sobota, 4 kwietnia 2015

Rozdział 25 ''Rock me. Rock me.''

- Is. Nie bądź dzieckiem i otwórz. Zacznij myśleć racjonalnie.- krzyczała Rachel. Od dwóch dni jestem nikim. Straciłam do siebie jakikolwiek szacunek. Znowu straciłam to co odzyskałam.
- Proszę kochanie.- dołączyła się Perrie, która dowiedziała się wszystkiego od Allie.
- Dajcie mi spokój. - mruknęłam i przykryłam swoją głowę kołdrą.
- Isabelle porozmawiajmy.- usłyszałam ten głos za ścianą. Dzwonił do mnie tysiąc razy.
- Ty tym bardziej spierdalaj.- powiedziałam i otworzyłam balkon. W samym podkoszulku popatrzyłam w dół. Było mi głupio z powodu mojego zachowania, ale miałam dość.
Wyciągnęłam z kieszeni kartkę i długopis. Zaczęłam pisać.
Dziewczyny przepraszam za to jak się zachowuję, ale to dla mnie trudne. 
Nie mam odwagi do was w tej chwili podejść, więc piszę. Wrócę wieczorem.
Przepraszam.
xxx Isabelle 
Położyłam ją na łóżku i przez otwarte drzwi balkonowe w salonie wyszłam z trzaskiem z  mieszkania. Wyglądałam na skończoną desperatkę, bo w krótkich brudnych spodenkach i podkoszulku na lato raczej nie chodziło się chłodną jesienią.
W ostatniej chwili złapałam taxi. Kierowca zdezorientowany spojrzał na mnie. Podałam mu nazwę ulicy i po kilku minutach byliśmy pod domem ciotki. Rzuciłam pieniędzmi i głośno zapukałam do drzwi. Otworzył mi Alan. Z jego oczu ciekły łzy.
- Alan? Co się stało i gdzie Ana?- zapytałam.
- Miało być lepiej, a teraz już jest okropnie.- mruknął i wybuchnął płaczem.
- Proszę wytłumacz mi. Ciociu!.- krzyknęłam.
- Nie wysilaj się i tak już cie nie usłyszy.- powiedział z żalem. Chwilę zastanawiałam się nad sensem zdania, ale po chwili dotarło do mnie wszystko.- Zostawiła to dla ciebie.- mruknął i podał mi zwinięty w rulon list.
- Co to?
- List pożegnalny, przepraszam, ale nie mogę...- pobiegł na górę, a ja wybuchnęłam głośnym płaczem. Wzięłam w dłoń jej szal i złapałam głęboki wdech. To wszystko było jej. Nie mogąc wytrzymać krzyknęłam niezrozumiałe słowa i znowu wybiegłam na podwórko. Biegłam i biegłam. Nie zważałam na pogodę i ludzi, po prostu biegłam. Miałam wszystko gdzieś. Po drodze wywaliłam raz, może dwa. Zdyszana ponownie sięgnęłam do klamki w naszym mieszkaniu. Trzaskiem zamknęłam drzwi i ze łzami w oczach udałam się do łazienki. Louis i dziewczyny patrzyli jak na idiotkę i zaczęli się dobijać, ale na marne. Osunęłam się na ścianie i zaczęłam czytać.

Kochana Isabelle!
Wszystko toczy się w ciągu kilku minut...
Tak właśnie wygląda życie. Wiem, że kompletnie cię zaskoczyłam. Przepraszam, ale nie chciałam być ciężarem. Ostatnie miesiące spędziłam we wspaniałym humorze. Dzięki Tobie i Alanowi. 
Nie miałam odwagi by ci coś wyznać. Może to jest wstrząsające, ale uwierz, że nikt nie powiedziałby Ci prawdy.To ciężkie, ale zrozum mnie. Liczyłam na niego.
Kochanie jesteś moją córeczką. Kochaną. Po osiemnastu latach miałam Cię moment. Najwspanialszy moment. Bądź szczęśliwa i nie przejmuj się innymi. Jesteś piękna i dzięki tobie byłam szczęśliwa. Zajmij się Alanem i domem. Zaglądaj tam czasem.
                                                                                              Anastasia xxx
Po ostatnich literach wpadłam w szał i moja pierwsza myśl to żyletka. W nerwach sięgnęłam do szafki i nie myśląc wiele przejechałam nią po nadgarstku. Ból był niesamowicie bolesny... moje ostatnie słowa to ''kocham cie Louis''. Usłyszałam krzyki i tak odpłynęłam. Czy to jest śmierć?

* Perspektywa Louisa*
* Warto włączyć muzykę dla efektu Adele *.*
Dokładnie nic nie pamiętam. Wszystko działo się w ciągu minuty. ''Kocham cie Louis'' odleciała. Ten list w jej dłoni. Wyszarpałem go i włożyłem do kieszeni. Dziewczyny dzwoniły na pogotowie, a ja stałem jak kołek. To pierwsza taka sytuacja. Próbowaliśmy jakoś zatamować krwawienie, ale było to niemożliwe. Płakała.
-Kochanie trzymaj się.- mruknąłem trzymając jej głowę na swoich kolanach.- No kurwa gdzie oni są?- krzyknąłem.
- Spokojnie.- Rachel.

*3h później*
Od dosłownie dwóch godzin czekaliśmy na korytarzu. Ja, Perrie, Rachel. Allie musiała jechać do szkoły. Lekarze nie udzielili nam żadnej informacji. Trwają badania.
- Dzień Dobry. Jestem lekarzem prowadzącym.-przywitał się mężczyzna w średnim wieku.
- Witam.
- Pani Isabelle Lavroon jest w ciężkim, ale stabilnym stanie. Udało nam się zatamować krwotok, jednak mamy podejrzenia anoreksji. Ona jest naprawdę wychudzona. Co do stanu psychicznego to mam obawy, że to tak szybko nie przejdzie. Potrzebna jest konsultacja z psychologiem. Na razie zostaje na oddziale. Tak szybko nie wróci do formy.- odszedł.
- Kurwa czemu ona ma anoreksje?- zapytała Rachel.
- Louis jak mogłeś nie wiedzieć?- pisnęła Perrie.
- Nie wiem...
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Na początku Wesołych Świąt!
Ogłaszam, że zaczyna się środek akcji!
Naprawdę chciałam tu skończyć. Przepraszam za nieobecności... sprawy rodzinne....
Ale jest już ok i rozdziały będą co 2/3 dni.
Chciałam ogłosić, że cała fabuła została wymyślona przed rozpoczęciem, więc nie jest to od tak.
To wszystko zaplanowałam.
Pozdrawiam Gaba xxx

3 komentarze:

  1. Szczerze? Nie wiem co ci napisać. To za dużo jak na jeden rozdział...
    Do następnego Skarbie <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Matko!
    Dzięki słońce, czekałam na jakiś niezły dramacik...
    Cięcie, anoreksja... moje ulubione temaciki na dramat:*
    No, nuta Adele pasuje...
    O.O.O
    To by się zgadzało, czemu rodzice ją tak traktowali
    Fuck, ale czemu nie powiedziała
    Ale czekaj, Alan jest jej chłopakiem czy mężem?
    On jest jej ojcem?
    Bo jak dla mnie to nie!
    Czekam na dramatyczny next<3!

    Mam nadzieje, że problemy rozwiązane:)
    Wesołych Świąt<3


    xxAlex

    OdpowiedzUsuń
  3. Super rozdział :)
    Ciekawi mnie co jeszcze przed nami ukrywasz ;P zakładam, że jeszcze nas zadziwisz ^^

    OdpowiedzUsuń