Zmiana planu (Przepraszam)
Tu macie link do wyczekiwanej dwójki:
Fool's Gold: Belive in love 2
Zapraszam serdecznie!
Fool's Gold
środa, 19 sierpnia 2015
Przepraszam tak strasznie! Kontynuacja !
Mega, mega, mega Was przepraszam!
Jestem taka roztrzepana xd
Ale spokojnie przez cały ten czas myślałam nad tym opowiadaniem i mimo to, że początek mi się nie podoba mam pomysł na według mnie świetną drugą część!
Od razu zabieram się za pisanie i na tym samym linku już jutro pojawi się rozdział!
Przepraszam!
Wybaczcie mi xdd
Gabi xx
Jestem taka roztrzepana xd
Ale spokojnie przez cały ten czas myślałam nad tym opowiadaniem i mimo to, że początek mi się nie podoba mam pomysł na według mnie świetną drugą część!
Od razu zabieram się za pisanie i na tym samym linku już jutro pojawi się rozdział!
Przepraszam!
Wybaczcie mi xdd
Gabi xx
niedziela, 24 maja 2015
Epilog
Stało się jak stało. Niczego nie możemy już zmienić. Rozumiem cie i twoje zachowanie...
Nie byłam wcale zaskoczona, ale w takim razie dlaczego te łzy? To cholernie boli.
Tyle razem przeszliśmy... te czułe słówka...
Te pocałunki
Te gesty niby nic nie znaczące...
I te święta, które, jednak spędziliśmy z twoimi rodzicami...
Wyznałeś przy wszystkich, że mnie kochasz.
Widocznie nie byłam taka jaka powinnam...
*
Drogi Lou
Od zawsze znaczyłeś dla mnie wiele... i chyba nadal znaczysz,
minęły zaledwie cztery miesiące od twojego wyjazdu.
Cztery miesiące od pojawienia się jej
I cztery miesiące od światowej sensacji.
Chodź jest mi przykro i złamałeś moje serce, wiedz, że ta połówka nadal należy do ciebie.
''Nieważne, znajdę kogoś takiego jak Ty
Nie życzę niczego innego tylko wszystkiego najlepszego, dla ciebie
Nie zapomnij mnie, błagam, pamiętam jak powiedziałeś
Czasami Miłość trwa, ale czasami zamiast tego rani
Czasami miłość trwa, ale czasami zamiast tego rani''
Nie zapomnij o mnie....
Proszę.
Isabelle.
*
Ostatni raz spojrzałam na list i wrzuciłam go do skrzynki. Jedna słona łza spłynęła mi po policzku, jednak szybko ją otarłam. Nie zawsze jest tak jak chcemy, a moja historia chyba świetnie to pokazuje. Czyż nie?
Może w skrócie opowiem wam co się stało przez te wielkie cztery miesiące?
Po tak okropnej zdradzie Leny, postanowiłam, że o niej zapomnę. Allie i Niall są najsłodszą parą na świecie i nie dali się nikomu poróżnić i choć Zayn odszedł z zespołu i rozstał się z Perrie One Direction nadal istnieje. Wiem, że zyskałam bandę przyjaciół na całe życie.
Rachel jest samotna, ale nie studiuje już w Londynie... wyjechała do Manchesteru.
Liam i Sophie nie utrzymują ze sobą kontaktu.
A co do mnie i Louisa?
Cóż.....
Ona wróciła i wywróciła wszystko do góry nogami.
Nie żałuje, że Anastasia jest moją mamą...
Nie żałuje swojej ucieczki,
a na pewno poznania Louisa.
Bo to on odmienił mnie nieodwracalnie.
Choć nocami płaczę w poduszkę oglądając nasze wspólne zdjęcia, nie mam dość.
A następny rozdział czeka na napisanie!
Czy popełnię więcej błędów?
Czy One Direction- światowy fenomen przetrwa następne kilka lat?
Czy piątka przyjaciół zostanie sobie bliska?
Tego dowiecie się już 15 czerwca!
Druga część pozostanie na tym linku, a nazwa to 'Fool's Gold: Wszystko od nowa'
Serdecznie zapraszam :)
Gaba Piękna
Polecam również moje drugie nowe opowiadanie!
Enternity Angels
Wspaniałą historie Ellie i Liama....
Polecam również moje drugie nowe opowiadanie!
Enternity Angels
Wspaniałą historie Ellie i Liama....
Rozdział 28 '' Odpowiedni''
Młody chłopak i dziewczyna leżeli przytuleni do siebie na kanapie.
Od tragicznych wydarzeń minął tydzień. Osiemnastolatka regularnie bierze leki i uczęszcza na terapie. Louis poważnie zaangażował się w związek i zdrowie ukochanej. Niby pozornie nic się nie stało. Zwykła randka, pocałunek i bam nagle miłość. Tak to już jest.
Jej oddech był miarowy, wydawałoby się, że już dawno smacznie spała, ale tak naprawdę rozkoszowała się ciszą i bezpieczeństwem.
Młody mężczyzna wziął w swoje ręce jej chudą dłoń i zaczął się przyglądać blizną.
- One już nie zejdą... oszpeciłam się.- szepnęła chowając głowę w jego piersi.
- Zawsze będziesz piękna, z tym czy bez tego.- pocałował każdą, nawet najmniejszą kreskę.
- Och, Lou nie kłam... - założyła kosmyk ciemnych włosów za swoje ucho.
- Czy ja kłamię?- zapytał patrząc w jej oczy.
- Tak.
-Nie.
-Tak.
-Nie.- namiętnie ją pocałował.
-Nie.-uśmiechnęła się.
- Wzięłaś leki?- opiekuńczo przysunął ją bliżej siebie.
- Uhm..- mruknęła podchodząc do szafki.
- Yhm.- wstał i wyciągnął z kieszeni telefon. Sprawdził godzinę i podszedł do Isabelle. Dziewczyna połknęła leki i wrzuciła resztę do torby.
- Ja już chyba będę się zbierała...- czule pocałowała go w czoło.
- Odwiozę cię.- zaproponował marszcząc nos.
- Nie trzeba.
- A jeżeli oni wrócą?
- Louis...
- Odwiozę cię.
- Jeżeli to cie uszczęśliwi to dobrze.- zaczęła ubierać swoje czarne kozaczki i kurtkę na wierzch. Panowała już ostra zima.
- Co robisz w święta?- zapytał tak nagle.
- Jak widzisz zostałam sam...
- Od razu sama.. Masz mnie.
- A ty swoją rodzinę.- otworzyła drzwi od mieszkania.
- Huh. Myślisz, że cie zostawię? Chyba mnie nie doceniasz.
- No może..- mruknęła.
- Wiesz... chciałbym abyś spędziła te święta ze mną.
- Ale ty jedziesz do rodziny...
- Wiem, że nie jesteś gotowa na poznawanie i udawanie, że jest okay, dlatego odwołałem to halo i we dwoje również będzie nam dobrze.
- Jesteś wspaniały, ale działasz zbyt pochopnie.
- Zgodzę się.
Wsiedli do białego auta i odjechali. Dziewczyna oparła głowę o zimną szybę i przymrużyła oczy.
Jechali i jechali, aż dotarli do jednego z dosyć tanich apartamentów. Isabelle nagle dostała ataku.
- O-on-nn On ttu... On-- tu-ttt-u jest.- krzyczała.- spanikowany chłopak odpiął pasy i czym prędzej pognał w jej stronę.
To przecież nie miało tak wyglądać.
Ona widziała GO. TEGO chłopaka. To Brad, ale co on tu robił? Nie wiedział, że ona tu mieszka... Może jednak?
- Is, kochanie, uspokój się... Nic ci nie grozi.- złapał ją za głowę.- Oddychaj, oddychaj.- z czasem dziewczyna zdobyła się i według poleceń dała radę. Louis jak i Isabelle odetchnęli głęboko, ale to nie wszystko. Młody mężczyzna podszedł bliżej niższego blondyna.
- I czego tu szukasz?- mruknął spluwając.
- Huh ta dziwka mnie czasem zaskakuje. - obrócił głowę w inną stronę.
- Nie nazywaj jej tak ty pedale.- ku zaskoczeniu młodej pary, do Bradleya podbiegła najmniej spodziewana osoba.
Lena
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Jeszcze tylko Epilog i druga część!!
Od tragicznych wydarzeń minął tydzień. Osiemnastolatka regularnie bierze leki i uczęszcza na terapie. Louis poważnie zaangażował się w związek i zdrowie ukochanej. Niby pozornie nic się nie stało. Zwykła randka, pocałunek i bam nagle miłość. Tak to już jest.
Jej oddech był miarowy, wydawałoby się, że już dawno smacznie spała, ale tak naprawdę rozkoszowała się ciszą i bezpieczeństwem.
Młody mężczyzna wziął w swoje ręce jej chudą dłoń i zaczął się przyglądać blizną.
- One już nie zejdą... oszpeciłam się.- szepnęła chowając głowę w jego piersi.
- Zawsze będziesz piękna, z tym czy bez tego.- pocałował każdą, nawet najmniejszą kreskę.
- Och, Lou nie kłam... - założyła kosmyk ciemnych włosów za swoje ucho.
- Czy ja kłamię?- zapytał patrząc w jej oczy.
- Tak.
-Nie.
-Tak.
-Nie.- namiętnie ją pocałował.
-Nie.-uśmiechnęła się.
- Wzięłaś leki?- opiekuńczo przysunął ją bliżej siebie.
- Uhm..- mruknęła podchodząc do szafki.
- Yhm.- wstał i wyciągnął z kieszeni telefon. Sprawdził godzinę i podszedł do Isabelle. Dziewczyna połknęła leki i wrzuciła resztę do torby.
- Ja już chyba będę się zbierała...- czule pocałowała go w czoło.
- Odwiozę cię.- zaproponował marszcząc nos.
- Nie trzeba.
- A jeżeli oni wrócą?
- Louis...
- Odwiozę cię.
- Jeżeli to cie uszczęśliwi to dobrze.- zaczęła ubierać swoje czarne kozaczki i kurtkę na wierzch. Panowała już ostra zima.
- Co robisz w święta?- zapytał tak nagle.
- Jak widzisz zostałam sam...
- Od razu sama.. Masz mnie.
- A ty swoją rodzinę.- otworzyła drzwi od mieszkania.
- Huh. Myślisz, że cie zostawię? Chyba mnie nie doceniasz.
- No może..- mruknęła.
- Wiesz... chciałbym abyś spędziła te święta ze mną.
- Ale ty jedziesz do rodziny...
- Wiem, że nie jesteś gotowa na poznawanie i udawanie, że jest okay, dlatego odwołałem to halo i we dwoje również będzie nam dobrze.
- Jesteś wspaniały, ale działasz zbyt pochopnie.
- Zgodzę się.
Wsiedli do białego auta i odjechali. Dziewczyna oparła głowę o zimną szybę i przymrużyła oczy.
Jechali i jechali, aż dotarli do jednego z dosyć tanich apartamentów. Isabelle nagle dostała ataku.
- O-on-nn On ttu... On-- tu-ttt-u jest.- krzyczała.- spanikowany chłopak odpiął pasy i czym prędzej pognał w jej stronę.
To przecież nie miało tak wyglądać.
Ona widziała GO. TEGO chłopaka. To Brad, ale co on tu robił? Nie wiedział, że ona tu mieszka... Może jednak?
- Is, kochanie, uspokój się... Nic ci nie grozi.- złapał ją za głowę.- Oddychaj, oddychaj.- z czasem dziewczyna zdobyła się i według poleceń dała radę. Louis jak i Isabelle odetchnęli głęboko, ale to nie wszystko. Młody mężczyzna podszedł bliżej niższego blondyna.
- I czego tu szukasz?- mruknął spluwając.
- Huh ta dziwka mnie czasem zaskakuje. - obrócił głowę w inną stronę.
- Nie nazywaj jej tak ty pedale.- ku zaskoczeniu młodej pary, do Bradleya podbiegła najmniej spodziewana osoba.
Lena
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Jeszcze tylko Epilog i druga część!!
poniedziałek, 4 maja 2015
Rozdział 27 ''Inna perspektywa na życie..''
*Narracja trzecioosobowa*
Krucha i blada dziewczyna leżała w szpitalnym łóżku, podpięta do masy urządzeń. Krzesło obok niej zawsze było zajęte, a dziś? Dziś każdy miał swoje sprawy. Prawda była tak, że od pierwszych odwiedzin Louisa minął już miesiąc. Miesiąc cierpień. Kolejna największa trasa światowa zbliżała się ogromnymi krokami. Praktycznie wszystkie bilety zostały wykupione, no cóż to One Direction.
Isabelle nie radziła sobie... można powiedzieć, że zamknęła się na innych. Gdy mieli ją wypuścić podjęła się drugiej próbie samobójczej. Ta była znacznie gorsza. Połknęła tabletki, a znaleziono ją dopiero dwie godziny później. Można to nazwać cudem. Tylko drodzy lekarze, opłaceni przez Louisa jej pomogli. To zdarzenie miało miejsce dokładnie dwa tygodnie temu. Zostawili ją na oddziale z innymi nastolatkami, a Lena już dawno wyszła. Podobnie jak reszta, przychodziła do niej z wsparciem. Niby nic się nie stało. Przecież to tylko śmierć ciotki, która podobno była matką, ale Is nie miała siły na ten temat. Wolała być blisko niej, ale nie pomyślała o nim. Bo po co? Media i tak ją niszczą ''Tajemnicza Isabelle wykorzystuje Louisa.'', ''Wydał na nią kilkanaście tysięcy''.
Przecież ich związek trwał dwa miesiące, a uczucie wcale się nie powiększyło. Wydawało jej się.
Dziewczyna miała zamknięte oczy, gdy do sali otworzyły się drzwi. Do środka wszedł Louis. Nikt tu nikogo nie osądzał. oboje wiedzieli, że to on źle postąpił, ale osiemnastolatka wybaczyła mu już dawno.
Wniósł do sali kwiaty i odgrodził łóżko od reszty pokoju. Spojrzał na nią, a ona na niego. Oczy obojga błyszczały.
- Cześć.- zaczął niepewnie stawiając je na szafce.
- Hej.- szepnęła zachrypniętym głosem. Odezwała się po raz pierwszy w ostatnim czasie.
- Jak się czujesz?- ostrożnie wziął jej rękę i złączył ze swoją.
- Fizycznie dobrze, a psychicznie....- nie skończyła.
- Masz mnie, pamiętaj. Tak strasznie przepraszam... ja nie musiałem tego robić... to był impuls...- mruknął.
- Przestań... Wybaczam ci.- złączyli swoje usta w pocałunku. Pocałunku pełnym uczucia.- Zabierz mnie stąd....
- Musisz wypocząć i wyzdrowieć.- oblizał spierzchnięte usta. Ulżyło mu, ponieważ osoba na której tak mu zależało, przebaczyła mu to świństwo. Wiedział, że z jej psychiką nie wszystko ''OK'', ale odłożył tą myśl najdalej jak potrafił.
- Dziewczyny pewnie mnie wywaliły...- zrezygnowana obróciła głowę w stronę okna i wzięła głęboki wdech, a chwilę później wydech.
- Wręcz przeciwnie, wszyscy się martwią. Perrie już wyjechała do swojego rodzinnego miasteczka, a chłopaki mają próby. Lena...
- Co z Leną?- prawie krzyknęła.
- Zamieszkała u was. Nie masz nic przeciwko?- zapytał spoglądając w wyświetlacz telefonu.
- Jakbym mogła mieć.- delikatnie poprawiła włosy małą dłonią. Louis na ten ruch praktycznie oszalał. Zauważył te rany, które nadal się goją... Nabrał powietrza.- Louis, powiedz dlaczego chcesz ze mną zostać?- to pytanie potwierdziło obawy młodego mężczyzny, ona miała problemy.
- Bo wprowadzasz do mojego życia kolory, kolory których nigdy nie było...- zaczął, ale po chwili aby udowodnić jej ile ta krótka znajomość dla niego znaczy powiedział. -Kocham cię.
Właśnie w tej magicznej chwili, Isabelle, uśmiechnęła się. Od tego całego bałaganu. Oboje czuli szczęście w nieszczęściu.
- Ale to dopiero dwa miesiące.- przerwała narastającą ciszę.
- To nie ma znaczenia.- usiadł obok niej.
- Och Louis zostałeś mi tylko ty.- tyle emocji skrywała w sobie, a on w ciągu dziesięciu minut pozwolił im wyjść na powierzchnię.
- Nie mów tak, masz nas wszystkich.- dotknął jej policzka. Policzka pokrytymi łzami.
- I zarazem nikogo.- Wtedy to się stało. Myślmy sobie co tylko chcemy, ale właśnie w tamtej chwili Isabelle poczuła bezpieczeństwo i miejsce na świecie. Po tym spotkaniu zaczęła jeść, bo miała z tym problemy, rozmawiać z innymi i doceniać to co się ma. Zdecydowała się nawet na odwiedziny ''rodziców''. Bała się jedynie spojrzeć na grób matki, mogła ją tak nazywać nie znając do końca prawdy? Najwidoczniej mogła.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Powrót! Urlop zakończony krótkim rozdziałem z innej perspektywy. Chciałam powiedzieć, że najprawdopodobniej do chaptera 30 tak będzie.
Przepraszam i proszę o zostanie ze mną xD
Tak, tak idiotka Gabi xD
Next w najbliższym czasie kochani!
Krucha i blada dziewczyna leżała w szpitalnym łóżku, podpięta do masy urządzeń. Krzesło obok niej zawsze było zajęte, a dziś? Dziś każdy miał swoje sprawy. Prawda była tak, że od pierwszych odwiedzin Louisa minął już miesiąc. Miesiąc cierpień. Kolejna największa trasa światowa zbliżała się ogromnymi krokami. Praktycznie wszystkie bilety zostały wykupione, no cóż to One Direction.
Isabelle nie radziła sobie... można powiedzieć, że zamknęła się na innych. Gdy mieli ją wypuścić podjęła się drugiej próbie samobójczej. Ta była znacznie gorsza. Połknęła tabletki, a znaleziono ją dopiero dwie godziny później. Można to nazwać cudem. Tylko drodzy lekarze, opłaceni przez Louisa jej pomogli. To zdarzenie miało miejsce dokładnie dwa tygodnie temu. Zostawili ją na oddziale z innymi nastolatkami, a Lena już dawno wyszła. Podobnie jak reszta, przychodziła do niej z wsparciem. Niby nic się nie stało. Przecież to tylko śmierć ciotki, która podobno była matką, ale Is nie miała siły na ten temat. Wolała być blisko niej, ale nie pomyślała o nim. Bo po co? Media i tak ją niszczą ''Tajemnicza Isabelle wykorzystuje Louisa.'', ''Wydał na nią kilkanaście tysięcy''.
Przecież ich związek trwał dwa miesiące, a uczucie wcale się nie powiększyło. Wydawało jej się.
Dziewczyna miała zamknięte oczy, gdy do sali otworzyły się drzwi. Do środka wszedł Louis. Nikt tu nikogo nie osądzał. oboje wiedzieli, że to on źle postąpił, ale osiemnastolatka wybaczyła mu już dawno.
Wniósł do sali kwiaty i odgrodził łóżko od reszty pokoju. Spojrzał na nią, a ona na niego. Oczy obojga błyszczały.
- Cześć.- zaczął niepewnie stawiając je na szafce.
- Hej.- szepnęła zachrypniętym głosem. Odezwała się po raz pierwszy w ostatnim czasie.
- Jak się czujesz?- ostrożnie wziął jej rękę i złączył ze swoją.
- Fizycznie dobrze, a psychicznie....- nie skończyła.
- Masz mnie, pamiętaj. Tak strasznie przepraszam... ja nie musiałem tego robić... to był impuls...- mruknął.
- Przestań... Wybaczam ci.- złączyli swoje usta w pocałunku. Pocałunku pełnym uczucia.- Zabierz mnie stąd....
- Musisz wypocząć i wyzdrowieć.- oblizał spierzchnięte usta. Ulżyło mu, ponieważ osoba na której tak mu zależało, przebaczyła mu to świństwo. Wiedział, że z jej psychiką nie wszystko ''OK'', ale odłożył tą myśl najdalej jak potrafił.
- Dziewczyny pewnie mnie wywaliły...- zrezygnowana obróciła głowę w stronę okna i wzięła głęboki wdech, a chwilę później wydech.
- Wręcz przeciwnie, wszyscy się martwią. Perrie już wyjechała do swojego rodzinnego miasteczka, a chłopaki mają próby. Lena...
- Co z Leną?- prawie krzyknęła.
- Zamieszkała u was. Nie masz nic przeciwko?- zapytał spoglądając w wyświetlacz telefonu.
- Jakbym mogła mieć.- delikatnie poprawiła włosy małą dłonią. Louis na ten ruch praktycznie oszalał. Zauważył te rany, które nadal się goją... Nabrał powietrza.- Louis, powiedz dlaczego chcesz ze mną zostać?- to pytanie potwierdziło obawy młodego mężczyzny, ona miała problemy.
- Bo wprowadzasz do mojego życia kolory, kolory których nigdy nie było...- zaczął, ale po chwili aby udowodnić jej ile ta krótka znajomość dla niego znaczy powiedział. -Kocham cię.
Właśnie w tej magicznej chwili, Isabelle, uśmiechnęła się. Od tego całego bałaganu. Oboje czuli szczęście w nieszczęściu.
- Ale to dopiero dwa miesiące.- przerwała narastającą ciszę.
- To nie ma znaczenia.- usiadł obok niej.
- Och Louis zostałeś mi tylko ty.- tyle emocji skrywała w sobie, a on w ciągu dziesięciu minut pozwolił im wyjść na powierzchnię.
- Nie mów tak, masz nas wszystkich.- dotknął jej policzka. Policzka pokrytymi łzami.
- I zarazem nikogo.- Wtedy to się stało. Myślmy sobie co tylko chcemy, ale właśnie w tamtej chwili Isabelle poczuła bezpieczeństwo i miejsce na świecie. Po tym spotkaniu zaczęła jeść, bo miała z tym problemy, rozmawiać z innymi i doceniać to co się ma. Zdecydowała się nawet na odwiedziny ''rodziców''. Bała się jedynie spojrzeć na grób matki, mogła ją tak nazywać nie znając do końca prawdy? Najwidoczniej mogła.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Powrót! Urlop zakończony krótkim rozdziałem z innej perspektywy. Chciałam powiedzieć, że najprawdopodobniej do chaptera 30 tak będzie.
Przepraszam i proszę o zostanie ze mną xD
Tak, tak idiotka Gabi xD
Next w najbliższym czasie kochani!
środa, 29 kwietnia 2015
Witam!
Witajcie czytelnicy Fool's Gold. Od jakiegoś czasu mam wrażenie, że nikt nie czyta. Czy jest mi przykro? Szczerze to nie wiem.
Mam zamiar założyć drugiego bloga, którego potajemnie pisałam. Jego czuję tak serio, a piszę go z przyjemności. Nie chcę się żegnać z FG, bo to tu kształciłam swoje pismo, ale na dzień dzisiejszy oficjalnie zawieszam go do końca maja. Jeżeli poczekacie to rozdziały będą bardziej dopracowane i lepsze. Nie mam weny.... przepraszam was. Chciałąbym jednak zaprosić was do czytania Enternity Angels. Rozdział pierwszy dodam w najbliższym czasie.
Kocham was i na 10000000% powrócę tu!
xxxGaba
sobota, 11 kwietnia 2015
Rozdział 26 ''..To mój najlepszy, a zarazem najgorszy dzień w życiu''
*Isabelle*
Chciałam się poruszyć, ale nie mogłam. Dosyć dziwne uczucie. Poczułam, że ktoś cały czas trzyma moją rękę. Powoli otworzyłam oczy, ale zaraz je zamknęłam. Światło było zbyt jasne i rażące.
Podjęłam się drugiej próbie. Tym razem poszło lepiej. Ścisnęłam dłoń i jak na zawołanie usłyszałam zachrypnięty głos Louis'a.
- Isabelle. Obudziłaś się.- szepnął. Spojrzałam na swój nadgarstek i zrozumiałam coś tak naprawdę stało. Jak poparzona wyrwałam dłoń i w miarę swoich możliwości odsunęłam się na łóżku.- Przepraszam.- popatrzył wprost w moje oczy.
- Potrzebuję czasu.- tylko tyle mogłam z siebie wydusić. Czułam te wszystkie kable i rury, a myśl, że ktokolwiek mnie dotykał, wywołała dreszcze. W powietrzu unosiła się woń leków i szpitala. Myślałam, że jest ok i to tylko kilka zadrapań, ale coś jeszcze było nie tak. Zaczęłam w głowie odtwarzać ostatnie wydarzenia. Kłótnia z Louisem.... Śmierć ciotki. Śmierć. Najgorsze z możliwych. Łza wypłynęła z mojego oka, ale szybkim, zwinnym ruchem ją otarłam. Niestety Louis i tak to zauważył.
- Wszystko będzie dobrze.- zaczął mnie pocieszać.
- Jaki jest dzisiaj dzień?- zapytałam.
- Sobota. Byłaś w ciężkim stanie, wprowadzili cię w śpiączkę.- mruknął wstając.
- Minęły dwa cholerne dni.- zapomniałam się i szepnęłam je na głos.
- No dla wszystkich cholerne...- chciał coś powiedzieć, ale do sali wszedł lekarz.
- Powinien nas pan poinformować.- powiedział. Od razu wiedziałam, że z kim jak z kim, ale z nim nigdy nie załapie kontaktu.- Pacjentce mogło się coś stać, a wtedy obarczono by mnie.- dodał drapiąc się w plecy.
- Ale mi się nic nie stało! Zresztą dopiero przed sekundą się obudziłam.- podniosłam głos co tylko mi zaszkodziło.
- Widzi pani....- zaczął coś zapisywać na kartkach Louis wyszedł.
- Kiedy stąd wyjdę?- zapytałam leżąc półprzytomna
- Trudno mi powiedzieć. Czujesz się lepiej, bo jesteś na silnych lekach. Miałaś poważny krwotok. Do tego anoreksja.- zaczął mi mówić ''na ty''. Jaka anoreksja? Fakt jest taki, że nie jadłam za wiele, ale żaby aż tak.
- Ale ja nie chciałam schudnąć.- oburzyłam się.
- Mógł to być odruch, nie byłaś tego świadoma.- bez słowa pożegnania wyszedł.
Przez następne kilka godzin odwiedzała mnie Perrie czy też Rachel z Allie. Nawet Liam. Nasze rozmowy skończyły się jedynie na ''cześć, jest ok''. W głębi duszy czułam się podle, ale to niezbyt kontrolowanie.
Cały dzień leżałam. Gdy już zasypiałam, drzwi się otworzyły, a do sali wwieziono kolejną samobójczynie. Przynajmniej nie będę samotna.
Po pewnym czasie pielęgniarki w średnim wieku wyszły, a ja postanowiłam zacząć rozmowę. Spojrzałam na nastolatkę i doznałam szoku.
-Isa.
-Lena.
- Ile to będzie?- zapytała wycierając łzy.
- Cztery lata jak nie więcej.- odparłam nie przestając patrzeć na nią.- Co się stało? Gdzie byłaś? Szukałam cię.- zaczęłam.
- Oni zrobili to podstępem. Mieszkałam w Norwegi.- odpowiedziała.
- Dlaczego tu jesteś?
- Uciekłam. Matka i ojciec doprowadzili do rozpadu mojego związku. Byłam w ciąży...- zaniosła się szlochem.
- Przepraszam, nie wiedziałam.
- A niby skąd. Co z tobą?
- Nie wytrzymałam. Ana nie żyje.- pociągnęłam nosem i z ciekawością przyglądałam się przyjaciółce.
- Twoja ciotka? Przykro mi.
- To moja matka..
- Jezus. Nie oni?
- Nie wiem już nic. Czuje się zagubiona. Chłopak mnie wydał...- osłabiona kroplówką i lekami podciągnęłam się do góry.- Farbowałaś?- zmieniłam temat.
- Musiałam. Ukrywałam się, już nie jestem taka sama.- nie spuszczała ze mnie wzroku.
- Zauważyłam.- mruknęłam.- Tęskniłam.
- Ja również.- od tej chwili nastała cisza. Wcale nie niezręczna, po prostu cisza,
Zasnęłam.
Lights go down and
The night is calling to me, yeah
I hear voices singing songs in the street
And I know
That we won't be going home
For so long, for so long
But I know that I won't be on my own, yeah
I love this feeling and
Right now
I wish you were here with me (oooh)
'Cause right now
Everything is new to me (oooh)
You know I can't fight the feeling
And every night I feel it
Right now
I wish you were here with me (oooh)
Late night, spaces
With all our friends, you and me, yeah
Love these faces
Just like how it used to be
And we won't be going home
For so long, for so long
But I know I won't be on my own, on my own
I'm feeling like
Right now
I wish you were here with me (oooh)
'Cause right now
Everything is new to me (oooh)
You know I can't fight the feeling
And every night I feel it
Right now
I wish you were here with me (oooh)
And I could do this forever
And let's go crazy together
Lights go down and
I hear you calling to me, yeah
Right now
I wish you were here with me (oooh)
'Cause right now
Everything is new to me (oooh)
You know I can't fight the feeling
And every night I feel it
Right now
I wish you were here with me (oooh)
Śpiewano mi, że wszystko będzie okay, ale czy to prawda? Nigdy, nigdy! I nie istnieje tu zasada ''Never say never''.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Rozdział zaczęłam pisać tydzień temu.Napisałam go dokładnie trzy razy, ale ten trzeci najlepszy.
Co prawa mogłam wam dać byle co... Niestety późniejsza fabuła nie zgadzałaby się później!
Co myślicie o Lenie?
A Louis?
Pozdrawiam Gaba <3
Chciałam się poruszyć, ale nie mogłam. Dosyć dziwne uczucie. Poczułam, że ktoś cały czas trzyma moją rękę. Powoli otworzyłam oczy, ale zaraz je zamknęłam. Światło było zbyt jasne i rażące.
Podjęłam się drugiej próbie. Tym razem poszło lepiej. Ścisnęłam dłoń i jak na zawołanie usłyszałam zachrypnięty głos Louis'a.
- Isabelle. Obudziłaś się.- szepnął. Spojrzałam na swój nadgarstek i zrozumiałam coś tak naprawdę stało. Jak poparzona wyrwałam dłoń i w miarę swoich możliwości odsunęłam się na łóżku.- Przepraszam.- popatrzył wprost w moje oczy.
- Potrzebuję czasu.- tylko tyle mogłam z siebie wydusić. Czułam te wszystkie kable i rury, a myśl, że ktokolwiek mnie dotykał, wywołała dreszcze. W powietrzu unosiła się woń leków i szpitala. Myślałam, że jest ok i to tylko kilka zadrapań, ale coś jeszcze było nie tak. Zaczęłam w głowie odtwarzać ostatnie wydarzenia. Kłótnia z Louisem.... Śmierć ciotki. Śmierć. Najgorsze z możliwych. Łza wypłynęła z mojego oka, ale szybkim, zwinnym ruchem ją otarłam. Niestety Louis i tak to zauważył.
- Wszystko będzie dobrze.- zaczął mnie pocieszać.
- Jaki jest dzisiaj dzień?- zapytałam.
- Sobota. Byłaś w ciężkim stanie, wprowadzili cię w śpiączkę.- mruknął wstając.
- Minęły dwa cholerne dni.- zapomniałam się i szepnęłam je na głos.
- No dla wszystkich cholerne...- chciał coś powiedzieć, ale do sali wszedł lekarz.
- Powinien nas pan poinformować.- powiedział. Od razu wiedziałam, że z kim jak z kim, ale z nim nigdy nie załapie kontaktu.- Pacjentce mogło się coś stać, a wtedy obarczono by mnie.- dodał drapiąc się w plecy.
- Ale mi się nic nie stało! Zresztą dopiero przed sekundą się obudziłam.- podniosłam głos co tylko mi zaszkodziło.
- Widzi pani....- zaczął coś zapisywać na kartkach Louis wyszedł.
- Kiedy stąd wyjdę?- zapytałam leżąc półprzytomna
- Trudno mi powiedzieć. Czujesz się lepiej, bo jesteś na silnych lekach. Miałaś poważny krwotok. Do tego anoreksja.- zaczął mi mówić ''na ty''. Jaka anoreksja? Fakt jest taki, że nie jadłam za wiele, ale żaby aż tak.
- Ale ja nie chciałam schudnąć.- oburzyłam się.
- Mógł to być odruch, nie byłaś tego świadoma.- bez słowa pożegnania wyszedł.
Przez następne kilka godzin odwiedzała mnie Perrie czy też Rachel z Allie. Nawet Liam. Nasze rozmowy skończyły się jedynie na ''cześć, jest ok''. W głębi duszy czułam się podle, ale to niezbyt kontrolowanie.
Cały dzień leżałam. Gdy już zasypiałam, drzwi się otworzyły, a do sali wwieziono kolejną samobójczynie. Przynajmniej nie będę samotna.
Po pewnym czasie pielęgniarki w średnim wieku wyszły, a ja postanowiłam zacząć rozmowę. Spojrzałam na nastolatkę i doznałam szoku.
-Isa.
-Lena.
- Ile to będzie?- zapytała wycierając łzy.
- Cztery lata jak nie więcej.- odparłam nie przestając patrzeć na nią.- Co się stało? Gdzie byłaś? Szukałam cię.- zaczęłam.
- Oni zrobili to podstępem. Mieszkałam w Norwegi.- odpowiedziała.
- Dlaczego tu jesteś?
- Uciekłam. Matka i ojciec doprowadzili do rozpadu mojego związku. Byłam w ciąży...- zaniosła się szlochem.
- Przepraszam, nie wiedziałam.
- A niby skąd. Co z tobą?
- Nie wytrzymałam. Ana nie żyje.- pociągnęłam nosem i z ciekawością przyglądałam się przyjaciółce.
- Twoja ciotka? Przykro mi.
- To moja matka..
- Jezus. Nie oni?
- Nie wiem już nic. Czuje się zagubiona. Chłopak mnie wydał...- osłabiona kroplówką i lekami podciągnęłam się do góry.- Farbowałaś?- zmieniłam temat.
- Musiałam. Ukrywałam się, już nie jestem taka sama.- nie spuszczała ze mnie wzroku.
- Zauważyłam.- mruknęłam.- Tęskniłam.
- Ja również.- od tej chwili nastała cisza. Wcale nie niezręczna, po prostu cisza,
Zasnęłam.
Lights go down and
The night is calling to me, yeah
I hear voices singing songs in the street
And I know
That we won't be going home
For so long, for so long
But I know that I won't be on my own, yeah
I love this feeling and
Right now
I wish you were here with me (oooh)
'Cause right now
Everything is new to me (oooh)
You know I can't fight the feeling
And every night I feel it
Right now
I wish you were here with me (oooh)
Late night, spaces
With all our friends, you and me, yeah
Love these faces
Just like how it used to be
And we won't be going home
For so long, for so long
But I know I won't be on my own, on my own
I'm feeling like
Right now
I wish you were here with me (oooh)
'Cause right now
Everything is new to me (oooh)
You know I can't fight the feeling
And every night I feel it
Right now
I wish you were here with me (oooh)
And I could do this forever
And let's go crazy together
Lights go down and
I hear you calling to me, yeah
Right now
I wish you were here with me (oooh)
'Cause right now
Everything is new to me (oooh)
You know I can't fight the feeling
And every night I feel it
Right now
I wish you were here with me (oooh)
Śpiewano mi, że wszystko będzie okay, ale czy to prawda? Nigdy, nigdy! I nie istnieje tu zasada ''Never say never''.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Rozdział zaczęłam pisać tydzień temu.Napisałam go dokładnie trzy razy, ale ten trzeci najlepszy.
Co prawa mogłam wam dać byle co... Niestety późniejsza fabuła nie zgadzałaby się później!
Co myślicie o Lenie?
A Louis?
Pozdrawiam Gaba <3
Subskrybuj:
Posty (Atom)