 16 lat!
- Zgwałciłem!! Nie no poszła coś ugotować.- odpowiedział
- Zostaw je Niall. - Powiedziałem.
- Chciałbyś, żebym coś ugotowała... Mogę cię pocieszyć jedynie ciastkami.- wyłoniła się Allie
- Ale jesteś..- mruknął
- Skoro nie chcesz... Zjem sama.- fuknęła.
- Zostańcie...
- Dziewczyny jeżeli nie macie gdzie mieszkać to u nas jest dużo miejsca.- odezwał się Niall.
- Dzięki, ale damy sobie radę.- szybko odpowiedziała Rachel i pożegnała się z nami. Jej siostra Allie stała w kącie nie odzywając się.
- Ze mną się nie pożegnasz?- podszedł do niej Niall.- Boisz się mnie?.
Reszty nie słyszałem, bo oddaliłem się od reszty.
- Is, musimy już jechać, będę tęsknić, ale przynajmniej wiem, że masz dobre towarzystwo i ten cały Bradley ci nie grozi.- pocałowałem ją w czoło i wyszedłem zanim ta zdążyła coś powiedzieć.
* Isabelle*
Louis po prostu wyszedł za nim zdążyłam coś zrobić. Pocałował mnie w czoło. Jego wargi takie ciepłe, miłe, stałam w bezruchu kilka minut, aż usłyszałam trzask oznajmujący iż i Niall sobie poszedł. Allie zachowywała się inaczej, a Rachel musiała zapanować nad nami obydwoma.
- Czy ty i Louis...?- zapytała.
- Nie, nie i jeszcze raz nie. Poznaliśmy się miesiąc temu, wiem on sławny i w ogóle, ale jest naprawdę fajny. Normalny, a nie jak inni.- broniłam go.
- Ale ty tak po prostu? Idziesz sobie i nagle on?- kiwała głową Allie
- Sama nadal nie wiem czy to nie za kolorowe, ale no cóż nadal żyję i on też... Chyba, że to sen?- mrugnęłam do niej.
- Dobra, nie wiem jak wy, ale czuje się zmęczona. Isi, pozwolisz, że się położę?- zapytałam Rachel.
- Oczywiście. Co wy macie z Isi? W ogóle do dupy przezwisko.- broniłam się.
- Skończ, dobranoc.- po chwili Rachel wchodziła już po schodach. Allie i ja postanowiłyśmy, że jeszcze coś zjemy.
Otworzyłam stare drewniane drzwi do kuchni i weszłam do środka. Jak zwykle pachniało piwoniami. Moja ciotka je uwielbia. Od kiedy pamiętam na stole zawsze gościły różowe kwiatki. Allie chciała mi pomóc w robieniu kolacji, ale jej zabroniłam. W końcu to gość, co prawda nie zapraszany, ale zawsze gość. Jestem tak zdenerwowana jutrzejszym dniem. Ciotka pewnie będzie mnie bronić,a Alan? On nigdy mnie nie akceptował, a dobrze wiedział, że moje kontakty z nimi było ograniczone. Ana i Nathalie- moja matka, nigdy zbytnio nie darzył się sympatią. Nawet w dzieciństwie nie potrafił spędzić razem minuty w jednej piaskownicy.
- Herbaty?- zaproponowałam.
- Tak, dzięki.
- Cukier? Mleko?- zapytałam.
- Jak każdy anglik.... Isabelle uspokój się to tylko ja. Jesteś taka poważna...- mruknęła.
- Ok.
- Teraz usiądź spokojnie i mnie posłuchaj. Jutro wcześnie rano ja i Rachel wyjdziemy. Nasz znajomy załatwił nam mieszkanie. W każdej chwili możesz z nami zamieszkać. Niczym się nie martw bo we wczesnych latach się załatwisz na starą babę.- powiedziała.
- Możecie zostać. Miałam pogadać z Alanem...
- Już mamy załatwione, a teraz pozwól, że dokończę herbatę.
Rano wstałam dosyć wcześnie, bo w poniedziałki pracuję. Łóżko dziewczyn było zaścielone. Pewnie już wyszyły. Akurat na podjazd wjechał czarny Ford. Otworzyłam okno i przywitałam z uśmiechem ciotkę i Alana. Gdy weszli do domu podążyłam w stronę szafy z ubraniami. Wybrałam prosty zestaw. Dzisiaj pogoda zbytnio nie dopisywała. Właśnie w takich chwilach żałowałam, że nie posiadam pojazdu.
Udałam się do łazienki, gdzie przygotowałam się do pracy. Na dole jeszcze jeden raz przywitałam się z wujostwem i wyszłam wcześniej z domu. Po wydarzeniach z minionego weekendu nie miałam siły na większe rozmowy. Przemierzałam ponure ulice Anglii czując na sobie czyjeś spojrzenie. Zaczęłam się nerwowo obracać, jednak niczego nie zauważyłam. Ruszyłam dalej, ale nagle poczułam silne ręce na swoich ramionach. Chciałam krzyczeć, ale coś mnie zatrzymało.
- Isabelle, ale się zmieniłaś.- odezwał się Nathaniel.
- Czego chcesz? Mówiłam wam, że odchodzę... pamiętasz po samobójstwie Nicka.- wstrzymywałam płacz.
- Przecież nic ci na razie nie zrobię, ale dobrze wiesz, że to przez ciebie on się zabił.
- Blefujesz.
- Niby dlaczego mam to robić?
- Spójrz na siebie, każdy powie, że uciekłeś z więzienia.
- Zamknij się suko.
- Sam się zamknij.
- Tak jak się zamknął Nick? On cie kochał, ale ty wolałaś tego bachora.
- Żadnego nie chciałam. Chciałam tylko spokoju.
- Nick sam mi mówił, że byłaś dla niego jak siostra, ale potem musiał się zakochać.
- To nie moja wina.
- Może moja?
- Niczyja.
- Dobrze o tym wiesz. Kilka dni temu znalazłem jego zeszyt. Opisywał tam wszystko. Nawet ciebie. Później próbę samobójczą.- gdy z jego ust padły te słowa z moich oczu poleciały łzy, a ja dostałam kolejnego ataku.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Hi directionerki!
Jak tam podoba się zwiastun?
Co myślicie o geju Niallu?
Przepraszam za opóźniony rozdział. Next w sobotę misie :*
Co do mojego drugiego bloga to mam dla was dobre wiadomości. Zamówiłam już szablon, a jeżeli wszystko dobrze pójdzie to prolog wstawię w następnym tygodniu. Zdradzę wam tylko nazwę..... ,, We love, as we dream''
Pozdrowienia Gaba :* <3 :* <3
wtorek, 17 lutego 2015
Notka
Piszę do was, ponieważ mam mieszaną wiadomość.
Rozdział według moich obliczeń miał pojawić się dzisiaj. Co prawda mam go prawie gotowego, ale po co dodawać krótkiego i beznadziejnego posta? Sama nie wiem, dlatego obiecuję, że dobry rozdział pojawi się w czwartek, a następny w sobotę :*
Przepraszam <3
Pozdrowienia Gaba <3
wtorek, 10 lutego 2015
Rozdział 18 ,,The story of my life I give her hope I spend her love until she’s broke inside''
Po przeczytaniu wiadomości powróciłyśmy do rozmowy. Akurat miałyśmy zamiar założyć się kto więcej wepcha do buzi pianek, gdy zadzwonił dzwonek. Poprosiłam dziewczyny, aby na mnie poczekały.
Szybko zbiegłam po schodach biorąc ze sobą klucze. Krzyknęłam ,,Już otwieram'' jak na jakimś bazarze. Sama się zaczęłam śmiać.
Otworzyłam drzwi o które ktoś się opierał i tym samym ,,ktoś'' czyli Niall runął na ziemię. Louis zaczął się śmiać, a ja stałam w drzwiach jak ostatni kołek.
-Co wy tu robicie?- zapytałam poddenerwowana.
- Stoimy.- odparł Louis
- Lub leżymy. Dzięki Isi.- wykrzywił się Niall.
- Isi? Co wy macie z Isi. Sorry Niall.- podałam mu rękę.
- A co ty masz z Isi?- uśmiechnął się Lou.
- Już nic, ale co was sprowadza?
- Pomyśleliśmy, że cie odwiedzimy i coś zjemy...- mruknął Horan.
- Dziwnie mówiłaś jak do ciebie dzwoniłem.- odpowiedział Louis.
- Dzwoniłeś do mnie dziesięć minut temu. Poza tym mam po prostu zły dzień.- odparłam.
- Nie zaprosisz nas do środka?- dopytywał się Niall.
- Niall, zboku ona jest młodsza, a ty to wykorzystujesz i patrzysz się jej na tyłek...- śmiał się Louis podając rękę dziewczyną. Allie, gdy usłyszała komentarz spaliła buraka.
- Mogę cie prosić na słówko?- szepnął do mnie Louis.
- Tak, to może wyjdźmy na taras...
- Dobra chodź.- złapał moja rękę i pociągnął niezauważalnie.
Drifting, weightless waves try to break it
I'd do anything to save it
Why is it so hard to save it?
Sit tight like book ends
Pages between us
Written with no end
So many words we’re not saying
Don’t wanna wait til it's gone
You make me strong
I’m sorry if I say I need ya
But I don’t care, I’m not scared of love
'Cause when I'm not with you I'm weaker
Is that so wrong?
Is it so wrong?
Think of how much love that’s been wasted
People always trying to escape it
Move on to stop their heart breaking
But there’s nothing I’m running from
You make me strong
So baby hold on to my heart, oh
Need you to keep me from falling apart
I’ll always hold on
'Cause you make me strong
I’m sorry if I say I need ya
But I don’t care, I’m not scared of love
'Cause when I'm not with you I'm weaker
Is that so wrong?
Is it so wrong?- zaśpiewał tak ślicznie, że aż zamknęłam oczy, a ten złapał mnie za rękę.
- To było piękne. W sumie to może dziwne, ale zazdroszczę ci...
- Czego?
- Spełniłeś marzenia, rozwijasz się, masz kochającą rodzinę, przyjaciół, a ja? Ja stoję w miejscu...
- Przestań. Masz mnie i chłopaków, Perrie, Sophie, dziewczyny. Ciotka cie kocha, a co do marzeń... Zawsze mogą się spełnić...
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Chciałam podzielić ten rozdział na dwie części dlatego taki krótki. Przepraszam za podkreślenie.... coś nawaliło...
Co myślicie o One Direction i Rachel z Allie?
Czy Isabelle spełni marzenia?
Co na to wszystko Louis?
Przypominam o ankiecie xD
No i mam ferie. xD Będę pisać <3 <3
Jutro zwiastun!!!!! Koniecznie czekajcie na niego koło 20:00 !!!
niedziela, 8 lutego 2015
Rozdział 17 ,, Live"
*Louis*
Od mojej pobudki już nie zapadłem w sen. Czuwałem cały czas nad
Isabelle. To był mój obowiązek po tym jak ją zdradziłem. Klnę na Bradleya, a sam nie jestem lepszy. Jestem dupkiem.
Sprawdziłem godzinę na zegarku, który tykał regularnie co sekundę. Była już dziewiąta rano, a dziewczyna nadal spała wtulona we mnie. To było cudowne uczucie móc dowolnie rozkoszować się zapachem jej pięknych włosów. Mam na głowie tyle problemów związanych z wytwórnią, że nie zauważam piękna w życiu. Zerwałem z Eleanor, a powinienem to zrobić dopiero za czternaście miesięcy. No cóż mogą mnie wywalić na zbity pysk. Wraz z chłopakami mamy już tego dość. Chcemy odejść, ale to oni mają władzę nad płytami, filmem i co najważniejsze nad nazwą. Nie możemy inaczej się nazywać, co to za zabawa.
Nim się obejrzałem Isabelle patrzyła na mnie swoimi nieziemskimi oczami.
- Cześć.- powiedziała nieśmiało się uśmiechając.
- Hej. Mam nadzieję, że się wyspałaś.
- Ja tak, ale ty raczej nie. Strasznie chrapię...
- Wyspałem się i to dobrze i ty nie chrapiesz. Nigdy.
- Skąd niby to wiesz?
- Bo wiem Isi.
- Isi?
- Dziwne co nie?- zapytał Harry?
- Co ty Kurwa tu robisz?- zapytałem
- No stoję w drzwiach. Nie chciałem wam przeszkadzać, ale wysłali mnie tu. Jedyny się upilnowałem z piciem.- zaśmiał się. - Isi przytul się do Horolda.
- Oczywiście Harri- uśmiechnęła się i przytuliła go, a ten prawie ją udusił. - Kocham cię.- pocałował ją w policzek.
- Ja ciebie nie.
- Ale Louis tak.
- Co Louis. Harry bo ludzie zaczną myśleć, że faktycznie istnieje Larry.- odpowiedziałem.
- Dobra rób co chcesz. Wiem, że dzisiaj niedziela, ale mamy wywiad o czwartej więc zbierajcie się.- oświadczył i puścił Isi.
- Ok.
*Isabelle*
*Dwa tygodnie później*
W ciągu ostatnich tygodni wszystko wróciło do normy. Sumiennie pracowałam. Trzy razy spotkałam się z Rachel i Allie, które okazały się pozytywnie zakręcone. Spędziłam u nich jedną noc. Ich rodzice pozornie wydają się normalni, jednak ja i one wiemy jaka prawda. Są tacy sami jak moi. Gdy mnie zobaczyli u progu drzwi wykrzywili usta. Dziewczyny zdradziły mi również, że zamierzają się wyprowadzić. Mają pieniądze na mieszkanie, ale chcą abym to ja z nimi mieszkała. Jak dla mnie świetna propozycja, ale sama nie wiem.
Bradley już nie wysyła mi SMS, zmieniłam numer. Ciotka i Alan stali się mi bliżsi. Co wieczór razem gotujemy i rozmawiamy. To wszystko to nic. Louis dzwoni do mnie co kilka godzin i pyta czy w porządku. Martwi się. Nie spotykamy się aż tak często, ale do siebie dzwonimy. Chłopaki i Perrie stali się moimi przyjaciółmi. Sophie ostatnio kłóci się z Liamem. Powróciła jakaś Daniell. Soph odwiedziła mnie raz, prosząc o radę. Nie chcę się z nim rozstawać, ale ma dość. Pomagam jej jak mogę.... Sama nic nie wiem o związkach i miłości.
Dzisiaj jest niedziela i piękna pogoda postanowiłam, że pobiegam trochę. Sport to zdrowie. Przez wysiłek wyrażam swoje nerwy i uczucia. To taka jakby odskocznia. Alan i Ana wybrali się do jego rodziców. Chcieli mnie zabrać, ale po co im ja. Właśnie miałam otworzyć drzwi gdy usłyszałam dzwonek. . Nacisnęłam klamkę i zaskoczona wpuściłam Rachel i Allie. Obie wyglądały jakby skądś uciekły. A fioletowe torby potwierdziły moje przypuszczenia.
- Isa, musisz nam pomóc.- mówiła zdyszana Allie.
- Bo oni są nienormalni... My uciekłyśmy. - Dokończyła Rachel.
- Dziewczyny, spokojnie. Pomogę wam. Chodźmy na górę i spokojnie mi wszystko opowiecie.
Dosłownie biegiem weszłyśmy do mojego pokoju.
- No bo oni chcą abyśmy były modelkami... Pustymi lalami. Godzinę temu oświadczyli nam, że jutro lecimy na drugi koniec świata. To chore. Mamy pieniądze. Proszę, możesz nas przenocować?- opowiadała Rachel, bo młodsza Allie prawie płakała.
- Pomogę wam. Obiecuję. Alan i Ana pojechali do jego rodziców, więc mamy trochę czasu. Nie zwiedzałam tego domu, ale wiem, że na górze jest poddasze gościnne. Poczekajcie sprawdzę to. - Wyszłam z pokoju i znalazłam wejście na strych. Ostrożnie weszłam po schodach i otworzyłam pierwsze drzwi. Moim oczą ukazał się malutki pokój. Panował tam bałagan. Pajęczyny i pająki. Stwierdziłam, że dziewczyny nigdy nie będą tu spać. Trudno pomieścimy się u mnie. Powiedziałam im o moim planie i się zgodziły. W sumie mam dwa łóżka, bo sofa jest rozkładana i stąd spanie dla dwóch osób. Mam mało ciuchów, więc ubrania dziewczy z łatwością się zmieściły. Po godzinie leżałyśmy wykąpane w łóżkach. Miałam nadzieję, że ciotka i Alan nie wyrzucą ich na zbity pysk... Dziewczyny opowiadały coś tam coś, ale im przerwał dzwonek mojego telefonu. Na wyświetlaczu pojawiło się imię Louis.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~`
Hi to znowu ja. Myślę, że Tym razem lepszy rozdział.... Dopiero się rozkręcam. Pojawiła się ankieta, proszę zerknijcie na nią i pod ostatnim rozdziałem mało kto skomentował, ale zawsze to coś. Dzięki dziewczyny. Strasznie się martwię, że Fool's Gold wam się nie podoba. pozdrawiam Gabi <3
Next w piątek
sobota, 7 lutego 2015
Notka
piątek, 6 lutego 2015
Rozdział 16 ,,Love''
Ostatnie dni spędziliśmy w najlepszych humorach. Bawiłam się jak nigdy, jednak każdego wieczora myślami byłam daleko. Bałam się soboty. Codziennie przychodziły nowe SMS no i ten.... Brad postanowił zmienić miejsce na stary most w lesie. Tam nikt nie chodzi i ja normalnie również. Bałam się. Louis cały czas pomagał mi psychicznie. Zaczęłam do niego czuć coś więcej niż przyjaźń. Teraz można byłoby nazwać to zauroczeniem. Przyspieszone bicie serca, ale dobrze wiedziałam jaka była prawda. On jest kimś, a ja dziewczyną z nieciekawą przeszłością. Jednym słowem NIKIM. Dziś przyjechaliśmy do Londynu. Kilka godzin temu rozstałam się z nimi. Za kilka minut nadejdzie TEN czas. Spotkanie. Chciałam aby ktoś ze mną poszedł, ale Louis nie wie o zmianie planu. I dobrze. Z jednej strony chciałam czuć jego ciepło przy mnie, ale nie wiemy jakby zareagowałby Bradley. Przecież to psychopata. Dla niego nie liczą się uczucia tylko to co on chce.
Szłam po leśnej ścieżce cały czas czując czyjś wzrok. Przeszył mnie dreszcz. Teraz nie mogłam się wycofać, jest za późno. W myślach powtarzałam jedno słowo ,,STRONG''. Liczyłam kroki....37,38,39,40,41,42,43.......56. Tu przerwałam. W oddali było widać oświetlony mostek. Było okropnie zimno, a ja w samym swetrze. Idiotka. Ostrożnie weszłam na drewnianą powierzchnie. Robiłam to dla innych i w pewnym sensie dla niego. Bradleya. Nie kocham go, ale zawsze staram się wysłuchać ludzi. Nawet tych najgorszych.
Czekałam dziesięć minut, miałam zamiar już iść, ale z ciemności wyłonił się on.
- Widzę, że przybyłaś.- stanął zaledwie dwa kroki ode mnie.
- Przejdź do rzeczy.
- Chciałbym abyś wróciła do mnie. Wyjeżdżam, a ty ze mną. Zostałaś sprzedana... Podziękuj mamusi i tatusiowi.- zaśmiał się szyderczo, a ja ledwo powstrzymywałam łzy.
- Nigdzie z tobą nie jadę... Weź sobie Rebece, a nie mnie.- spokojnie wypowiedziałam te dwa zdania.
- Tak pogrywać nie będziemy i nie chce tamtej suki. Co to dla mnie za przyjemność. - mruknął.
- Jeżeli to wszystko to daj mi spokój.- fuknęłam mu prosto w twarz, a ten złapał mnie za nadgarstki i przyciągnął do siebie. Wziął mnie na ręce. Byłam bezbronna. Uderzałam go i płakałam. To był koszmar. Zbliżaliśmy się do samochodu, którego wcześniej nie zauważyłam. Postanowiłam działać, więcej ugryzłam go w ramię, ten podskoczył. Wiele mnie to nie dało wręcz przeciwnie. Z całej swojej siły uderzył mnie w policzek. To było takie silne uderzenie, że opadłam na ziemie. Obraz mnie się zamazał. Myślałam, że to koniec. Że mnie zabije, ale zjawił się ON. Louis. Skąd on tam się znalazł. Nie wiem. To działo się tak szybko. Zaskoczył go od tyłu. Usłyszałam tylko jęk Bradleya. Louis podniósł mnie i przytulił. Trwało to kilka sekund. Później biegliśmy aż wsadził mnie do auta. Odjechaliśmy kawałek i zatrzymał się.
- Is... Spokojnie ten psychopata nic nigdy ci nie zrobi. Jezu czemu nie mogłem wcześniej.- dotknął napuchniętego policzka.
- Dzi-dzz-zzi-ęęę-kkuje.- szepnęłam.
- Pojedziemy do mojego mieszkania za Londynem. Tam dojdziesz do siebie.- wyruszył, a ja zasnęłam. Po kilku minutach znowu czułam się podnoszona. Chciałam się sprzeciwić, ale nie miałam już siły psychicznej. Usłyszałam otwieranie drzwi i zostałam położona na miękkim łóżku. Louis pocałował mnie w czoło.
- Proszę zostań.- poprosiłam.
- Oczywiście.- położył się koło mnie i przykrył nas kocem. Nadal się bałam.
- Dziękuje, że mnie uratowałeś. Bo ja nie wiem co on mógłby...
- Proszę. Nie rozumiem dlaczego mi nic nie powiedziałaś?- zapytał.
- Bałam się, że komuś się coś stanie. Co z nim?
- Policja go zabrała i nawet tatuś mu nie pomoże.
- Skąd wiedziałeś gdzie jestem?
- Możesz się obrazić, ale sprawdzałem twój telefon. Martwiłem się o ciebie.
- Nie obrażę się.
- Wiem o wszystkim, nie martw się nic ci nie zrobi. Nigdy. Teraz lepiej idź spać, bo jesteś zmęczona.- przytulił mnie, a ja przymknęłam oczy i tak zapadłam w sen.
niedziela, 1 lutego 2015
Rozdział 15 ,,I should've worshipped her sooner''
xxx Gaba
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
* Isabelle*
Rano dość wcześnie wstałam. Wszyscy jeszcze spali, nie chcąc nikogo budzić zeskoczyłam z łóżka i popędziłam do walizki. Wzięłam bluzkę na szerszych ramiączkach i białe spodenki, wyglądające jak spódniczka i japonki. W skromnej łazience panował na razie porządek. Położyłam ciuchy na blacie i zaczęłam napuszczać wody do wanny. Wkrótce mogłam wejść, jednak na samym początku zamoczyłam tylko paluszki od stóp. Idealna. Zamoczyłam swoje ciało. Zaczęłam myć moje okropne włosy.
Dwadzieścia minut później siedziałam w kuchni i robiłam dla wszystkich śniadanie. Nuciłam różnego rodzaju piosenki. Wyciągnęłam z lodówki mlek i inne potrzebne rzeczy, nagle coś złapało mnie od tyłu, a ja ledwo co powstrzymałam się od pisku.
- Zawsze musisz straszyć?- zapytałam.
- Ja starsze? Odpowiedź brzmi TAK.- parsknął śmiechem Louis.- Co tam gotujesz?
- Jakbyś chciał wiedzieć to jeszcze nic.- tym razem ja się zaśmiałam.
- No racja, nie gotujesz.- stwierdził. Pomógł mi nieco, było tyle śmiechu... Jak można nie wiedzieć jak się robi naleśniki? Jednak można. Obudziliśmy wszystkich naszymi naleśniczkami.
- Uhm pyszne. Dzięki Is- zachwycał się nażarty Niall.
- Louis pomagał.- powiedziałam.
- Louis bardziej przeszkadzał- stwierdziła Perrie.
- Nie prawda.- oburzył się Louis.
- prawda.- dodał Liam. Wszyscy się śmiali.
- Co dzisiaj robimy? Może wieczorem ognisko?- zaproponował Harry.
- Świetny pomysł.
- Mnie pasuje.
- Ok.
- A ty Is?- wyrwał mnie z rozmyśleń Louis.
- Dobry pomysł. Wybaczcie, ale muszę do toalety.- szepnęłam i wyszłam do toalety.
- Za piętnaście minut w basenie.- krzyknęła Perrie
Tak naprawdę poczułam wibracje oznajmujące, że dostałam SMS. Bałam się. To zapewne od niego...
Szybko wbiegłam po schodach, z trzaskiem zamknęłam za sobą drzwi od łazienki. Odblokowałam ekran, myląc się przy tym trzy razy. Ujrzałam to czego nie chciałam. Od NIEZNANEGO NUMERU.
Zamarłam. Nacisnęłam kopertę,a tam:
- Wreszcie! Mieliśmy wysyłać po ciebie Harrego. -oznajmiła blondynka.
- Wiesz jakby Harry przyszedł w nieodpowiednim momencie mogłoby się to różnie skończyć..- śmiał się Niall, jednak po SMS nie było mi do śmiechu. Udałam sztuczny uśmiech i weszłam powoli do wody. Louis asekurował mnie za co byłam mu wdzięczna. Jestem z siebie dumna, nie boje się wody. Sama się chlapie... Cały czas byłam pogrążona w myślach. Czego on ode mnie chce? Stałam w kącie, a inni się świetnie bawili.
- Dobra, ja idę się gdzieś przejść.- oznajmił Zayn.- Perrie?
- Okay, jak on to i ja.- zrezygnowana pobiegła się ubrać.
- Ej! Jak oni to i ja- zaśmiał się Harry. Wkrótce Niall też wybrał spacer z resztą, a Liam postanowił, że zadzwoni do Sophie. Już miałam zamiar wychodzić gdy za rękę złapał mnie Louis o, którym zupełnie zapomniałam.
- Znowu coś napisał?- zapytał.
- Skąd wiesz?- odpowiedziałam pytaniem.
- Chyba nikt nie zepsułby ci humoru...
- Racja. O co mu może chodzić?
- Sam nie wiem... jesteś cudowną dziewczyną, a on matołem.- zaczerwieniłam się gdy usłyszałam ,,cudowną''- Jak się czerwienisz wyglądasz słodko.- dodał.
- Przestań bo jeszcze bardziej się zaczerwieni.- usłyszeliśmy Liama.
- Dziękuje Liam.- przytuliłam go.- Umiecie wejść na drzewo?- zapytałam.
- Co w tym trudnego...- zaśmiał się Louis.
- No nie wiem. Nie każdy potrafi....-śmiałam się.
- Na przykład Niall.- dokończył Liam.
- Dziwisz się, że on nie da rady? Będę pierwszy na drzewie.- krzyknął Louis i zaczął się wspinać. Zauważyłam to w miarę szybko i również podbiegłam do drzewa. Nogę postawiłam na mocniejszej gałęzi, a rękoma chwyciłam się grubego konara. Po chwili siedziałam na takiej wysokości, na jaką pozwalały mi gałązki.
- Jak ty?- zszokowany Liam przypatrywał mi się z dołu.
- Lata praktyki..... Idziecie czy mam tu sama siedzieć?- zapytałam. Louis był drugi, a Liam ostatni.
- Ale serio skąd?- dopytywał się Louis.
- Serio myślisz, że przy takich rodzicach siedziałam na tyłku, gdy miałam karę? Obok mojego pokoju rosło wysokie drzewo.. Przypominam, że mieszkałam na strychu...- uśmiechnęłam się pod sam koniec.
- Wow. Robisz wrażenie...
- Dziękuje. Was nie pytam skąd macie takie zdolności, bo to raczej pewne, że z innych źródeł. - odparłam po chwili. Liam chciał coś powiedzieć, ale jego telefon zaczął dzwonić, a on go wypuścił i można powiedzieć, że po I Phonie.
- Brawo Stary!- śmiał się Louis.
- Ty jesteś starszy, a po drugie to cześć.- pożegnał się, a ja usłyszałam jedynie dźwięk skoku.
- Co ci napisał? Mogę zobaczyć?
- Nie mam telefonu, ale, że mnie widzi... To jest przerażające.
- Zamierzasz iść na to spotkanie?- tą wypowiedzią zbił mnie.
- Nie wiem. Ja sama nic nie wiem prócz tego do czego jest zdolny. On ma kasę, znajomości i wpływowych rodziców. Ostatnio jak coś chciał, a ja tego nie zrobiłam zniknęła ona.- ostatnie słowo powiedziałam szeptem.
- Nie możesz tam iść to niebezpieczne i jakby tobie on coś zrobił to nie wytrzymałbym, bo ja wiedziałem o tym wszystkim..... Isabelle nie możesz tam iść.- on prawie mnie błagał, a ten błysk w oku.....
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Trochę nudny..... Już nie mogę doczekać się jak zacznę pisać następne.. Pełne akcji ....
Poza rozdziałem, który planuje dodać we wtorek lub środę mam do was newsy. Zamówiłam zwiastun i szablon!!! Jestem cała wesołą i wgl bo bd zwiastun!! Jeszcze tylko muszę czekać do walentynek, bo wtedy je dostane i zaczynam ferie..!!!!
Co myślicie o Lou i Isabelle?
Biedny I Phone Liama <3